
Radni, omawiając zmiany w budżecie, zapytali burmistrza jaki jest cel inwestowania pieniędzy w kolejne zatoczki autobusowe. Dodali, że ich zdaniem w ten sposób tylko odwleka się w czasie zamiar budowy dworca autobusowego (Data budowy dworca była już przez burmistrza kilkakrotnie przesuwana, a zgodnie z aktualną wieloletnią prognozą inwestycyjną, to zadanie ma zakończyć się w... 2017 r.). Burmistrz odpowiedział, że przyszły dworzec wiąże się z rozbudową komunikacji w mieście.
- Był apel przewoźników, by w tym miejscu umiejscowić zatokę. To ma służyć mieszkańcom, którzy tam mieszkają, żeby mogli z niej korzystać jadąc w stronę Wrocławia - odpowiedział Marek Długozima. Kiedy jednak radni, w dalszej części dyskusji dopytywali: którzy przewoźnicy apelowali o budowę kolejnej zatoczki, włodarz nie odpowiedział.
Opozycja już na sesji wyraziła swoje stanowisko w sprawie ten inwestycji; ich zdaniem stawianie na skrzyżowaniu ulicy Wrocławskiej z Kolejową kolejnej zatoczki, to "prowizorka, mająca na celu odsunięcie w czasie budowy dworca autobusowego", tak stwierdzili na sesji.
Z tym stanowiskiem nie zgodził się burmistrz, który dodał, że zatoczka będzie służyć także dla potrzeb komunikacji miejskiej.
- Przecież w niedalekiej przyszłości ruszy budowa dworca, po co w takim razie budowa tej zatoczki. Tymi działaniami tylko utrudniamy komunikację w mieście - stwierdził radny Janiak.
- Każdorazowa organizacja ruchu jest oceniana przez zespół do spraw organizacji ruchu, na którego opinii bazujemy - odpowiedział Marek Długozima.
Zenon Janiak odpowiedział, że istniejące zatoczki także zostały zaopiniowane przez ten zespół, a przecież nie trudno o wypadek na ruchliwej ulicy ks. Bochenka.
- W mojej ocenie przewoźnicy i ludzie, którzy korzystają z tych zatoczek, uważają, że są bardzo bezpieczne i dobrze usytuowane. Przy urzędzie było więcej wypadków, jesteśmy w przygotowaniu dokumentacji na dworzec - skomentował burmistrz.
Radny, tocząc dalej dyskusję z burmistrzem, wyraził swoje zdanie w tej sprawie. Stwierdził, że burmistrz raczej nie korzysta z autobusów. Idąc dalej tym tokiem dodał: - Pan nie widzi tych kierowców autobusów, którzy łamią przepisy i zdrowy rozsądek, kiedy wyjeżdżają spod bazyliki lub zmieniają pas, zawracając z jednej zatoczki na drugą. Jeśli pan mówi, że to super rozwiązanie, to może wycofajmy się z planu budowy dworca i zostawmy tę popelinę.
Do dyskusji wtrącił się przewodniczący Mateusz Stanisz, który odniósł się do wypowiedzi radnego, stwierdzając, że jeżeli kierowcy łamią przepisy, to jest to tylko i wyłącznie ich wina, a nie rozwiązań komunikacyjnych.
- Czy co 400 metrów musi być przystanek - zapytał Paweł Wolski - przecież odległość od zatoczki przy banku do tej przy stacji Orlen wynosi 800 metrów. Niby wydanie tych 50 tys. zł na inwestycję to nic, ale ja nie mogę się doprosić o 100 zł na medale dla dzieci.
- To w pana wyobraźni tak funkcjonuje. Trzeba patrzeć w sposób globalny. Życie pokaże, czy była potrzebna ta zatoczka, czy też nie - odpowiedział burmistrz.
Z kontrą wyszedł także przewodniczący Stanisz: - Dla pana 400 metrów to jest nic, ale co z osobami starszymi i z dziećmi?
50 tys. złTwoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie