
W miniony piątek, 17 stycznia, tuż przed godziną 8 rano, Henryk Cymerman, odwiózł żonę i zatrzymał się na chwilę pod apteką, przy blokach "Elka", tuż przy rondzie w Obornikach Śląskich:
- Chciałem tylko wyskoczyć po świeże pieczywo. Kiedy wsiadłem do samochodu i przekręciłem kluczyk w stacyjce usłyszałem wybuch pod maską. Samochód od razu zajął się ogniem. Zadziałałem jak automat, wyjąłem kluczyk ze stacyjki, sięgnąłem po gaśnicę i zacząłem gasić pojazd. Niestety, tylko trochę zdławiłem płomienie. Przy rondzie zaczęli się zatrzymywać kierowcy, którzy wyskakiwali ze swoich samochodów i swoimi gaśnicami, nie zważając na to, że będę je potem musieli wymienić na nowe, pomagali mi. Bardzo chciałbym im podziękować, tak samo jak strażakom, którzy ugasili ogień. Podczas tego zdarzenia okazało się, że gaśnice samochodowe, które obowiązkowo wozimy na wyposażeniu aut są mało przydatne. Gdyby nie interwencja strażaków, samochód spaliłby się doszczętnie - relacjonuje Henryk Cymerman. Jak dodaje, na szczęście miał wykupiona polisę AC i OC na swe auto. - Pieniądze z odszkodowania powinny pokryć nie tylko straty spowodowane spalenie auta, które teraz do niczego się już nie nadaje, ale także ubezpieczyciel pokryje starty właściciela apteki, ponieważ ogień strawił zewnętrzną część klimatyzatora i elewację - mówi Cymerman.
Właściciel auta jeszcze tego samego dnia "wrzucił" na swój profil na facebooku zdjęcie spalonego samochodu. Ludzie, którzy komentowali fotografię pytali, czy nowo wybrany przewodniczący Rady Miejskiej w Obornikach Śląskich podejrzewa kogoś o podpalenie. Henryk Cymerman zaprzeczał.
- Nie chciałbym tworzyć jakiejś niezdrowej atmosfery, siać plotek i podejrzeń. Przy każdej okazji będę dementował spiskowe teorie, choć moje auto było w pełni sprawne. Miało ważny przegląd techniczny, było zadbane. Byłem pierwszym właścicielem tej daewoo nexi. Ten samochód nigdy mnie nie zawiódł. Specjaliści twierdzą jednak, że raczej nie możemy mówić o czyimś celowym działaniu. W tym całym nieszczęściu najważniejsze jest to, że nic nikomu się nie stało, że zdążyłem się z samochodu wydostać. Całe szczęście, że zdarzyło się to w tym, a nie innym miejscu, na przykład na parkingu, albo na stacji benzynowej, bo wtedy ktoś mógłby naprawdę poważnie ucierpieć. Zresztą, za to, że zaparkowałem w niedozwolonym miejscu policjanci wlepili mi mandat - podsumował Henryk Cymerman.
Dyżurny straży pożarnej potwierdził, że telefoniczne zgłoszenie o pożarze strażacy otrzymali o godz. 7.57.
- W akcji brały udział dwa samochody: jeden OSP z Obornik Śl., a drugi z PSP z Trzebnicy. Kierowca sam wydostał się z samochodu i to on podjął pierwsze czynności gaśnicze. Podczas pożaru nadpaleniu uległa elewacja budynku i klimatyzacja. Po ugaszeniu pożaru strażacy sprawdzili czujnikami, czy w pomieszczeniach pobliskiej apteki nie ma czadu - powiedział dyżurny i podał, że prawdopodobną przyczyną pojawienia się ognia w samochodzie było zwarcie instalacji elektrycznej lub awaria układu paliwowego.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie