
Prokuratura i policja zajęły się autorami tekstów o fikcyjnym zatrudnieniu Anny Morawieckiej w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy. Dochodzenie dotyczy rzekomego ujawnienia tajemnicy dziennikarskiej.
Kilka dni temu do „Nowej Gazety Trzebnickiej” przyszło pismo z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu z prośbą o dostarczenie egzemplarza gazety z 24 kwietnia. Właśnie wtedy ukazał się pierwszy z serii tekstów dziennikarzy “Wyborczej” i “NGT” o fikcyjnym zatrudnieniu Anny Morawieckiej w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy.
Z treści pisma wynika, że prowadzone jest dochodzenie – pod nadzorem Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu - o przestępstwo z Ustawy Prawo Prasowe. Za rzekome ujawnienie “prawem chronionych interesów osób trzecich”, o których dowiedzieliśmy się w czasie zbierania materiałów do tekstu, grozi kara ograniczenia wolności (czyli prac społecznych).
O jakie interesy miałoby chodzić, w piśmie nie ma słowa. Prowadzący dochodzenie funkcjonariusz informuje za to, że dostał z prokuratury polecenie przeprowadzenia “oględzin” egzemplarza gazety.
„Wyborcza” spytała w biurze prasowym prokuratury o to dochodzenie.
[paywall]
Odmówiono nam informacji o sprawie. W czerwcu br., w jednym z wpisów na Facebooku, Anna Morawiecka poinformowała, że złożyła na nas doniesienie do prokuratury.
Nasz dziennikarski serial, opisujący niejasne okoliczności zatrudnienia i pracy siostry premiera, zaczął się we wrześniu 2022 r. od tekstu o manipulowaniu śledztwem w sprawie nieprawidłowości w trzebnickim Urzędzie Miasta.
Marcin Rybak z „Wyborczej” i Daniel Długosz z „NGT” napisali, że sprawę odebrano prokuratorowi, który chciał stawiać zarzuty propisowskiemu burmistrzowi Markowi Długozimie, a potem go zdegradowano. A w śledztwie, przeniesionym do Opola, do dziś nikomu nie postawiono zarzutów.
Od kwietnia br. opublikowaliśmy serię tekstów, w których opisaliśmy okoliczności zatrudnienia Anny Morawieckiej w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy. W kwietniu i maju 2019 r. pracować miała na umowę – zlecenie, a potem na umowę o pracę – na bardzo niskim stanowisku pomocy administracyjnej, z pensją 2,4 tys. zł na rękę. Równocześnie była zatrudniona na pełnym etacie jako wicedyrektorka Wrocławskiego Domu Literatury.
Sama Anna Morawiecka i burmistrz Długozima twierdzą, że pracowała i zajmowała się załatwianiem dla Trzebnicy statusu uzdrowiska oraz nadzorowaniem przygotowań do odwiertu, który ma doprowadzić odkrycia źródeł wód geotermalnych. A jej pracę przerwała poważna choroba.
Ale nie znaleźliśmy nikogo, kto widziałby siostrę premiera w pracy. Nie odpowiedziano nam nawet na tak proste pytania, jak numer gabinetu, w którym miała swoje biurko, oraz to jak godziła pracę w Trzebnicy z funkcją wicedyrektorki Wrocławskiego Domu Literatury.
5 lipca ujawniliśmy, że Anna Morawiecka była potrzebna burmistrzowi bardziej jako lobbystka i siostra szefa rządu, a nie ekspertka od geotermii czy uzdrowisk. Gmina ma bowiem problem z działkami, które otrzymała za darmo od agencji rolnej. Miała na nich zbudować przychodnia, szkoła z przedszkolem i hala widowiskowo-sportowa, ale termin minął, a inwestycji nie ma. Podległy rządowi Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa zażądał wyjaśnień i albo gmina zwróci działki, albo będzie musiała zapłacić za nie 4,5 mln zł.
O działki pytało CBA. Decyzje urzędników agencji rolnej, dotyczące Trzebnicy, bada też prokuratura razem z policjantami z dolnośląskiej komendy wojewódzkiej.
Skutkiem naszych tekstów są już dwa śledztwa, był też akt oskarżenia w sądzie. Ale żadne postępowanie nie dotyczy ujawnionych przez nas nieprawidłowości, dotyczą bowiem naszych publikacji.
