Reklama

Strażacy uderzyli w tył escorta

20/11/2012 08:22
Strażacy jadący ze szkolenia byli zwykłymi uczestnikami ruchu. Nie jechali do żadnej akcji, więc nie mieli uprzywilejowania na drodze.

- Jechaliśmy razem z chrześniakiem siostry. On prowadził, a ja siedziałem jako pasażer. Zatrzymaliśmy się przy osi jezdni z zamiarem skrętu w lewo do miejscowości Kosinowo. Z przeciwnej strony jechał biały van. On widział, że jak strażacy w nas uderzyli, to nawet nie hamowali. W momencie uderzenia był taki huk, jakby ktoś uderzył młotkiem w puszkę  - opowiada Zenon Picher, poszkodowany w wypadku.

Strażacy uderzyli w tył forda z taką siłą, że ścianka zatrzymała się na przednich fotelach. Tylną oś zaś podgięło.

- Jak nas walnęli, to polecieliśmy na drogę, okręciliśmy się kilka razy i tyłem wjechaliśmy do przetwórni. Nie mogliśmy wyjść z samochodu, ponieważ zrobiła się z niego piramida. Zapytałem tylko kierowcę "Igor żyjesz?". Odpowiedział: "Żyję wujek". Chcieliśmy więc wyjść z samochodu, a tu nie było jak, bo drzwi się zakleszczyły - relacjonuje to zdarzenia pan Zenon.

Będący na miejscu strażacy, zarówno żmigrodzcy, jak i prusiccy natychmiast ruszyli do akcji, by ratować poszkodowanych z samochodu.

- Było to chyba najszybsze ratownictwo w historii. Najpierw nas walnęli i natychmiast zaczęli uwalniać. Kierowca z tego vana zaczął krzyczeć, aby otworzyć maskę i odłączyć akumulator. Bo silnik w naszym samochodzie wyleciał z poduszek, takie duże uderzenie było z tyłu - dodaje poszkodowany. O sile uderzenia świadczy fakt, że koło zapasowe, które znajdowało się z tyłu, znalazło się na desce rozdzielczej.

Dobrze, że mnie nie trafiło, chociaż może i nawet mnie uderzyło, bo po tym wypadku głowa mnie trochę bolała - wspomina to traumatyczne doświadczenie pan Zenon.

Po pewnym czasie na miejsce przyjechała także karetka, która obu panów zabrała do szpitala. Po zrobionych badaniach i rezonansie okazało się, że na skutek wypadku pan Zenon ma uszkodzony kręgosłup.

- Najgorsze jest to, że po wypadku nikt się nie zainteresował. Chciałem, aby ktoś z nich przyjechał do szpitala i z nami porozmawiałam. Niestety nie było nikogo. Ja nie chcę być złośliwy, ale  jakbym komuś zrobił krzywdę, to zainteresowałbym się jego stanem zdrowia - dodaje pasażer uszkodzonego samochodu, którego zbulwersowała jeszcze jedna sprawa.

- Taki jeden strażak, którego znam osobiście powiedział, że opinie na temat tego wypadku są różne. Bo tam jest zakaz skrętu w lewo. I to prawda, że jest. Ale jest zakaz skrętu na stację benzynową, a nie na skrzyżowaniu w lewo. Jeśli jest do miejscowości drogowskaz, a nie wolno do niej skręcać, to się to mija z celem - mówi pan Zenon.

Na miejscu wypadku była także policja, która ukarała kierującego strażaka mandatem. Akcja prowadzona była aż do godz. 15.16. A ponieważ Ochotnicza Straż Pożarna podlega gminie, sprawę prowadzili pracownicy gminy, a dokładnie ich pracownik bhp.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    I. - niezalogowany 2012-12-11 19:53:10

    Na ch*j drążyć temat ? Było minęło ;/;/

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do