Reklama

Przedwczesna radość włodarza i duma sekretarza

Sąd uniewinnia sekretarza, burmistrz się cieszy i pomawia dziennikarza, a dane na temat zawieranych umów cywilno - prawnych dalej są przed mieszkańcami ukrywane. A jakby tego było mało, prokuratura oławska w swoim uzasadnieniu wyraźnie wskazała, że podpisywane aneksy do umów z wykonawcami budzą wątpliwości co do ich autentyczności. Czy sekretarz gminy Trzebnica Daniel Buczak jest dumny, że zataił dane dotyczące umów cywilno-prawnych i być może ominie go za to kara? 

Artykuł w ramach promocji publikujemy w całości w systemie otwartym. Już dzisiaj możesz uzyskać dostęp do wszystkich treści PREMIUM. Wykup dostęp i wspieraj niezależne dziennikarstwo.

Burmistrz Marek Długozima w ostatniej Panoramie Trzebnickiej triumfalnie obwieścił, że wygrał z Danielem Długoszem w sądzie. To oczywiście brednie włodarza, który pomimo że przedstawia się jako prawnik, nie rozumie podstawowych zagadnień związanych z postępowaniem prokuratorskim i sprawą karną w sądzie. 

Wracając do radości burmistrza. Po pierwsze, to nie dziennikarz stawiał Danielowi Buczakowi zarzuty i skierował akt oskarżenia do sądu. Zrobiła to, po kilkumiesięcznym śledztwie, oleśnicka prokuratura. Burmistrz wolałby chyba, aby opinia publiczna nie dowiedziała się, iż to prokurator prowadzący tę sprawę uznał, kierując akt oskarżenia do sądu, że Daniel Buczak popełnił przestępstwo. Nie zrobił tego przecież Daniel Długosz.

Daniel Buczak twierdzi, że Gmina Trzebnica dysponuje jedynie takim rejestrem umów cywilno - prawnych. Jak widać, nie ma tam numeru umowy czy kwoty za jaką została wykonana.

Po drugie, kompletną bzdurą i idiotyzmem jest stwierdzanie Długozimy, że prokuratura postawiła zarzuty Buczakowi pod naciskiem redaktora. Chyba burmistrz kompletnie nie wierzy w działanie struktur naszego państwa (w tym w niezależność prokuratury) albo przecenia moce sprawcze redaktora Długosza...  

A teraz poważnie. Sąd Rejonowy uznał winę i skazał Daniela Buczaka na grzywnę. Wszystko to odbyło się po wniesieniu przez prokuraturę aktu oskarżenia. Jednak kilka dni temu Sąd Okręgowy zmienił wyrok i Buczaka uniewinnił. O co chodzi?

Po pierwsze nie mamy jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku (a jestem bardzo ciekaw jakie były argumenty sądu), bo uzasadnienie ustne było tak ogólnikowe, że właściwie niejasne było, dlaczego sąd ów wyrok zmienił. 

Po drugie warto skupić się na samej sprawie i pokazać z czego tak naprawdę cieszy się burmistrz Długozima. Odpowiedź na ostatnie pytanie jest prosta.

Po trzecie w samorządowej gazetce napisano, że sąd zasądził na rzecz burmistrza jakieś pieniądze i że rzekomo ich nie wpłaciłem. To kolejne kłamstwo, bo w sprawie nie występował burmistrz tylko osoba prywatna Marek Długozima, a sąd zasądził jedynie zwrot kosztów procesu, czyli chodziło o pokrycie kosztów wydanych na prawnika. Notabene Długozimę reprezentowała ta sama kancelaria, która za około 10 tysięcy złotych miesięcznie obsługuje gminę. Jak dla mnie, to klasyczny konflikt interesów, o aspekcie etycznym nawet nie wspominam.

Teraz burmistrz cieszy się z tego, że do dzisiaj nie udostępnił pełnej informacji o umowach cywilno - prawnych, jakie gmina zawierała. Dlaczego? Bo po uchyleniu 4 decyzji burmistrza przez SKO, w których odmawiał nam udostępnienia rejestru umów cywilno - prawnych, po przegranych przez burmistrza sprawach w WSA i NSA i po tym, jak Długozima z gminnej kasy zapłacił grzywnę w wysokości 1000 zł, teraz Sąd Okręgowy stwierdził, że sekretarza należy uniewinnić, bo przecież pokazał redaktorowi jakiś wydruk, na którym odręcznie napisano, że jest to rejestr umów cywilno - prawnych. 

Przypomnijmy, że tak sporządzony dokument zawierał nazwę kontrahenta, datę zawarcia i opis zadania, ale… nie zawierał kwoty umowy. Czyli nie wiadomo było jaka jest wartość danej umowy. Sąd nie wnikał w to, czy rejestr był kompletny czy nie, a jedynie stwierdził, że po wielu miesiącach coś tam jednak udostępniono.

Co teraz robi burmistrz Marek Długozima? Otóż cieszy się z tego, że “wykiwał system prawny” obowiązujący w Polsce i przy okazji lokalną gazetę. 

Poszkodowani jednak w tym wypadku są mieszkańcy, którzy dalej nie mogą dowiedzieć się jakie były wartości umów cywilno prawnych, które gmina zawierała z różnymi podmiotami. 

Burmistrz zaciera ręce i cieszy się jak dziecko, że dalej być może uda mu się te informacje przed mieszkańcami ukrywać. Zaprawdę to wielki powód do dumy. Co możemy teraz zrobić? 

Prawdopodobnie wniesiemy kasację od tego orzeczenia. Możemy też wystąpić z kolejnymi wnioskami i po prostu zażądać wglądu w każdą z umów z osobna i wtedy sami poznamy ich wartość i uzupełnimy przekazany nam przez gminę rejestr, który tych informacji nie zawierał.

Odsłaniamy rąbek tajemnicy

Na koniec chcę także poinformować, że prokuratura oławska w jednej ze spraw dotyczących sekretarza umorzyła postępowanie wobec Daniela Buczaka. Jednak w uzasadnieniu do tego  postanowienia, wskazała na szereg nieprawidłowości, które obecnie prowadzone są w osobnym postępowaniu przez Prokuraturę Okręgową we Wrocławiu. 

Prokurator wskazała, między innymi, że: 

“analiza zabezpieczonej dokumentacji dotyczącej inwestycji (chodzi o zasypany przed SP nr 1 parking - przyp. red) wskazuje, że Gmina jako inwestor naruszyła szereg przepisów przy jej realizacji. Spowodowało to interwencję zarówno Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, jak i Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Przede wszystkim przed budynkiem szkoły przeprowadzono, bez zezwolenia konserwatorskiego remont nawierzchni, wykonano utwardzony parking. Konserwator (...) wstrzymał prace (...) Nowy parking rozebrano, a częściowo zasypano. (...) prace (...) wykonano nie tylko bez zezwolenia, ale też bez dodatkowego zlecenia, aneksu, czy kosztorysu.”

Dalej prokurator opisuje, że Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu prowadzi śledztwo, “którego przedmiotem jest szereg nieprawidłowości w zarządzaniu finansami Gminy, zwłaszcza przy realizacji inwestycji (...) Przedmiotem śledztwa jest w szczególności rozliczenie prac związanych z budową, a potem rozebraniem parkingu przed szkołą. W Urzędzie nie ujawniono jednak dokumentów niezbędnych do tego rozliczenia, w tym kosztorysu, którego w ogóle nie sporządzono.”

Dalej czytamy, że: 

“Zastrzeżenia budzi również umowa zawarta między wykonawcą - Zakład Murarski Kazimierz Zając, a podwykonawcą BRUKARSTWO Marek Krzak. Istnieje uzasadnione podejrzenie, iż została sporządzona na potrzeby kontroli (niezależnie od tego, że umowa z inwestorem przewidywała obowiązek zgłoszenia podwykonawcy którego nie dokonano). Aneksy umów podpisywano w oparciu o notatki lub porozumienia - uzgodnienia, których autentyczność również budzi wątpliwości”. 

Tyle jeśli chodzi o wskazania prokuratury co do różnych nieprawidłowości. Na końcu prokurator wskazuje, że podczas przesłuchania Daniel Buczak zeznał, że nie miał świadomości, że przekazana do wglądu dokumentacja była niekompletna, a “pewnych dokumentów w ogóle nie sporządzono, więc nie mógł ich udostępnić”

Dodajmy, że te dokumenty były niezbędne do rozliczenia prac i wypłacenia pieniędzy dla wykonawcy. Ta decyzja prokuratury i jej uzasadnienie wprawdzie umorzyły śledztwo przeciwko Buczakowi w zakresie nieudostępnienia dokumentów, ale pokazały, że w gminie dokumentów po prostu nie było. Czy potem mogły zostać “dorobione”? Uzasadnienie wskazuje, że między innymi i te wątki sprawdzane są w śledztwie, które od wielu miesięcy prowadzi Prokuratura Okręgowa. Więc chyba radość Długozimy i zwątpienie w niezależność prokuratury jest przedwczesna... 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do