Anna Morawiecka złożyła przeciwko dziennikarzom „Wyborczej” i „NGT” prywatny akt oskarżenia we wrześniu 2022 r. Jej zdaniem insynuowaliśmy, że to za jej sprawą zablokowano śledztwo w sprawie burmistrza. Data wpływu do sądu aktu oskarżenia - 20 października 2022 r. - jest taka sama jak data wniosku, jaki złożyliśmy w gminie Trzebnica. Zażądaliśmy ujawnienie umowy – zlecenia zawartej z siostrą premiera w kwietniu 2019 r. Akt oskarżenia trafił do nas szybciej niż odpowiedź na nasz wniosek.
Sąd umorzył sprawę bez procesu. “Gdyby interpretować przepisy prawa tak jak oskarżająca dziennikarzy, to baliby się cokolwiek napisać i społeczeństwo byłoby pozbawione informacji” – tak sąd uzasadniał swoją decyzję.
Prokuratura Okręgowa w Legnicy wszczęła zaś śledztwo, które ma ustalić, kto informował nas o blokowaniu śledztwa w sprawie burmistrza. Co się w tej sprawie dzieje, nie wiemy. Jeden z informatorów ostrzegał dziennikarza “Wyborczej”, że rozważano złożenia w sądzie wniosku o zgodę na założenie mu podsłuchu.
Daniel Dlugosz, Marcin Rybak "Gazeta Wyborcza"
Współpraca Joanna Urbańska - Jaworska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zawsze wolna prasa, prawda, niezależni dziennikarze zawsze zwyciężali izwycieżą. Żadne sytuację tego nie zmienią. Wręcz odwrotnie to daje dziennikarzom więcej sił i dobrej determinacji. Wolna prasa i Wolność słowa to wartości najważniejsze w życiu. ..
Wyborcza najgorszy szmatławiec ,którego nikt poważny nie czyta nawet młode pokolenie nie wie co to jest .Skradli tytuł niegdyś solidarności piszą właściwie do swojego klanu ,przez tyle lat zdołali tyle zrobić że cofają się do tyłu , to przynajmniej to co na dobre im wyszło ..Nie kwapią się pisać o patologi wśród dziennikarzy , artystów ...a takie istnieją dobrze że internet istnieje i można coraz częściej i więcej dowiedzieć na ten temat ,szkoda słów,.
Przecież dziennikarze są od tego aby nagłaśniać takie rzeczy.
Białoruś
Brawa dla dziennikarzy!
Oczywiście wielkie brawo dla dziennikarzy. Przecież zawsze wolna, niezależna prasa patrzy władzy na ręce i działa w interesie społeczeństwa i ludzi. Władza, która próbuje zwalczać wolną prasę i wolność słowa zawsze przegra. Im władza jest mniej demokratyczna tym bardziej boi się krytyki i wolnej pras oraz ludzi.. Brawo Gazeta Nowa.
I Głosujecie na PIS będzie ją na Węgrzech i Białorusi a ludzie przestają się za te marne talary które im partia daje
A jak jest na Węgrzech ??ktoś był moze wie?
Jak napisano: Dziennikarze, nie znacie dnia ani godziny....
Nikt nikogo nie zastraszy. Ci dziennikarze mają kręgosłup, zasady i morale. Można tylko zastraszyć ludzi bez charakteru, tchórzliwy i bojących się. Ale tacy ludzie nigdy nie są i nie będą ludźmi wolnymi a tym bardziej dziennikarzami. Oni się będą zawsze wszystkiego bać. To jest ból i dramat takich ludzi.
Nikt nikogo nie zastraszy. Ci dziennikarze mają kręgosłup, zasady i morale. Można tylko zastraszyć ludzi bez charakteru, tchórzliwych i bojących się. Ale tacy ludzie nigdy nie są i nie będą ludźmi wolnymi a tym bardziej dziennikarzami. Oni się będą zawsze wszystkiego bać. To jest ból i dramat takich ludzi.
Trzebnica-Białoruś, Długozima-Łukaszenka
Wszystko zło przeminie. Wróci demokracja i normalność.
Komentator upadający autorytet to jest naszym zdaniem właśnie przykład człowieka oderwanego od rzeczywistości popierajacego kończącą się i upadającą władzę. Jak można też robić takie błędy rzeczowe pisząc cofać się do tyłu.
Komentator upadający autorytet to jest naszym zdaniem właśnie przykład człowieka oderwanego od rzeczywistości popierajacego kończącą się i upadającą władzę. Jak można też robić takie błędy rzeczowe pisząc cofać się do tyłu.
kom. pisze na trzeżwo i ma rację całkowitą , kiedy pismo nie rozwija się ,nie pozyskuje nowych klientów to tym samym cofa się .To nic nowego komentator nie wymyślił bo tak jest od wieków .