Już w czwartkowe popołudnie nad naszym powiatem pojawiły się bardzo silne podmuchy wiatru, którym towarzyszyły intensywne opady deszczu. W piątek sprawdzaliśmy, jakie straty spowodowała wichura. Ulice i chodniki pokryte były gałęziami, które spadły z drzew. Od rana pracownicy odpowiedzialni za utrzymanie zieleni miejskiej w Trzebnicy i sprzątali gałązki, a także ustawiali przewrócone kosze na śmieci na skwerach i w parkach.
- To jest syzyfowa praca. Co z tego, że sprzątamy od rana, skoro za chwilę wiatr i tak zawieje nowe gałęzie - powiedział nam jeden ze spotkanych mężczyzn. Mieszkańcy dzwonili także do strażników miejskich z prośbą o pojęcie interwencji.
- Mieszkańcy dzwonią do nas od rana. Co chwila zgłaszają nam problem w związku z panującymi warunkami atmosferycznymi. Przeważnie są to uszkodzone linie energetyczne, połamane drzewa. Czasem informowali nas, że gwałtowny podmuch wiatru zrzucił dachówki, albo kawałki papy z dachu. Najwięcej telefonów otrzymujemy od mieszkańców Trzebnicy. Po każdym otrzymanym zgłoszeniu jedziemy na miejsce i będąc już pod wskazanym adresem sprawdzamy stan zniszczenia oraz powiadamiamy odpowiednie służby - poinformowała nas w piątkowe popołudnie Anna Cisak ze straży miejskiej w Trzebnicy.
- Byliśmy na interwencji w Wilkowej, tam wiatr powalił drzewo, które spadło na trzy słupy energetyczne. W tej chwili mieszkańcy w wiosce nie mają prądu. Z tego co udało mi się ustalić nie będzie go prawdopodobnie do wieczora - tak w piątek powiedział nam komendant straży miejskiej w Prusicach Tomasz Sokołowski.
Pełne ręce roboty już od czwartku mieli także strażacy. Jak nam powiedział mł. bryg. Dariusz Zajączkowski, w sumie wyjeżdżali na akcję 19 razy w ciągu tych kilku dni. - Najwięcej z nich, bo aż 14, to wyjazdy z prośbą o usunięcie złamanych drzew czy konarów z dróg. W jednym przypadku drzewo, które spadło, "oparło" się o budynek. Na szczęście nikt z mieszkańców nie ucierpiał w wyniku tego zdarzenia. Cztery zgłoszenia dotyczyły zerwania linii energetycznej, natomiast w jednym przypadku drzewo, które połamało się pod naporem wiatru przewróciło się i zerwało linie energetyczne - wyliczył Dariusz Zajączkowski z PSP w Trzebnicy.
Do piątkowego popołudnia, strażacy dwukrotnie wzywani byli do usunięcia starych drzew, które przewróciły się pod wpływem wiatru na przepompownię wody przy ul. 3 Maja w Trzebnicy. Najpierw upadła jedna topola, a kilkanaście minut później, kolejna, stojąca tuż obok. Do zdarzenia doszło w godzinach przedpołudniowych. Dobrze, że w chwili zdarzenia żaden uczeń czy rodzic nie szedł do szkoły, w przeciwnym wypadku mogłoby dojść do nieszczęścia.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie od mieszkańców z Prusic, którzy wskazali nam zaparkowany samochód dostawczy. Silny podmuch wiatru zerwał górę z plandeki. Na szczęście zerwana część nie uszkodziła innych pojazdów - powiedziała nam rzecznik prasowy KPP w Trzebnicy, Iwona Mazur.
Od czwartku trzebniczanie mieli problem z dostawami prądu i gazu.Najpierw pracownicy pogotowia energetycznego zostali wezwani na ul. Żołnierzy Września, w związku z naprawą zerwanych linii energetycznych. Natomiast jeszcze w poniedziałek część miasta pozbawiona była światła.
Do poważnej awarii doszło w piątkowy wieczór. Pogotowie gazowe, na kilka godzin musiało wyłączyć dostawę gazu dla Trzebnicy. Mieszkańcy zostali poproszeni o natychmiastowe wyłączenie piecyków gazowych czy junkersów. Służby bezpieczeństwa: policja, straż pożarna i miejska, prowadziły nocne patrole po mieście i za pomocą megafonu alarmowali, by mieszkańcy jak najszybciej zakręcili ogrzewanie na gaz.
- W piątek otrzymaliśmy zgłoszenie od dyżurnego z pogotowia gazowego, który poinformował nam, że powietrze dostało się do instalacji c.o., dlatego spadła siła dostaw gazu. W związku z tym podjęliśmy decyzję o zakręceniu gazu dla miasta. Po kilku godzinach udało się naprawić awarię, poinstruowaliśmy za pomocą komunikatów, jak należ ponownie włączyć instalację. W sobotę otrzymywaliśmy pojedyncze zgłoszenia od mieszkańców, którzy informowali nas, że mają problemy z ponownym włączeniem instalacji ogrzewania. We wskazane miejsca przyjeżdżali pracownicy z pogotowia gazowego - dodał Dariusz Zajączkowski.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie