Reklama

Szczury rozchodzą się na całą wioskę

28/05/2014 10:30
Z prośbą o pomoc i interwencję zwróciła się do naszej redakcji pani Dorota Nowak-Lewandowska, mieszkanka Jar. Kobieta i jej rodzina od dłuższego czasu boryka się z problemem szczurów, które z sąsiedniej posesji, w poszukiwaniu pożywienia, przychodzą na jej ogród.

- Wszystko zaczęło się po śmierci właściciela działki. Od 4 lat posesja nie była koszona, ostatnio tylko fragment został wykoszony, tak, aby obecni właściciele mogli wjechać tam samochodem. Samo zachwaszczenie nie przeszkadzałby nam, ale w starej, zaniedbanej oborze zalęgły się szczury. Nie ma dnia, żeby nasz pies nie zagryzł szczura. Kiedy tylko zaczyna się szarówka, nie można wyjść z domu, bo szczury biegają po naszej działce. Największy szczur, jakiego dopadł nasz pies miał około 3 kg - mówi pani Dorota i dodaje, że to nie pierwszy problem z jakim przyszło się jej borykać z powodu zaniedbania działki sąsiadów. Wcześniej na tej samej działce rozmnożyły się żmije.

Więcej przeczytasz po zalogowaniu się lub w wydaniu papierowym.

[hidepost=0] - Mamy ogromny problem i boimy się z mężem o to, że głodne i rozzłoszczone szczury zaatakują dzieci lub nas, bo często przychodzą na naszą posesję, żeby wyjadać jedzenie naszym psom. Mąż widział, jak szczury zjadały się nawzajem, tuż za naszym płotem czuć zapach Doszło do tego, że mimo iż mamy zadbany ogród i plac zabaw dla dzieci, dzieci siedzą w domu. Podobnie jak ja. Właśnie przeszłam chemioterapię i jestem teraz narażona na infekcje, a wiadomo, że szczury przenoszą różne choroby. W tej sytuacji boję się nawet dotykać psa, który ma kontakt ze szczurami - mówi pani Dorota i dodaje, że chciałaby normalnie żyć, tak żeby dzieci mogły korzystać z ogrodu, podobnie jak ona. Kobieta obawia się, że kiedy zrobi się gorąco, smród rozkładających się szczurów będzie nie do wytrzymania.

Pani Dorota Lewandowska interweniowała już w urzędzie. Wydział ochrony środowiska zajął się sprawą, a pracownik doradził, aby i na jej działce rozłożyć trutkę:

- Ja mam małe dzieci, młodsza córka ma 3 latka i nie mogę narazić jej na to, że będzie miała z nią kontakt, a na działkę sąsiadów nie wolno mi ani wchodzić, ani nawet przerzucić trutki przez płot - żali się kobieta i całą winą za powstanie problemu obarcza sąsiadów:

- Naprzeciw nas mieszka 92-letnia kobieta, która sama nie daje już rady zadbać o swoja działkę, ale prosi o pomoc innych i u niej jest porządek, a tu... szczury mnożą się na potęgę i rozchodzą się po całej wsi.

Urzędnicy czekają na działania właścicieli


Jak się okazuje, oborniccy urzędnicy znają sprawę.

- Po zgłoszeniu interwencji ustnej, dotyczącej jedynie szczurów,  przez panią Dorotę Nowak-Lewandowską z Jar 15 maja br. od razu zajęłam się sprawą - mówi Monika Wiszniowska z wydziału rozwoju obszarów wiejskich i ochrony środowiska Urzędu Miejskiego.

- Został ustalony właściciel wskazanej nieruchomość. Oględziny w terenie pozwoliły ustalić numer kontaktowy do właściciela, ponieważ działka ta jest wystawiona na sprzedaż, a na ogrodzeniu znajduje się numer telefonu. Oczywiście zadzwoniłam, przedstawiłam problem i telefonicznie obiecano mi zająć się sprawą jak najszybciej. W ślad za rozmową wysłałam pismo w dniu 19 maja wskazując w nim zgłoszony problem - mówi Monika Wiszniowska i podaje podstawę prawną takich działań.

- Zgodnie z regulaminem utrzymania czystości i porządku na terenie gminy Oborniki Śląskie właściciel nieruchomości przeprowadza deratyzacje na swój koszt, z częstotliwością zależną od potrzeb. Poprosiłam również o odpowiedź pisemną o podjętych działaniach. Podczas wizyty w terenie, z poziomu bramy nie zauważyłam szczurów, ale wykluczyć ich obecności nie można, dlatego właściciel ma to sprawdzić. Na działce też nie ma odpadów, a trawa jest wysokości około 15 cm - dodaje urzędniczka.

Szczurów u nas nie ma


Kiedy skontaktowaliśmy się z właścicielką działki, Ewa Baczewska, która potwierdziła, że już otrzymała pismo z urzędu:

- W tym tygodniu będę na nie odpowiadać. Faktycznie, trawę mamy nie skoszoną, ale szczurów u nas nie ma. W weekend, 6-osobowa grupa przeczesywała teren działki, ale nie znaleźliśmy nawet śladów szczurów. Tam nie ma jedzenia, od 5 lat tam nikt nie mieszka, szczury nie miałyby co jeść, nie ma tam paszy, nic ich nie przyciąga. Zastanawialiśmy się nad profilaktycznym rozrzuceniem trutki, ale sąsiedzi mają koty i obawiamy się, że mogłyby się struć. Myślę, że sąsiedzi chcą po prostu obniżyć wartość działki i sami kupić naszą działkę - mówi właścicielka działki i dodaje, że nie ma nic do ukrycia i jeśli tylko będzie taka potrzeba to chętnie pokaże, że gryzoni na jej posesji nie ma. [/hidepost]

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2023-01-18 10:15:27

    Tak właścicielka działki ma rację ,że szczury zostały wymyślone przez Panią Dorotę i jej męża Krzysztofa ,aby obniżyć wartość działki.To może ci sąsiedzi co mają taki problem ze szczurami to powinni najpierw dobrze się wyspowiadać ze swoich grzechów ,żeby bóg zdążył im wybaczyć grzechy z całego życia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do