Reklama

Co z tym naszym Rynkiem?

08/04/2015 13:00
Rynek jako centrum kulturalne

Po modernizacji, która miała miejsce w latach 2006-2007 rynek miał się stać sercem miasta. Miał służyć mieszkańcom i przybywającym tu turystom. Jest naprawdę ładny: stylowy, w okresach świątecznych rzęsiście oświetlony, latem kwitną na nim tysiące kwiatów. W odrestaurowanym ratuszu znalazły swoje siedziby: Muzeum Regionalne i pałac ślubów. Obecnie, z powodu remontu własnego budynku, tymczasowo osiedliło się tu Trzebnickie Centrum Kultury i Sportu oraz Biblioteka Miejska. Jest tu też organizowana większość gminnych imprez, np. Święto Sadów, Parada Orkiestr Dętych i Humoru, Dzień Dziecka, Jarmark Bożonarodzeniowy, Orszak Trzech Króli, Niedziela Palmowa. Niby więc coś się dzieje, ale jednak na co dzień Rynek trzebnicki jest senny, nudny i nieciekawy. Brakuje atmosfery, serce miasta nie bije samo i musi być sztucznie podtrzymywane. Nudzą się tu nawet nasze miejskie koty, mieszkający przed ratuszem: Lubuszka i Kociogórek.

Maja mieszka w Trzebnicy od kilku lat: - Nie chodzę na rynek, bo nie mam po co. Brakuje mi tu artyzmu i sztuki, coś takiego jak we Wrocławiu. Czasem jakiś grajek by mi tu pasował, może mim. Wiem, że są tu bardzo utalentowani ludzie, więc może więcej wystaw, ale takich dla ludzi do pooglądania, prezentujących lokalną sztukę. Gdyby tu była jakaś malutka kawiarenka z ogródkiem, to czasem  chętnie bym w niej posiedziała, przejrzała prasę, bo Ratuszowa jest za duża na wypicie kawy solo. 

Na ławeczce lubi tu siedzieć Antoni: -Urodziłem się tutaj. Pamiętam to miejsce od początku, ale teraz brakuje tu życia. Nikt nie przychodzi dla przyjemności, tylko z musu. Czy można tu coś zmienić? Nie wiem, w tym mieście  mieszkają dziwni ludzie. Zawsze są niezadowoleni. Przecież sami chcieliśmy remontu Rynku, a teraz wszyscy mówią, że nikomu to nie było potrzebne.

Więcej po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym.


[hidepost=0]  [/hidepost]




Więcej po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym.


[hidepost=0]



[caption id="attachment_69609" align="aligncenter" width="640"] Warzywniak wnosi sporo barw w szarą codzienność, poza tym jest tam zawsze świeży towar.[/caption]

Rynek jako centrum handlowe

Mieszkańcy od lat nie robią już w Rynku zakupów, chociaż kilkanaście lat temu było to właściwie centrum handlowe. Sklepów ubywa, a nawet jeśli powstają nowe - to tylko "na chwilę". Coraz więcej jest pustych lokali po zamkniętych placówkach. Trzebniccy handlowcy narzekają na brak klientów i wysokie czynsze. Klienci omijają rynek pędząc do Biedronki albo Inter Marche, ale są jeszcze tacy, którzy pozostali wierni małym lokalnym sklepom "z duszą". Mieszkająca blisko rynku Halina mówi: -Sklepów tu coraz mniej, ale z drugiej strony jak mają być w nich klienci, kiedy nie ma w nich wyboru? Ja po warzywa idę zawsze do pani Ireny, bo u niej są zawsze świeże i w dużym wyborze, a nawet jak czegoś nie ma, to jak chcę, to ona zawsze przywiezie. No i tu obok sklep spożywczy też jest świetnie zaopatrzony. Ale to dwa wyjątki, bo te pozostałe to byle co i bardzo drogo. 

