
Potem przyszła kolej na zmiany. Plac wyrównano i utwardzono, przeznaczając go na nowy dworzec autobusowy. Wytyczono stanowiska, a obok, na dzisiejszej ulicy Wincentego Witosa zlokalizowano kasy biletowe i poczekalnię, na piętrze był nawet bar i toalety. Dworzec był obszerny, zapewniał kompleksową obsługę jedynego wtedy połączenia ze światem - niebieskich autobusów PKS (linie kolejowe były wówczas zlikwidowane). Istotnym mankamentem był jednak brak peronu dla wysiadających, którzy po przyjeździe do Trzebnicy byli "wyrzucani " na środek placu manewrowego, co nie zapewniało należytego bezpieczeństwa.
W miarę upływu lat narastał konflikt między komunikacją zbiorową a indywidualną. Wyraziło się to w stopniowym ograniczaniu powierzchni przeznaczonej dla autobusów, na korzyść miejsc do parkowania samochodów osobowych. Zlikwidowano także budynek dla podróżnych (pomieszczenia przejął KRUS) i w rezultacie dworzec sprowadzony został do rozmiarów karykaturalnych: autobusy wciskają się w szczeliny między parkującymi samochodami, a podróżni, szczególnie w dni słotne i zimowe, cierpią, oczekując na swe kursy w prowizorycznych wiatach. Od dawna mówi się o całkowitej wyprowadzce dworca PKS z placu Piłsudskiego i prawdopodobnie wkrótce tak się stanie. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania, bo lokalizacja obecnego dworca w centrum miasteczka jest bardzo korzystna, a odległość do dworca kolejowego jest mniej więcej taka sama jak miedzy Rynkiem a bazyliką, dwoma historycznymi centrami Trzebnicy.
Od 1967 r. na placu, który nosił wtedy imię gen. Karola Świerczewskiego, mieści się centrum władzy lokalnej. W oddanym wtedy, nowoczesnym jak na owe lata biurowcu rozpoczęły urzędowanie najwyższe władze miasta i gminy. Była tu także siedziba naczelnika powiatu trzebnickiego, a i do dziś znajduje się tu powiatowa geodezja (choć już niebawem przeniesie się na ulicę Leśną do pięknie odremontowanego budynku posanatoryjnego).
Trzeba zresztą zauważyć, że obecna siedziba Urzędu Miejskiego w ostatnich latach wielce zmieniła się na korzyść: nowa fasada, podjazd dla wózków i winda, samootwierające się drzwi, punkt obsługi petentów. Pięknie i nowocześnie prezentuje się także sekretariat burmistrza, w którym króluje od lat miła, sympatyczna i kompetentna pani Halinka. Nic dziwnego, że niedawne badania poziomu zadowolenia klientów urzędu wypadły wielce zadawalająco.
Trzecim, obok dworca PKS i Urzędu Miejskiego, elementem opisywanego placu jest Pomnik, poświecony żołnierzom II Armii Wojska Polskiego, którzy 66 lat temu, na przełomie marca i kwietnia 1945 r. jako pierwsi Polacy przybyli na te ziemie, jeszcze wtedy nie polskie. Na Wzgórzach Trzebnickich zgromadziły się 90 - tysięczne oddziały żołnierzy z orzełkami na czapkach, którzy, nie wnikając w politykę wielkich mocarstw, mieli tylko jeden cel - pobić niemieckiego agresora, który sześć lat wcześniej wtargnął w granice Ojczyzny. Tu było miejsce ich koncentracji przed planowanym udziałem w walce o "Festung Breslau".
Tu w Trzebnicy i okolicach polscy żołnierze spędzili Święta Wielkanocne, które przypadały wtedy na początku kwietnia. Jak to pięknie opisał w swych wspomnieniach, niedawno publikowanych w "Brzasku", uczestnik tych wydarzeń Tadeusz Kuzan - otwarto wtedy wrota trzebnickiej bazyliki, która była "wypełniona żołnierzami, a radosny śpiew pieśni wielkanocnych zadziwiał siostry i mieszkańców".
Dodać jeszcze trzeba, że kilka dni później (zmieniły się plany wojenne) żołnierze II Armii przeniesieni zostali nad Nysę Łużycka, gdzie uczestniczyli w operacji łużyckiej, a potem praskiej - ciężkich walkach, które przyniosły śmierć wielu z nich.
Dlatego nie może dziwić fakt, że w 1976 r. w centrum Trzebnicy odsłonięto pomnik II Armii Wojska Polskiego, a imię tej formacji nadano trzebnickiemu Liceum Ogólnokształcącemu. 33 lata później 11 listopada 1999 r. na pomniku umieszczono wykonany z brązu, krzyż Virtuti Militari, zaprojektowany przez trzebnicką artystkę Lucynę Lubicz -Miszewską, a sierżant Tadeusz Kuzan umieścił u stóp pomnika ziemię z Kresów, uświęconą krwią żołnierzy polskich. Dziś pod pomnikiem składane są kwiaty przy obchodach uroczystości państwowych. Warto zwrócić jeszcze uwagę na bardzo ładne, niedawno urządzone, zielone otoczenie pomnika.
Wspominałem już, że trzebnicki plac centralny miał dwóch różnych patronów w różnych etapach historycznych dziejów najnowszych. Generał Karol Świerczewski "Walter" i marszałek Józef Piłsudski - trudno chyba o bardziej kontrastujące ze sobą postacie. Pierwszy to bohater lektur szkolnych z mego dzieciństwa - "człowiek, który się kulom nie kłaniał". Walczył o obronę czerwonej rewolucji w Rosji, potem w wojnie domowej w Hiszpanii (zaprzyjaźnił się tam z wielkim amerykańskim pisarzem Ernestem Hemingwayem). Dowodził II Armią WP, potem organizował osadnictwo wojskowe na Ziemiach Odzyskanych. Zginął pod Baligrodem w Bieszczadach od kul oddziału UPA (Ukraińskiej Podziemnej Armii). Najnowsze biografie generała eksponują głównie jego podporządkowanie się władzy komunistycznej (walczył przeciw Polakom w wojnie 1920 r.), zależność od alkoholu i kiepskie umiejętności dowódcze. Ma wiec dziś opinię zdecydowanego "czarnego charakteru".
Obecny patron placu to dla zdecydowanej większości Polaków największy z bohaterów narodowych. Zaczynał co prawda od poglądów socjalistycznych, a nawet terrorystycznych, ale "z czerwonego tramwaju wysiadł na przystanku Niepodległość". Twórca legendarnych Legionów w czasie I wojny światowej i jeden z "Ojców" II Rzeczpospolitej - obdarzony przez naród tytułem Naczelnika (drugi po Tadeuszu Kościuszce). Genialny wódz i autor zwycięstwa nad bolszewicką Rosją. Nie chciał sprawować władzy prezydenta, wycofał się na kilka lat z życia politycznego. Zaniepokojony upadkiem polskiej "sejmokracji" powrócił w 1926 r. i w drodze zamachu przejął pod hasłami sanacji faktyczną władzę w Polsce, co trwało do jego śmierci w 1935 r. Chciał by Polska była państwem silnym i niezależnym, nieuwikłanym w meandry partyjnych sporów. Choć nie był ani królem, ani prezydentem - spoczywa na Wawelu.
Nazwy ulic i placów dostarczają ciekawych refleksji o mentalności ludzi je tworzących. Plac marszałka Józefa Piłsudskiego graniczy bowiem z ulicami Wincentego Witosa i Ignacego Daszyńskiego. Cóż mają swoje losy książki, mają i place/ulice...
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie