Po blisko roku milczenia, głos w sprawie sposobu, a także przyczyn zwolnienia z pracy, zabrał Bogdan Sapkowski. Podczas obrad Rady Powiatu były dyrektor poprosił o głos. Przypomniał, że do stycznia był dyrektorem placówki, a do czerwca zeszłego roku pracował w Domu Dziecka.
- Miałem nie zabierać głosu, bo zawsze przy zamieszeniu wokół Domu Dziecka najważniejsi powinni być podopieczni i ich dobro. Może to brzmi jak slogan, ale dla mnie to dobro najwyższe. Odmówiłem wywiadów dla Polsatu, TVN-u, stacji radiowych i gazet. Byłem przekonany, że znam przyczynę zwolnienia mnie z pracy, ale z protokołu pokontrolnego, który opublikowała NOWa gazeta trzebnicka, dowiedziałem się, że nie wywiązywałem się z obowiązku prowadzenia dokumentacji, zresztą moja żona też. Ona przypłaciła tę sprawę zdrowiem. Z protokołu wynikało natomiast, że oboje źle prowadziliśmy dokumentację, a trzeba pamiętać, że kontrola obejmowała również okres kiedy już nie pracowaliśmy, w dodatku dyrektor nigdy nie zwrócił nam uwagi, że źle wypełniamy papiery - mówił Bogdan Sapkowski i wytłumaczył, że jako powód dyscyplinarnego zwolnienia go z pracy było... wprowadzenie do telewizji cyfrowej programów pornograficznych. Jak tłumaczył były dyrektor, podpisując umowę z dostawcą telewizji nie zwrócił uwagi, że w pakiecie jest także program Redlight, który zawierał treści erotyczne. Dodał, że nie znał tego programu, a jego podopieczni nie mieli okazji aby go oglądać, bo zgodnie z regulaminem placówki, dzieci mogły oglądać telewizję tylko w wyznaczonych godzinach, pod nadzorem wychowawców (w zależności od wieku).
- W zeszycie do korespondencji zapisano, że jest propozycja, żeby "na próbę" zezwolić na oglądanie telewizji bez ograniczeń. W ustaleniu zasad miał pomóc pan Adam, zatrudniony jako terapeuta. Dodam, że zgodnie z naszym regulaminem prowadziliśmy również nadzór nad treściami internetowymi. Komputery były zabezpieczone hasłami, tylko wychowawcy mogli je wpisywać i po tym dzieciaki mogły przeglądać internet - mówił Bogdan Sapkowski i na dowód pokazał skserowaną notatkę z zeszytu, w którym wychowawcy wpisywali różne uwagi: - Z 8 kwietnia wpisana jest informacja, że "laptopy są do dyspozycji dzieci. Proszę nie zmieniać moich decyzji" pod którą podpisał się Robert Korytkowski. W tym samym zeszycie jedna z pań wychowawczyń wpisała, że około godz. 21 chłopcy młodsi w pokoju wchodzili na strony pornograficzne. Wychowawczynie usunęły historię. Chłopcy mieli ten sam laptop, który pierwotnie miał stać w salonie i być uruchamiany po wpisaniu hasła przez wychowawcę - mówił Sapkowski.
Odpierając zarzuty obecnego dyrektora, Bogdan Sapkowski wyjaśniał, że nie organizował "dodatkowych wakacji" dla dzieci, a realizował specjalny program, którym motywował dzieci do dobrego zachowania i nauki. Tłumaczył, że dzieci były raz w miesiącu oceniane, a ci podopieczni, którzy najbardziej się starali w nagrodę wyjeżdżali na zagraniczne wakacje.
- To był program "palma". Prowadziliśmy blog, na którym były relacje z wyjazdów. O tegorocznym za około 30 tys. zł była tylko wzmianka, że dzieci wyjechały, ale o powrocie nie było już ani słowa. Firma, która przez 5 lat finansowała wyjazdy za łączną kwotę 150 tys. zł, teraz przeniosła swoją życzliwość na podopiecznych innych ośrodków. Poza tym prowadziliśmy system motywacyjny, w którym dzieci dwa razy w miesiącu były oceniane i na tej podstawie otrzymywały kieszonkowe. Na bieżąco kontrolowaliśmy czy uczęszczają do szkoły - mówił Sapkowski.
Kiedy głos zabrali radni, Łukasz Budas powiedział, że jego zdaniem sprawa jest jasna, bo starosta i zarząd powiedzieli, że biorą pełną odpowiedzialność w tej sprawie, a Daniel Buczak zaproponował, żeby kontrolą zajęła się komisja rewizyjna rady.
- Ja popierałem Roberta (Korytkowskiego - przyp. red.), bo myślałem, że będzie dobrym dyrektorem. Czy jest, tego nie wiem. Przyznaję, że nie znałem kulisów zwolnienia byłego dyrektora. Byłem przekonany, że przechodzi na emeryturę, tak mi mówiono, a tu okazuje się dyscyplinarka... - mówił Jan Hurkot.
Damian Sułkowski poprosił o przekazanie informacji, jaki plan naprawczy sytuacji w Domu Dziecka ma starostwo. Jak starosta zamierza wykonać zalecenia pokontrolne? Za starostę wypowiedział się Jerzy Trela, wicestarosta, który poinformował, że jest współpraca z pedagogami, psychologami i PCPR-em.
Co na to obecny dyrektor Domu Dziecka? Nie wiemy. Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi na pytania, które pisemnie, na wskazany adres mailowy wysłaliśmy do Roberta Korytkowskiego 27 stycznia. W dalszym ciągu starosta nie odpowiedział też jednoznacznie, czy dyrektor Korytkowski ma odpowiednie kwalifikacje.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie