
Tysiące ludzi, setki samochodów do tego mnóstwo dzieci. Sytuacja na granicy jest coraz trudniejsza. To co widzimy przeraża, ale jednocześnie widzimy, że ludzie chcą pomagać uciekającym przed wojną Ukraińcom.
Na granicę ukraińsko - słowacką przyjechaliśmy po południu w poniedziałek. Mieliśmy odebrać znajomą z Ukrainy oraz jej rodzinę. Na miejscu okazało się, że to nie takie proste. Na przejściu granicznym w miejscowości Vysne Nemecke panuje chaos.
Po ukraińskiej stronie, ludzie w samochodach z małymi dziećmi, stoją po kilka dni. Najgorzej jest w nocy, bo temperatura spada do minus 3, minus 5 stopni. Dzieci są coraz bardziej wymęczone i jak przekazała nam znajoma powoli tracą siły. Oni również są wyczerpani, a kolejka posuwa się w tempie 500 - 600 metrów na dzień.
Lena, która przeszła granicę pieszo mówiła nam, że samochodów jest mnóstwo, a korek ciągnie się na 10 kilometrów. Ona odprawiła się szybko bo w około 30 minut, ale tylko dlatego, że była pieszo. Teraz jedzie dalej do Wiednia, a potem do Włoch, gdzie studiuje.
Tymczasem naszej znajomej i jej rodzinie nie udało się wczoraj przekroczyć granicy. Rano około 6.00 napisała, że ma jeszcze 400 metrów. Martwi się o kondycję malutkich dzieci, ale dodała, że odwrotu nie ma. Dodała, że w ciągu godziny około 10 samochodów przejeżdża granice. Cały czas podjeżdżają autobusy z dziećmi, które wpuszczane są bez kolejki...
Cały reportaż z granicy przeczytacie Państwo w najbliższym numerze Nowej Gazety Trzebnickiej
Poniżej zdjęcie z kolejki po stronie ukraińskiej, które otrzymaliśmy od naszej znajomej
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No nieźle te samochody biednych ukraincow