Reklama

Co się dzieje w Domu Dziecka? Wulgaryzmy, brak zasad i ... jedzenia

07/11/2016 11:10
Jutro, na komisji Rady Powiatu radni mają omawiać sytuację, jaką opisali kontrolerzy wojewody, podczas sprawdzania domu dziecka wiosną tego roku. Poniżej przedstawiamy artykuł, który został opublikowany po tym, jak dotarliśmy do wyników kontroli. Zamieszczamy również pełny tekst raportu, a także to, jak ustosunkowali się do niego dyrektorzy.
Kolejny raz kontrolerzy z wydziału polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego odwiedzili obornicki Dom Dziecka. W raporcie pokontrolnym są druzgocące uwagi: wobec wychowanków miała być stosowana przemoc w postaci krzyku i popychania, wulgaryzmów, wychowankowie nie chodzili do szkoły, a mimo tego otrzymywali nagrody, na które placówki nie było stać.

Z raportu pokontrolnego wynika, że pomiędzy 5 maja a 7 czerwca 2016 roku Urząd wojewódzki otrzymał informacje o rzekomych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Domu Dziecka w Obornikach Śląskich. Informacje te miały pochodzić od Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w Warszawie. W związku z tym, do Domu Dziecka, w połowie czerwca zostali wysłani przez wojewodę kontrolerzy.
Podczas badania sytuacji urzędnicy stwierdzili, że starosta trzebnicki Waldemar Wysocki, wyraził zgodę, dopiero co powołanej dyrektor, Renacie Milczanowskiej na pracę w placówce w... godzinach popołudniowych, na okres od 11 kwietnia do 24 czerwca. Kontrolerzy zauważyli także, że niekiedy zdarzało się, że zamiast dwóch wychowawców, w nocy, w placówce był tylko jeden. Kontrolerzy przeprowadzili ankietę, z której wynikało, że część podopiecznych doświadczała wulgaryzmów, a także popychania przez wychowawców.

CAŁY TEKST DOSTĘPNY PO ZALOGOWANIU.
REJESTRACJA

[loggedin]

"Wyniki ankiety wskazują, że w Domu Dziecka zdarzały się sytuacje trudne i konfliktowe, w których wychowawcy przekraczali swoje kompetencje i reagowali w sposób nieodpowiedni" - czytamy w raporcie. W wystąpieniu pokontrolnym znalazł się również fragment:

"Z chwilą objęcia obowiązków dyrektora pani Renata Milczanowska stwierdziła, że w Placówce nie obowiązują żadne zasady, reguły i normy funkcjonowania i zachowania wychowanków. Podejmując wspólnie z pracownikami i wychowankami próby ustalenia jakichkolwiek zasad i norm spotkała się ze stwierdzeniem, że "rządzą tutaj zasady Roberta". Były dyrektor Robert Korytkowski wprowadził zasadę zwracania się per "ty" do wszystkich pracowników i dyrektora, co nie znajduje żadnego uzasadnienia w realizacji procesu wychowawczego. Pan dyrektor gratyfikował wychowanków wspólnymi wyjazdami na basen, do sauny, na mecze i do galerii handlowych, mimo iż wielu z nich nie realizowało obowiązku szkolnego oraz nie przestrzegało jakichkolwiek obowiązków wynikających z faktu zamieszkiwania w Placówce. W tym okresie wychowankowie mieli kupowaną drogą markową odzież oraz uczestniczyli w wyjazdach na mecze i turnieje, których koszty znacznie przewyższały możliwości finansowe placówki".

 





W ankiecie przeprowadzonej przez kontrolerów uczniowie napisali, że nie mają zajęć pozalekcyjnych. Dyrektor Milczanowska odpowiedziała, że faktycznie tak jest, "w związku z wysokimi kosztami wygenerowanymi w okresie pełnienia funkcji dyrektora Placówki przez Roberta Korytkowskiego, obecnie jest zmuszona podejmować decyzje ograniczające wydatki m.in. na organizację czasu wolnego, co spotyka się z niezadowoleniem wychowanków".
Kontrolerzy wskazali 6 nieprawidłowości: wskaźnik zatrudnienia wychowawców był niezgodny z obowiązującymi przepisami prawa; prawa dziecka w zakresie ochrony przed poniżającym traktowaniem i karaniem nie były przestrzegane; brak organizacji regularnych zajęć pozalekcyjnych i rekreacyjno - sportowych dla wychowanków; nie wszyscy wychowankowie Placówki realizowali obowiązek szkolny w roku szkolnym 2015/2016; a placówka na bieżąco nie współpracowała ze szkołami, do których zapisani byli wychowankowie; niewłaściwa organizacja wydawania posiłków w godzinach popołudniowych powodowała, że nie wszyscy wychowankowie mieli do nich dostęp.
Kontrolerów zaniepokoiło także zarządzenie prowadzone w placówce. Jak czytamy w wystąpieniu pokontrolnym chodziło dokładnie o "wprowadzenia przez dyrektora zakazu wzywania do placówki pogotowia ratunkowego lub policji w sytuacjach zagrażających życiu lub zdrowiu wychowanków ze względu na "dobre imię placówki"".
Jak czytamy w raporcie, w związku z tym "poproszono wychowanków o wypisanie znanych im powodów wzywania policji lub pogotowia ratunkowego i uzyskano następujące: powrót wychowanka do placówki po godzinie 22:00 będącego pod wpływem alkoholu lub narkotyków, ucieczki wychowanków, konflikty między wychowankami i wychowawcami, kradzieże, samookaleczenia oraz próba samobójcza. Pani Milczanowska złożyła również oświadczenie, że poinformowała wychowawców o konieczności bezwzględnego wzywania odpowiednich służb w sytuacjach kryzysowych".
 Kontrolerzy sprawdzali także, czy prawdą jest, że ograniczono lub uniemożliwiano wychowankom kontakty z rodzicami i innymi osobami bliskimi oraz wydawano niewystarczające ilości jedzenia, a podwieczorki wydawano tylko w nagrodę.
Kontrolerzy dali Renacie Milczanowskiej 6 zaleceń i nakazali ich natychmiastową realizację.
Podczas komisji budżetowej starosta trzebnicki zapowiedział, że zostanie ogłoszony konkurs na dyrektora. Gdy radni dopytali kiedy, powiedział, że w czwartek (29 września).
"Nabór na stanowisko Dyrektora Domu Dziecka w Obornikach Śląskich" został ogłoszony w poprzedni czwartek, a chętni mogą się zgłaszać do 31 października.


















Dlaczego dyrektorzy nie chcą się wypowiadać?


W związku z wystąpieniem pokontrolnym, poprosiliśmy zarówno byłego dyrektora Roberta Korytkowskiego i obecną - Renatę Milczanowską o komentarz. Jak się okazało, dyrektorzy najpierw udzielili odpowiedzi, potem jednak...






Roberta Korytkowskiego zastaliśmy w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Kiedy powiedzieliśmy, że chcielibyśmy uzyskać komentarz do zarzutów, jakie pod jego adresem, w obecności kontrolerów sformowała obecna dyrektor, odpowiedział, że 2 lipca przesłał do niej pismo, w którym domagał się sprostowania informacji. Obiecał, że pismo prześle także nam, abyśmy mogli zestawić je na naszej stronie internetowej z raportem pokontrolnym. Zamiast tego przesłał jednak oświadczenie: "Co do pytań stawianych a dotyczących funkcjonowania Domu Dziecka za okres w którym byłem Dyrektorem w/w Domu ponownie informuję, iż praca w jednostkach pomocy społecznej wymaga szczególnej wrażliwości i komentowanie jej w środkach masowego przekazu jest bardzo szkodliwe zarówno dla beneficjentów jak i pracowników sektora pomocy społecznej. Mając to na uwadze, po raz kolejny informuję, iż na wszelkiego rodzaju pytania związane z pracą w w/w jednostkach odpowiadam przełożonym oraz organom sprawującym nadzór nad działalnością jednostki".Zapytaliśmy dlaczego nie chce udostępnić pisma o którym wspomniał, odpisał, że nie może go wysłać."Złamałbym zasadę, którą się kieruję od samego początku mojej pracy zawodowej. Pismo wysłałem do pani dyrektor 2 sierpnia, a do wiadomości dostali: Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Obywatelskich, MRPiPS, Dolnośląski Urząd Wojewódzki oraz PCPR w Trzebnicy" - napisał i dodał, że chce zaznaczyć, iż poprzedni dyrektor Domu Dziecka, pan Bogdan Sapkowski nie został zwolniony dyscyplinarnie.W poprzedni piątek udało się nam dodzwonić do Renaty Milczanowskiej. Obecna dyrektor przyznała, że w godzinach dopołudniowych pracuje w szkole w Wołowie, ale nie ma to wpływu na jej pracę w Domu Dziecka, ponieważ w takiej placówce praca odbywa się przez całą dobę. Mówiła także, że nie chce oceniać poprzedniego dyrektora, ale na podstawie dokumentów, twierdzi, że popełniono błędy w gospodarce finansowej i przez to ma teraz problemy z zapewnieniem dzieciom zajęć pozalekcyjnych. Dodała także, że musiała zakupić dwa komputery, bo były one potrzebne dzieciom do odrabiania lekcji. Dodała, że zastanawia się, czy weźmie udział w konkursie na dyrektora placówki. Udzieliła jeszcze wielu innych informacji i poprosiła o autoryzację tekstu. Po przesłaniu tekstu mailowo poinformowała nas, że nie zgadza się na jego publikację. Zarzuciła, że "znajduje się w nim wiele nieścisłości oraz sformowań, których nie użyłam. Udzieliłam Pani krótkiej telefonicznej informacji, a nie wywiadu". Poprosiliśmy zatem o naniesienie poprawek, a kiedy nie otrzymaliśmy odpowiedzi o pilny kontakt. Mimo kilkudziesięciu prób "złapania" pani dyrektor w placówce, nie udało się nam z nią ponownie skontaktować.


 

 

[/loggedin]

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do