Przewodniczący Trzebnickiego Stowarzyszenia Kupców Mirosław Marzec sądzi, że upadkowi sklepów winne są władze i burmistrz: - Rynek to następna pustynia handlowa na terenie miasta. W większości jest zamieszkały przez ludzi starszych. Likwidacja małych sklepików zmusza ich do robienia nawet prostych zakupów w markecie. A może w tym miejscu powstanie Las Vegas? [/hidepost]



Więcej po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym.


[hidepost=0]



[caption id="attachment_69608" align="aligncenter" width="640"] Księgarnia jest nieodłącznym elementem trzebnickiego rynku.[/caption]

Specyfika naszych czasów

Las Vegas chyba nie, bo salony gier też się nie uchowały w tym miejscu. Jest tam jeszcze jedna, bardzo długo już działająca firma - księgarnia. Niby sklep, ale książka jest towarem bardzo specyficznym. O tym, jak dobro kultury się dzisiaj sprzedaje opowiada jedna z właścicielek Teresa Bożek: - Czasy dla księgarzy są ciężkie, bo towaru, a książka stała się towarem jak każdy inny, jest dużo więcej niż kupujących. Książki można dziś kupić dosłownie wszędzie: w marketach, przez internet, czy u dystrybutorów. Zmiany w miejskiej organizacji ruchu może się też przyczyniły do spadku obrotów, ale nie tylko one sprawiają, że w naszej księgarni jest dużo mniej ludzi. Po prostu zmienił się świat.

Może więc to specyfika naszych czasów powoduje, że niektóre miejsca tracą na atrakcyjności. Mało który mieszkaniec Trzebnicy ma czas na spacery do Rynku, a już na pewno niewiele osób ma czas na bieganie po małych rozrzuconych na dużym obszarze sklepikach, bo niedaleko mają duży wybór sieciowych marketów, gdzie kupią na pewno szybciej. Bo taniej niekoniecznie. Kiedyś Rynek był centrum, gdzie szło się głównie po to, aby spotkać się z ludźmi, poplotkować, dowiedzieć się co w mieście słychać. Dzisiaj wszystko załatwiamy dzięki wszechobecnemu internetowi, który nie dość że jest dostępny bez wychodzenia z domu, to jeszcze nie zmusza ludzi do bezpośrednich kontaktów. Łatwiej i szybciej włączyć komputer - i już wszystko wiemy i mamy, a rozrywkę też nam dostarczy na zamówienie.

Jeśli masz pomysł jak ożywić trzebnicki rynek, podziel się z nami swoją koncepcją pod artykułem.

Być może będzie to jedno z zadań do Budżetu Obywatelskiego na rok 2015.

Może wspólnie uda nam się podpowiedzieć władzom, czego oczekują mieszkańcy miasta.   [/hidepost]

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Manolo - niezalogowany 2015-04-08 19:49:06

    Rynek jest zrobiony bardzo ładnie, ale niestety niepraktycznie. Owszem, wyłożenie nawierzchni brukiem dodaje mu uroku, ale niestety jadać nawet nowym autem jest to mało komfortowe. O autach starszych nawet nie wspomnę... Dodatkowo władze miasta zapomniały, że nie liczy się tylko otoczka, lecz wypadałoby doprowadzić do porządku sąsiednie ulice jak np. dziurawa ulica Wąska; zaniedbana ulica Głowackiego, na której pełno ciemnych zakątków i podwórek, w których nie trudno spotkać pijaczków; "lokalne" wysypisko śmieci i odpadów na tyłach podwórka przy ulicy Głowackiego, o której nawet był pisany artykuł na łamach gazety "Nowej". Tu nawet policja i straż miejska boi się wysiadać z auta mimo, że notorycznie są zaparkowane auta na poziomych pasach (znak poziomy P-21) na skrzyżowaniu wyżej wspomnianych ulic. Skoro ludzie nie przestrzegają tych znaków to na cholerę było je malować z naszych pieniędzy? Jak widać problem leży głębiej, a nie tylko w samym rynku, ale jest to temat na osobny artykuł.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do