Na początku rozprawy prokurator odczytał postawiony oskarżonemu zarzut. Kierowca został oskarżony o to, że 13 kwietnia, wyjeżdżając z podporządkowanej drogi, nie ustąpił przejazdu prawidłowo jadącemu motocykliście, który w wyniku wypadku doznał licznych obrażeń ciała, co skutkowało jego śmiercią. Dawidowi Sz. postawiono zarzut z art. 177 par. kodeksu karnego, który stanowi, że jeżeli w wyniku wypadku następuje śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, to sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Oskarżony zrozumiał postawiony mu zarzut. Na pytanie sędziego: czy przyznaje się do zarzucanego mu czynu, odpowiedział, że czuje się współwinny tego wypadku.
- Ale pytanie brzmiało: czy Pan się przyznaje - podkreślił sędzia SR Arkadiusz Rosiecki.
- Tak przyznaję się - odpowiedział oskarżony.
Sędzia odczytał wyjaśnienia, które Dawid Sz. złożył w toku prowadzonego postępowania przygotowawczego. Wówczas opisał w jaki sposób doszło do wypadku. Przed sądem podtrzymał swoje zeznania. Kiedy sędzia zapytał: - Czy oskarżony chce jeszcze coś dopowiedzieć?, Sz. odparł:
- Chciałbym wyrazić współczucie rodzinie, nie miałem dotychczas takiej możliwości. Zostałem poinformowany przez policję, że nie mogę kontaktować się z rodziną, natomiast teraz chciałem ich przeprosić - odparł kierowca busa.
Sędzia zapytał oskarżonego: na jaką odległość mógł widzieć pojazdy znajdujące się na głównej drodze, gdy wyjeżdżał z drogi podporządkowanej. Kierowca odpowiedział, że "na kilkanaście metrów, może do 20". Kolejnym pytaniem sędziego było: czy wyjeżdżając z podporządkowanej drogi, widział nadjeżdżającego motocyklistę? Oskarżony odpowiedział, że nie. Następne pytania dotyczyły momentu upadku motocyklisty. Po pierwsze, czy Sz. widział moment, gdy pojazd upada i z jakiej pozycji "położył się" na jezdnię. Oskarżony wyjaśnił, że widział moment upadku motocyklisty, gdy ten leciał w kierunku jego samochodu, a odpowiadając na kolejne pytanie, odrzekł, że widział jak "dwa razy podskoczył, potem upadł. Zanim położył motocykl zaczęło nim zarzucać jakby hamował". Odpowiadając na pytanie sędziego, oskarżony stwierdził, że gdy motocykl uderzył w bus, to jego samochód stał, a już po zdarzeniu kierowca leżał na motocyklu, "tak jakby na nim siedział, nie oddzielił się".
Sędzia odczytał zeznania złożone przez oskarżonego w prokuraturze. Wówczas kierowca busa sprintera przyznał, m.in. że spowodował wypadek, ale czuje się współwinny tego zdarzenia. Twierdził, że prowadzący motocykl, jadący główną drogą, jechał zbyt szybko.
Po odczytaniu tych zeznań przez sędziego, głos zabrał obrońca oskarżonego. Stwierdził, że Dawid Sz. chce dobrowolnie poddać się karze, a on proponuje złagodzony wymiar kary, wynoszący: 2 lata w zawieszeniu na 5 lat, wpłatę 4 tys. zł jako zadośćuczynienie na rzecz rodziny zmarłego oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres 1 roku.
Sędzia poprosił o zajęcie stanowiska przez oskarżycieli posiłkowych.
