Chcąc odpowiedzieć na tak postawione pytanie podkreślić należy, że każdy przypadek jest inny, stąd też ostateczne roszczenia ubezpieczyciela mogą być (i przeważnie są) zróżnicowane. My wskazujemy przykład dość częstego zdarzenia, w którym pozornie "nikt nie ucierpiał".
Pan Marcin poruszał się prawidłowo swoim samochodem drogą z pierwszeństwem przejazdu, gdy nagle z drogi podporządkowanej wyjechał w niego pan Michał, który nie posiadał prawa jazdy. W wyniku zderzenia w samochodzie pana Marcina doszło do poważnych uszkodzeń prawego boku oraz wystrzelenia poduszek powietrznych i napinaczy. Z uwagi na stosunkowo wysoką wartość samochodu szkoda została zakwalifikowana jako częściowa, zaś koszt naprawy oszacowano na około 15 tys. zł. Dodatkowo, ponieważ samochód nie nadawał się do dalszej jazdy, zabrała go laweta (300 zł), a pan Marcin korzystał przez 37 dni z samochodu zastępczego (250 zł/doba).
Pan Marcin wskutek wypadku doznał skręcenia kręgosłupa szyjnego, pojawiły się też komplikacje neurologiczne. Ponieważ nie chciał czekać na wizyty refundowane przez NFZ, udał się do prywatnych placówek medycznych, gdzie został wszechstronnie zbadany oraz poddany zabiegom rehabilitacyjnym. Łącznie na leczenie wydał 3500 zł, co udokumentował fakturami.
Więcej na następnej stronie...
Pan Marcin do momentu wypadku był osobą aktywną zawodowo, co owocowało zarobkami na poziomie 7500 zł. Wskutek wypadku musiał ograniczyć swoją aktywność na 3 miesiące, co spowodowało spadek dochodów do poziomu 2500 zł miesięcznie. Tym samym utracony dochód oszacowano na poziomie 15 tys. złotych.
Wskutek obrażeń doznanych w wyniku wypadku pan Marcin cierpi (i będzie cierpieć) na nawracające bóle kręgosłupa. Są one tym bardziej dotkliwe, że spędza on dużo czasu przy komputerze. Lekarz poradził mu korzystać systematycznie (i bezterminowo) z zabiegów rehabilitacyjnych, które kosztują około 400 zł miesięcznie. Dodatkowo, pan Marcin kupił specjalny materac za 2800 zł, który został zalecony przez lekarza specjalistę. Ponadto, ubezpieczyciel (nie bez oporów) przyznał panu Marcinowi zadośćuczynienie w wysokości 7000 złotych.
Ile zatem kosztowała stłuczka? Policzmy, łącznie blisko 53 tys. zł, do tego doszedł mandat dla sprawcy (1000 zł) oraz comiesięczne wydatki w wysokości 400 zł. I te wszystkie pieniądze ubezpieczyciel sprawcy wypłacił (oprócz mandatu) panu Marcinowi, a następnie odbierze je od pana Michała. A mówimy o typowej, relatywnie niegroźnej kolizji? A co w przypadku zdarzeń, gdzie giną młodzi rodzice, osierocający dzieci i kwoty świadczeń są liczone w setkach tysięcy złotych (a coraz częściej w milionach)? Warto się nad tym zastanowić zanim się wsiądzie "za fajerę", ponieważ jedna niewinna przejażdżka, nawet do pobliskiego sklepu, może oznaczać zrujnowanie materialne rodziny sprawcy na lata.
TL
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie