
Ta tragedia wstrząsnęła tydzień temu naszym powiatem. Młoda kobieta, jak twierdzą jej sąsiedzi, przeprowadziła się z Bogatyni do Żmigrodu. Tu, po pewnym czasie, kiedy mieszkała z rodziną swojego chłopaka, zaciągnęła kredyt i kupiła mieszkanie przy ul. PKWN. Sąsiedzi zmarłej podkreślali w rozmowie z nami, że dziewczyn była bita przez swego partnera, który zwłaszcza po alkoholu stawał się agresywny. Jedna z sąsiadek, która dość często rozmawiała z młodą kobietą powiedziała nam, że to ona pracowała na dom, to na jej głowie było utrzymanie całego gospodarstwa domowego. Mimo, iż ciężko pracowała, jej chłopak nie doceniał jej, co więcej, bardzo często ją bił. - To my zawsze wzywaliśmy policję, ona mimo iż wszystko ją bolało, nie chciała informować policji, co więcej, kiedy funkcjonariusze przyjeżdżali, zaprzeczała jakoby miała się jej dziać krzywda.Na kilka dni przed tragedią, jeden z sąsiadów znowu słyszał, że mężczyzna ją bił. Jak twierdzi, zapytał ją nawet wtedy, dlaczego daje się tak poniżać i robić sobie krzywdę. Dziewczyna miała mu odpowiedzieć, że kocha swojego chłopaka.
Do nieszczęścia doszło w czwartek, tuż przed Świętem Zmarłych. Najprawdopodobniej po kolejnej awanturze w mieszkaniu kobiety doszło do tragedii. Jak opisywali wydarzenia mieszkańcy ul. PKWN, kobieta krzyczała "ratunku!". Sąsiedzi zawiadomili policję. W międzyczasie jeden z mieszkańców okolicznych mieszkań, kiedy zobaczył, że kobieta półnaga siedzi na wąskim, około 20-centymetrowym parapecie, a okno przez które wydostała się na zewnątrz mieszkania jest zamknięte. Sąsiad zaczął zbierać miękkie worki, trociny i inne rzeczy, które mogłyby zamortyzować jej upadek. Mimo starań i wysiłków mężczyzna nie zdążył... 25-letnia żmigrodzianka spadła z wysokości około 13 metrów wprost na betonowe podwórko. Nie ruszała się. Po kilku minutach od upadku na miejsce przyjechali policjanci, wezwano także pogotowie. Kobieta nie mówiła i nie ruszała się. Po usztywnieniu ciała została przewieziona do szpitala. Jej konkubent, który zbiegł na dół pod blok, według relacji świadków miał przepraszać i mówić: "Co ja zrobiłem, co ja zrobiłem". Świadkowie mówią również, że mężczyzna był pijany. Policjanci zatrzymali konkubenta w charakterze osoby podejrzanej. Trzebnicka prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut usiłowania zabójstwa.
Nad ranem, w środę 6 listopada, po tygodniu od wypadku, Monika zmarła w szpitalu. Obrażenia jakie odniosła w czasie upadku z drugiego piętra okazały się śmiertelne. Dokładną przyczynę śmierci dziewczyny prokuratura pozna, kiedy otrzyma wyniki sekcji zwłok.
Jak powiedział nam Leszek Wojtyła, prokurator rejonowy w Trzebnicy, w związku z tym, iż ofiara zmarła, podejrzanemu mężczyzna usłyszy zarzut popełnienia zabójstwa, który jest zagrożony karą nawet dożywotniego więzienia. - W związku ze zmianą kwalifikacji czynu, również prokuratura musi wykonać dodatkowe czynności. Nic więcej nie mogę w tej sprawie w tej chwili powiedzieć.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie