Reklama

Kiedy mieszkańcy ul. ks. Bochenka wreszcie się wyśpią?

23/05/2014 06:10
Przypomnijmy, że problem pojawił się mniej więcej w lutym. Pan Tomasz, który mieszka w Trzebnicy przy ul. ks. Bochenka zgłosił do Straży Miejskiej i na policję, że w nocy, pod jego domem ujada mały pies, przez co on, jego rodzina i inni okoliczni mieszkańcy nie mogą spać. Niemal za każdym razem, kiedy pies zaczynał swój koncert, trzebniczanin informował o tym służby.

- Dzwoniłem, mailowałem, prosiłem o interwencję. Zazwyczaj na miejsce przyjeżdżali strażnicy, którzy starali się przegonić pieska i na tym interwencje się kończyły. Myślę, że można to sprawdzić na monitoringu miejskim, na którym po pierwsze widać, że pies ujada i że strażnicy tak naprawdę nic nie robią. Nie wiem dlaczego tyle miesięcy zajmuje służbom rozwiązanie prostej sprawy - grzmiał nasz Czytelnik.

Przypomnijmy, że komendant Straży Miejskiej w Trzebnicy tłumaczył, że funkcjonariusze SM przy pomocy pracowników wydziału ochrony środowiska i rolnictwa ustalili miejsce zamieszkania właściciela psa, a następnie przeprowadzili z nim rozmowę pouczając go o obowiązkach ciążących na właścicielach zwierząt. "Ponieważ zwierzę posiada właściciela, brak jest podstaw do umieszczania psa w schronisku dla zwierząt. Pomimo pouczenia skarżący nie udzielił informacji co do swoich danych, w związku z czym sprawie nie nadano biegu w trybie KPA. Jeżeli utrzymywanie psa jest uciążliwe dla skarżącego,  ma on możliwość zgłoszenia tego faktu w trybie przepisów kodeksu wykroczeń w tutejszej jednostce Straży Miejskiej lub policji".

Również trzebniccy policjanci uznali, że sprawą powinni zająć się strażnicy miejscy.

Kilka dni temu zdesperowany mężczyzna znów nie mógł spać w środku nocy.

- O godz 1.50 w nocy zadzwoniłem do dyżurnego w naszej komendzie, a ten poinformował mnie, że wszystko jest zgodnie z prawem, czyli właściciel psa otrzymał mandat, a ja, jak chcę, to mogę go oddać do sądu i tam zdecydują, co dalej. Tylko jeżeli prawdą jest to, że właściciel psa jest osobą ubogą, to co dadzą kolejne mandaty, skoro ten człowiek nawet nie będzie miał ich z czego zapłacić - mówi mężczyzna i przyznaje, że takie rozwiązanie nie byłoby jego zdaniem najlepsze.

Kiedy w zeszłym tygodniu rozmawialiśmy z Krzysztofem Zasiecznym, potwierdził on, że SM pracuje nad sprawą

- W chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia o tym, że pies zakłóca ciszę nocną, strażnicy od razu podjęli interwencję. Swoje działania rozpoczęli od rozpytania mieszkańców, którzy szybko wskazali, że pies ma właściciela, a także podali dane właściciela. Gdyby okazało się, że pies jest bezdomny, sprawa byłaby znacznie prostsza: powiadomilibyśmy firmę, z którą gmina ma podpisana umowę na odławianie bezdomnych zwierząt i pies zostałby przetransportowany do schroniska. W sytuacji, kiedy zwierze ma swojego właściciela, a my o tym wiemy, nie możemy go odłowić. Właściciel psa został pouczony, a kiedy to nie poskutkowano ukarano go mandatem, bo pies nie może biegać luzem. To jednak nie poskutkowało. Poinformowaliśmy mężczyznę, który zgłaszał zakłócanie spokoju, że jest to wykroczenie ścigane na wniosek osoby poszkodowanej, jednak trzebniczanin odmówił nam podania swoich danych osobowych. Zarówno strażnicy miejscy, jak i funkcjonariusze policji wielokrotnie interweniowali, kiedy pies zakłócał spokój. W takiej sytuacji najlepiej i najskuteczniej byłoby wystąpić na drogę sądową. Dopiero w zeszłym tygodniu mężczyzna podał swoje dane, które są wymagane do złożenia oficjalnego zgłoszenia. Teraz wezwaliśmy poszkodowanego, w ciągu 14 dni wezwiemy go do złożenia zeznań i myślę, że w ciągu miesiąca sprawa powinna trafić do sądu, bo tylko sąd może wydać nakaz odebrania zwierzęcia. Ani policja, ani straż miejska nie może ot tak sobie zabrać komuś psa, bo jest to niezgodne z prawem - zapewnia komendant i dodaje, że w tej sprawie problemem jest mentalność właściciela psa:

- Ludzie często argumentują, że ich psy biegają luzem bo są małe, bo są niegroźne, bo nikomu krzywdy nie zrobią, a nie biorą pod uwagę tego, że zwierzę to tylko zwierzę i nie wiadomo jak zareaguje w różnych sytuacjach, nie mówiąc już o tym, że obecność psa może być po prostu uciążliwa - dodaje Krzysztof Zasieczny i zaznacza, że mieszkańcy chcą, żeby służby zajmowały się rozwiązywaniem różnych problemów, ale sami nie udzielają im pomocy i nie wykazują się dobrą wolą, czego przykładem może być właśnie skarżący się na psa mieszkaniec, który nie chciał podać swoich danych.

W ostatnią sobotę pan Tomasz poinformował nas, że po jego kolejnym telefonie na policję i do straży miejskiej pojawili się funkcjonariusze, którzy przyjechali zaopatrzeni w smycz i zabrali pieska ze sobą.

- Nie wiem gdzie i na jak długo zwierzę zostało zabrane, ale mam nadzieję, że moja rodzina i ja wreszcie się wyśpimy. Zastanawiam się tylko, dlaczego przez tyle miesięcy nie można było "zabezpieczyć" pieska do rozwiązania sprawy, a teraz nagle okazało się, że służby mogły go zabrać.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do