Reklama

Armenia i trochę Gruzji

Armenia leży na pograniczu Europy i Azji na Kaukazie Południowym. Od północy graniczy z Gruzją. O egzotycznych wakacjach opowiada Joanna, która zwiedziła te dwa kraje wraz z mężem, córką i grupą znajomych. W wyprawie towarzyszyli im dwaj zaprzyjaźnieni Ormianie, z których jeden mieszka w Polsce. Dzięki ich wiedzy oraz znajomości ludzi i zwyczajów udało się poznać lepiej ten zakątek świata oraz spotkać i nawiązać znajomość z mieszkańcami.

Gruzja wyszła przy okazji

- W planach była podróż do Armenii. Gruzja wyszła niejako przy okazji, bo lecieliśmy samolotem do Tbilisi, a skoro już tam byliśmy, to postanowiliśmy ją też zobaczyć. Przejechaliśmy wzdłuż drogi wojennej aż do Kazbeku. Tbilisi to bardzo specyficzne, ale bardzo ładne miasto. W drodze do Kazbeku sama roślinność i ukształtowanie terenu powoduje, że dosłownie co kilkanaście, czasem kilkadziesiąt kilometrów zmienia się krajobraz. Jest bardzo różnorodny. Byliśmy w okresie wakacyjnym w lipcu, podobno najpiękniej jest wiosną. Wrażenia niezapomniane. W Gruzji spędziliśmy tylko dwa dni, potem przekroczyliśmy granicę z Armenią i przejechaliśmy ten kraj w 12 dni.

Komunikacja w tym kraju nie jest droga. Nawet wynajęcie auta też nie rujnuje budżetu. Armenię można zresztą zwiedzać na różne sposoby. Bardzo popularne są marszrutki, czyli przejazdy busami. Nawoływacz wyławia pasażerów spośród tłumu turystów. Autobusik ma jakąś godzinę odjazdu, ale nie odjedzie, dokąd wszystkie miejsca nie zostaną zajęte. To dobry sposób, bo kolej w tym kraju jest słabo rozwinięta. W samym Erywaniu można jeszcze pojeździć trolejbusem.

- My poruszaliśmy się po Armenii samochodem z zaprzyjaźnionymi Ormianami, którzy byli jednocześnie naszymi przewodnikami. To chyba najbardziej korzystna forma zwiedzania, bo to byli ludzie z ogromną wiedzą. Dlatego, że byliśmy z ludźmi, którzy tam mieszkają mieliśmy okazję poznać Armenię z innej strony, głębiej. Kilkanaście kilometrów po przekroczeniu granicy zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym w Kanionie Debetu, aby zjeść owoce. Podjechało auto, nasi przewodnicy zaczęli się witać z pasażerami. Okazało się, że my jedziemy oglądać monastyry Haghpat oraz Sanahin, a w jednym z nich ma być ślub znajomych naszego przewodnika. Wesele było w tym samym hotelu w którym się zatrzymaliśmy i zostaliśmy na nie zaproszeni. Szybko zorganizowaliśmy jakiś prezent. Byliśmy na ślubie, potem na weselu. Wesele wygląda trochę inaczej niż w Polsce. Pierwszy jest taniec panny młodej, która tańczy dla męża i rodziny, a całą ceremonię prowadzi wodzirej. Wyczytywani goście podchodzą po kolei i składają życzenia. My też oczywiście byliśmy wyczytani.

Egzotyka dla Europejczyka 

W Armenii, pomimo że jest ona małym krajem, przejechanie z punktu A do punktu B zajmuje bardzo dużo czasu. Drogi są naprawdę nie najlepszej jakości, a teren jest mocno górzysty. Stacje benzynowe są dostępne, nie ma problemu z tankowaniem auta.

- Jest bardzo dużo miejsc w zatoczkach przy drogach, gdzie można się napić kawy parzonej na miejscu i zjeść arbuza, czy inne owoce, np. morele, bo morela to w Armenii owoc wręcz narodowy. Jedliśmy też morwę prosto z drzewa, u nas ten owoc jest zupełnie zapomniany, a tam bardzo popularny. Armenia słynie również z winorośli. W okolicach Arenii mieliśmy okazję zwiedzić winiarnię, gdzie produkowane jest bardzo dobre wino. Z kolei w Erywaniu byliśmy w fabryce ormiańskiego Araratu, koniaku wytwarzanego tradycyjnie z białych winogron.

Tradycyjnym ormiańskim śniadaniem jest omlet z różnymi dodatkami. Kuchnia ormiańska, jak każda kuchnia azjatycka, kusi różnorodnością składników i egzotycznych przypraw. Chleb lawasz, w postaci bardzo cienkich placków wypiekanych w tradycyjnych piecach wkopanych w ziemię, dolma -gołąbki z ryżem w liściach winogron, dużo mięsa i bardzo dużo zieleniny. Popularna jest kolendra, praktycznie dodawana do wszystkiego. Do każdego dania dodawana jest sałatka, bardzo prosta składająca się z ogórków, pomidorów, cebuli i zieleniny. Bardzo dużo szaszłyków i potraw mięsnych, bakłażany na różne sposoby.

- Najbardziej smakował mi bakłażan nadziewany pastą orzechową z granatem. Ze słodyczy popularne jest ciasto na bazie  orzechów i miodu typu baklawa i bardzo rozpowszechnione są batony, orzech włoski zatopiony w bardzo gęstym kisielu. Można je spotkać wszędzie, na bazarach, w punktach dla turystów. Można je kupić także w Gruzji.

Kraj nie jest bogaty, ale ...

W Armenii widać jeszcze echa Związku Radzieckiego. Widać trochę biedy, szczególnie w mniejszych miejscowościach.  Niszczejące opustoszałe fabryki, budynki miejskie dawno nie remontowane, a jeśli już ,to tylko fasada jest odnowiona. Ale ukształtowanie terenu oraz przyroda są piękne. Nie ma wprawdzie dostępu do morza, a teren jest górzysty, ale Ormianie mają jezioro Sewan nazywane przez nich morzem. Drugim takim miejscem, które trzeba odwiedzić będąc w tym kraju, jest Dilidżan znany jako Szwajcaria Armeńska. Jest tam bardzo dużo turystów, spotyka się Rosjan, Irańczyków, Niemców i Polaków. 

Armenia jest krajem który pierwszy przyjął chrześcijaństwo. Ludzie są tu bardzo  życzliwi, bardzo gościnni, pomagają sobie, dbają o własne rodziny. Mimo, że kraj jest biedny, zarobki są niskie, to grupy mieszkańców codziennie odwiedzają restauracje, biesiadują. Spędzają mnóstwo czasu jedząc, rozmawiając, bawiąc się przy muzyce. 

- Ormianie mają zwyczaj wyjeżdżania na dacze. Tam każdy ma działkę z jakąś altanką, lepiej lub gorzej doposażoną. Weekendowe wyjazdy na daczę są bardzo rozpowszechnione, popularne jest również wynajęcie miejsca komercyjnego. Oni lubią biesiadować rodzinnie. Spędziliśmy bardzo przyjemny wieczór u rodziny ormiańskiej, do której zostaliśmy zaproszeni na kolację. Kolacja była bardzo wystawna , tam jest taka kultura jedzenia. Ormianie są bardzo gościnni, przyjmują czym mogą i jak mogą. Nocowaliśmy pod Erywaniem w domu, który był jednocześnie muzeum. Wszędzie tam były obrazy malarzy ormiańskich. Gospodynie są śpiewaczkami w operze, a gospodarz prowadzi naukę garncarstwa. Czasami przyjeżdżają wycieczki tylko na te pokazy, my mieliśmy okazję tam nocować i przyjrzeć się wszystkiemu z bliska.

Armenia - dobre miejsce na wakacje.

Armenia jest dla turysty tanim krajem. Przejazdy, noclegi, wyżywienie mają niższą cenę niż w naszym kraju. Standard hoteli jest porównywalny z naszym, można również zatrzymać się w jeszcze tańszym hostelu, albo w prywatnych mieszkaniach. Może być mały problem ze znalezieniem miejsca w restauracji, bo popołudniami przesiadują w nich godzinami całe rodziny Ormian. I nie bójmy się zajrzeć do nieciekawie wyglądającego lokalu, bo tam panuje zasada, że im gorzej z wierzchu, tym lepsze jedzenie w środku. Ceny w sklepach są również bardzo przystępne. Drogie są towary z zachodu, ale za miejscowe produkty płaci się niewiele, dla porównania armeński koniak kosztuje tyle, co zachodni jogurt. 

