
JESTEŚMY Z VENUS - FELIETON
Nasza Kocia Góra już nie jest ta sama. Zastanawiam się, czy to, że pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia znaleziono tam ślady bytowania człowieka z gatunku homo erectus było dla niej dobre. Było to arcyważne odkrycie polskich archeologów. Tylko, że archeolodzy znaleźli co mieli znaleźć i wyjechali. Pozostała po nich dziura w ziemi, a konkretnie w "kociaku". I tyle.
Dla mieszkańców niewiele to znaczyło. Paleolityczne znaleziska na Kociej Górze niewiele zmieniły w ich postrzegania góry, która była dla nich miejscem rekreacyjnym, dzikim wzgórzem, gdzie można było iść na spacer, spotkać bażanty, zające, sarny. Znaleźć bogactwo roślin - traw, ziół, drzew i krzewów. Wiosną dzieciaki zbierały tam fiołki, latem zapach dzikich kwiatków roznosił się na całą okolicę, jesienią podziwiało się widok Trzebnicy otulonej żółto-czerwono-brązową roślinnością. Najfajniej jednak było zimą. Wraz z pierwszym śniegiem pojawiali się na "kociaku" saneczkarze i narciarze w różnym wieku. W dzień szalały dzieciaki i nastolatki, wieczór i noc należały do starszej młodzieży. Zjeżdżało się na tym, co kto miał, a jak nie miał to i foliowy worek się nadał. Kocia Góra żyła. dawno temu były tam festyny, które niektórzy pamiętają do dziś, a lata dziewięćdziesiąte należały do czarownic, które miały tam swoje zloty, a mieszkańcy miasta, przy okazji, świetną zabawę. A potem wszelka organizacja stała się niepoprawna politycznie i Kocia Góra umarła.
Wiele lat po paleolitycznym odkryciu dokonanym przez profesora Burdukiewicza pojawiła się koncepcja urządzenia na "kociaku" parku. No i świetnie, tylko, że nikt nie zapytał mieszkańców, co tam chcieliby mieć. Ktoś stworzył projekt, ktoś inny za to zapłacił (oczywiście z publicznych pieniędzy. No i w świat poszła wizualizacja (dostępna oczywiście na stronach internetowych). Kto był bardziej nowoczesny - mógł sobie obejrzeć. Jakieś dziwne było to wszystko. Schodki, alejki, pomościki widokowe wychodzące na podkopane zbocze. I informacja, że tu znaleziono ślady homo erectusa. Kto miał wyobraźnie, mógł sobie to wyobrazić, bo artefakty zabrali archeolodzy. Nikt nie słuchał głosu mieszkańców, z których wielu prosiło, żeby górę zostawić w stanie dzikim. Dbać tyko, żeby nie zarosła. Od czasu do czasu skosić i uporządkować drzewostan i krzewy.
Dzisiaj na Kocią Górę zaglądają spacerowicze. Panorama miasta widoczna ze szczytu nadal jest atrakcją turystyczną. Po kolei realizowane są etapy, jak to się ładnie i nowomodnie nazywa, rewitalizacji tego miejsca. Pomiędzy kolejnymi turami prac "park" jest zaniedbany i nic się tam nie dzieje. Dzisiaj trudno tam zobaczyć bażanta, czy zająca. Coraz mniej ptaków tam śpiewa. Rośliny tylko, pomimo okazjonalnie intensywnych prac, nie dały się wytrzebić i corocznie wychodzą spod ziemi. Ale też ich jest coraz mniej.
Może to i dobrze, że rewitalizacja tak się ślimaczy. Może, zanim "kociak" zostanie do końca uwięziony w okowach nowoczesnych koncepcji, zmieni się moda i ktoś dostrzeże wreszcie, że największym atutem tego miejsca jest dzikość. I może następna koncepcja rewitalizacji będzie zakładała tę dzikość właśnie. Przecież to jest możliwe i wykonalne. Przykładem mogą być choćby ogrody bioróżnorodności na Sąsiecznicą w Żmigrodzie.
Ewa Babska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Sąsiecznica to zalewa pobliskie uprawy babo i co najgorsze nikogo to nie obchhodzi ...
Bardzo się cieszę z wytycznych ścieżek (choć nie są najlepszej jakości) i ustawionych ławeczek. Nie do końca rozumiem ideę tablice informacyjne, które miejsce szpecą. Nie mogę się doczekać wieży widokowej, gdyż będzie to miejsce z najpiękniejszą panoramą na Trzebnice. Planowana kawiarnia jest moim zdaniem pomysłem zbędnym, bardziej odpowiednie miejsce na kawiarnie to okolice stawów - przy okazji może z miejskim szaletem, zamiast aktualnie stojących toi toi. Roślinność rzeczywiście przesadnie przy budowie ścieżek przekarczowano - szkoda! Mam jednak nadzieję że odrośnie i pojawi się również dzięki nasadzeniom na zboczu gdzie jej dotychczas brakowało. Jeśli chodzi o zwierzęta, to myślę że względem lat 80 dużo bardziej przeszkadzają im samochody wjeżdżające na kociaka od strony działek, niż cała reszta. Swoją drogą na tamtej drodze powinien być szlaban, a teren samej drogi aż do kociaka również używając modnego słowa zrewitalizowany. Pytanie też dlaczego przy budowie ścieżek nie poprowadzono ścieżki do ul. Henryka Brodatego tak jak jest wydeptany szlak, którym chodzą ludzie. Co do nart i saneczek nadal w zimie pojawiają się na górce dzieci, ale umówmy się że zimy już nie te co 30 lat temu i o terenie trzeba myśleć całorocznie a nie o 5 dniach zimy kiedy pojawia się śnieg.
A z kubeleczkow na smieciuszki co 20m tez? I oświetlenia 24/7? Ile to kosztuje?
Akurat ten teren to byle wyrobisko gliny. Z natura to ma niewiele wspolnego. Szkoda ze nie stworzono jakiejs atrakcji z prawdziwego zdarzenia, np muzeum Homo Sapiens. I np kolejki waskotorowej z Wrocławia. Moznaby liczyc na caloroczny naplyw turystow.