
Parafrazując polską komedię, można śmiało powiedzieć: "Burmistrz z zawodu jest.... dyrektorem". Na działkach przy ul. Czereśniowej, należących do gminy, znowu zaczynają się prace. Ale włodarz likwiduje boisko do siatkówki, które niedawno tam powstało i chce przenieść plac zabaw. Coś wam to przypomina?
[middle1]Pamiętacie film Stanisława Barei pt. “Poszukiwana, poszukiwany”? PZPR-owski aparatczyk, który “z zawodu jest dyrektorem”, stoi nad makietą miasta i zastanawia się co by tu zmienić. Przygląda się uważnie, następnie bierze do ręki dwa klocki i pyta: - Co to jest? Jeden z architektów odpowiada: - Współczesne punktowce.
Aparatczyk przytakuje, odstawia je, ale przez przypadek jeden z “bloków” stawia w środek jeziora. Architekt mówi: - Panie dyrektorze, tu jest jezioro.
- A to nie, nie, nie - reflektuje się dyrektor i bierze do ręki miniaturę bloku, a po chwili z przekonaniem: - A nie, dobrze. To jezioro damy tutaj - i przenosi je w inne miejsce.
- A ten niech sobie stoi w zieleni - oznajmia, a zdumieni architekci tylko patrzą na siebie.
Okazuje się, że tamta scena dzisiaj nabiera nowego znaczenia. Na początku roku burmistrz Marek Długozima ogłosił duży przetarg. Przeczytajcie co stało się dalej?
...
Spokojnie, ten tekst możesz przeczytać w całości. Dołącz do nas już teraz! Będziesz mógł czytać wszystkie teksty, bez ograniczeń. Sprawdź, co zyskasz.
Pozostało 61% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępTwoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Teraz jeszcze jest gorzej.
I dobrze, że likwiduje te od siatkówki. W szczególności to piaskowe, które było tylko dużą toaletą dla zwierząt. Mam tylko nadzieję, że na ich miejsce powstanie coś sensownego, a nie na pięć minut. A... i warto, żeby na całym terenie w końcu posadzili jakieś drzewa, nie tylko kilka gałązek z których większość już usycha.