Pogoda jest tam bardzo różna. Sam Erywań położony jest w dolinie rzeki Hrazdan i jest tam bardzo gorąco. W lipcu temperatury osiągają 40 stopni Celsjusza, ale im wyżej tym chłodniej. Sam lipiec nie jest więc najlepszą porą na zwiedzanie samego Erywania, lecz w górach powietrze będzie rześkie. Zawsze zresztą można zorganizować wyjazd w chłodniejszej porze roku.Będąc w Armenii trzeba koniecznie zwiedzić monastyry, których jest bardzo dużo. Wystrój ich jest raczej surowy, chociaż zdarzają się świątynie wręcz kapiące od złota. Zadziwia natomiast akustyka, nawet kiedy śpiewa kilka osób, to ma się wrażenie słuchania kilkudziesięcioosobowego chóru. Do położonego w górach kompleksu Tatew można dojechać najdłuższą na świecie kolejką linową liczącą 5,752 m.

- Widok jest niezapomniany. Przejażdżka trwa około 15 minut i zapewnia cudne widoki na całą okolicę. W najwyższym punkcie wagonik wznosi się na wysokość ponad 300 m. Dobrym punktem wypadowym w zwiedzaniu Tatewu jest miasto Goris, gdzie również można udać się do zespołu wykutych w skale jaskiń, czy wyruszyć do Górskiego Karabachu. Kolejnym ormiańskim klasztorem godym polecenia, który zwiedziliśmy jest położony w wąwozie rzeki Arpa i otoczony pięknymi rdzawo czerwonymi skałami klasztor Norawank. Sceneria jest naprawdę zacna. W skład kompleksu Norawank wchodzą dwie główne struktury: Kościół Matki Boskiej i Kościół św. Jana Chrzciciela oraz, dodana później, boczna Kaplica św. Gregora wraz z kilkoma ocalałymi chaczkarami (ormiańskie kamienne płyty lub pomniki nagrobne upamiętniające szczególne wydarzenia). Inny piękny monastyr u podnóża biblijnej Góry Ararat, który nas zachwycił to Khor Virap.

Najwyższym szczytem Armenii jest Aragats - masyw wulkaniczny, oddalony od stolicy kraju o około 60 kilometrów. Składa się z czterech wierzchołków, z czego najwyższy, północny ma wysokość 4090 m n.p.m. Trekking można rozpocząć z wioski Aragats albo jeziora Kari, które położone jest 3185 m n.p.m.

Co turysta zobaczyć powinien

 - Warte polecenia jest muzeum piśmiennictwa w Erywaniu, można tam znaleźć starodruki, jedna książka, bardzo stara napisana jest w języku polskim. Warto wybrać się na Kaskady, czyli główną atrakcję miasta, skąd widok na miasto i okolicę jest imponujący. Znajduje się tam również muzeum z wieloma dziełami sztuki oraz punkty widokowe na poszczególnych poziomach. Poza tym polecam udać się na wieczorny spacer na Plac Republiki, zajrzeć do Katedry św. Grzegorza Oświeciciela czy Błękitnego Meczetu. Na jednodniową wycieczkę polecam udać się do Klasztoru Geghard wpisanego na listę UNESCO z przystankiem w Garni, gdzie znajduje się jedyna w swoim rodzaju świątynia z przełomu I/II wieku.

  Trzeba też odwiedzić przesycone podniosłą atmosferą Muzeum Ludobójstwa Ormian upamiętniającego eksterminację ludności ormiańskiej w Imperium Osmańskim w czasie I wojny światowej, w latach 1915–1917. Nikt nie wie, ilu ludzi wówczas zginęło, szacuje się, że mogło to być nawet 1,5 mln osób . Obok budynku jest park, w którym odwiedzające Erywań głowy państwa sadzą drzewka będące  symbolicznym wyrazem solidarności z ormiańskim narodem. Są tam również drzewka posadzone przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Wałęsę.

Pisząc o Armenii nie można zapomnieć o jej mieszkańcach, ludziach przyjaznych, szczerych, otwartych i bardzo gościnnych. Sami nie mając wiele, ugoszczą przybyszy z iście ormiańskim ogniem, a wspomnienie wspólnych biesiad pozostanie w pamięci najdłużej. 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do