- W tym procesie nigdy nie dojdzie do wymierzenia takiej sprawiedliwości, która byłaby satysfakcjonująca dla moich klientów, bowiem to co stracili, tego nikt nie jest w stanie im przywrócić. Nie chodzi tutaj o zemstę, nie chodzi tutaj o pieniądze. Chodzi o to, co państwo dzisiaj usłyszeli w ust oskarżonego: że jest mu przykro, że łączy się w bólu. Szkoda, że te słowa padły dopiero dziś. Rozumiem, że być może była sugestia ze strony policji, by się nie kontaktować, ale moi klienci na to czekali. Moja klientka powiedziała mi, że w tym przypadku tragedię mają obie rodziny. Nie chcąc, by ta tragedia w sercach tych ludzi powtarzała się parokrotnie, bo jak wejdziemy w proces, to prawdopodobnie oprócz świadków będziemy musieli przesłuchać biegłego i ten proces nie skończy się tak szybko. Tylko z tych względów wyrażam zgodę na zaproponowane warunki i pokrycie kosztów zastępstwa procesowego - powiedział adwokat Dariusz Czułowski, reprezentujący rodziców zmarłego motocyklisty
Wyrok
Po krótkiej przerwie w rozprawie, sędzia wydał wyrok. Uznał oskarżonego Dawida Sz. winnym zarzucanego mu czynu. Przychylił się do prośby obrońcy oskarżonego i wymierzył mu karę 2 lat pozbawienia wolności, w zawieszeniu na okres próby wynoszącej 5 lat. Orzekł również zastosowanie środka karnego, w postaci zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres 1 roku (na poczet kary zaliczając okres zatrzymania prawo jazdy od 13 kwietnia do 11 grudnia). Ponadto zasądził od oskarżonego zapłatę nawiązki w wysokości 4 tys zł na rzecz pokrzywdzonych oraz pokrycie kosztów ustalenia pełnomocnika procesowego w sprawie przez oskarżycieli posiłkowych w wysokości 1200 zł. Dodatkowo oskarżony ma zwrócić pasażerowi (podróżującemu tego dnia z motocyklistą) kask motocyklowy wraz z kurtką, a Ewie i Zbigniewowi P., kask motocyklowy wraz z kurtką oraz plecak.
Arkadiusz Rosiecki w uzasadnieniu do wydanego wyroku podkreślił, że oskarżony przyznał się, że nieumyślnie spowodował wypadek, który doprowadził do śmierci motocyklisty, co bezspornie wskazuje na jego winę. Sędzia zauważył, biorąc pod uwagę obrażenia motocyklisty, że bardzo prawdopodobne jest, że ten jechał zbyt szybko. Oskarżony nie był wcześniej karany, jest młodym człowiekiem. - Na pewno całe zajście można określić mianem tragedii dwóch rodzin, oczywiście tragedia, smutek i trauma jest większa po stronie rodziny motocyklisty, którzy całe życie będą musieli z tym ciężarem żyć - uzasadniał wyrok sędzia trzebnickiego Sądu Rejonowego.
To pierwsze święta bez Adama
Po zakończeniu rozprawy poprosiliśmy o komentarz najbliższych Adama, zmarłego motocyklisty
- Nie będziemy odwoływać się od wyroku. Nie chcemy odgrzebywać tych ran, sprawa ciągnęłaby się latami, a nas boli każde wspomnienie o tej tragedii. Sam jeździłem na motorze, uczulałem syna, jak powinien jeździć, mówiłem mu by zachowywał czujność. Zresztą to, co podnosił oskarżony podczas rozprawy: że mój syn jechał z nadmierną prędkością. Bartek, kolega, który z nim wtedy jechał twierdzi, że jechali z prędkością 40 km/h. Zawsze mówiłem synowi i przestrzegam wszystkich, że jadąc nie trzeba tylko patrzeć na znaki, ale także żeby włączyć myślenie - powiedział pan Zbigniew, ojciec Adama
- To tragedia, która objęła dwie rodziny, my cierpimy znacznie więcej, ale także na tej tragedii ucierpiałaby rodzina oskarżonego. Nie jesteśmy mściwi, nic nie wróci już życia naszemu synowi - dodała pani Ewa
Po zakończeniu rozprawy, do pani Ewy podszedł winny spowodowania wypadku Dawid Sz. Raz jeszcze wyraził wyrazy głębokiego współczucia, dodając, że jest mu bardzo przykro z tego powodu
- Dziękuję, ale myśl następnym razem na drodze, abyś nie popełnił więcej tego błędu - dodała pani Ewa
- Usłyszałem, jak ojciec Dawida, który obecny był na korytarzu dopowiedział "i vice versa"Bardzo zabolały mnie te słowa - dodał pan Zbigniew.
- Nie jesteśmy mściwi, nie żądamy pieniędzy. Nikt nie wróci nam życia Adama. To będzie dla nas bardzo ciężki rok, miałem tylko jednego wnuka. Kupiłem mu motor, zawsze dostawał ode mnie pieniądze na Mikołaja, teraz będą Święta Bożego Narodzenia, kiedy Adam ma imieniny, a styczniu skończyłby 19 lat - dodaje dziadek chłopaka pan Zdzisław.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie