Reklama

Spółdzielnie dobre do licytacji

14/01/2014 07:30

W Obornikach Śląskich orkiestra zaczęła grać już w sobotę. W hali sportowej gimnazjum odbyły się towarzyskie mecze halowej piłki nożnej; zespoły: pierwszy i młodzieżowy gościły odpowiednie drużyny MKS Wieluń (woj. łódzkie). Oba mecze wygrały teamy gospodarzy. Podczas meczu po raz pierwszy pokazano też oficjalną maskotkę Obornik Śląskich, czyli Pana Choinkę.

W niedzielę o 9 rano na ulice Obornik Śląskich, Pęgowa, Urazu Golędzinowa, Rościsławic i innych miejscowości wyszło 101 wolontariuszy – gimnazjalistów oraz uczniów Powiatowego Zespołu Szkół oraz mieszkańcy Domu nad Stawem.

Całe szczęście, że nie było deszczu, bo z powodu wiatru było zimno i marzły ręce – powiedziały nam Weronika Kryś z klasy III c i Dominika Knap z klasy II c pęgowskiego gimnazjum. Obie dziewczynki do szkoły dojeżdżają, a z puszkami chodziły w miejscowościach, w których mieszkają. Weronika z Obornik Śl. kwestowała już po raz trzeci, a Dominika z Rościsławic – po raz pierwszy. – W porównaniu z ubiegłymi latami, mniej ludzi wrzucało pieniądze, za to były to większe sumy i więcej papierowych – powiedziała Weronika, a Dominika dodała: – Ludzie na ogół byli życzliwi i uśmiechali się, gdy podchodziłam z puszką. Zdarzało się jednak, że przyspieszali kroku lub mówili np. że się w to nie bawią, a nawet, że to jest oszustwo. Ale to już były sporadyczne przypadki – dodała jej koleżanka.

O godz. 10 w Obornickim Ośrodku Kultury rozpoczął się blok imprez dziecięcych: zabawa plastyczna "Radość niesienia pomocy", przedstawienie  "Andersen i jego baśnie" w wykonaniu zespołów teatralnych OOK: Teatrałek, Dziecięcego Teatrzyku "Bajeczka" oraz uczestników spotkań literacko-teatralnych, występ baletnic ze Studia Tańca Klasycznego "Sofija" oraz dziecięca aukcja orkiestrowa. Najmłodsi licytowali odważnie – choć pod kontrolą rodziców, którzy trzymali porfele – a najwyższą cenę - 100 złotych, uzyskała maskotka żaba.

W południe spod Urzędu Miejskiego wystartowało 115 zawodników i zawodniczek do biegu "Policz się z cukrzycą", którego trasa, długości 2,7 km, biegła ulicami miasta. Na mecie na wszystkich czekały pamiątkowe dyplomy.

Godzinę później w starym kinie rozpoczęła się emisja filmu o przystanku Woodstock zorganizowana przez stowarzyszenia: "W starym kinie" oraz Przyjaciół Kuraszkowa "Lipowa Dolina".

O godz. 16 w ośrodku kultury wystartował orkiestrowy kiermasz: w foyer ośrodka były czynne stoiska, na których za "wrzut do puszki" można było nabyć m.in.: "Książkę z sercem" na stoisku biblioteki im. Jarosława Iwaszkiewicza, wypalane serduszka - ze studia ceramiki, rękodzieło - mieszkańców Domu Pomocy Społecznej lub egzotyczną herbatkę "Szczypty świata".

Ratownicy z Pokojowego Patrolu prowadzili kurs udzielania pierwszej pomocy. - Szef obornickiego sztabu orkiestry, który jest też liderem Pokojowego Patrolu napisał na Facebooku, że potrzebuje ratowników do prowadzenia szkoleń. Zgłosiło się parę osób z różnych stron kraju. Ja z żoną przyjechałem z Poznania, są ludzie z Wrocławia i Legnicy. Przywieźliśmy własny sprzęt, A prowadzimy podstawowe szkolenie z pierwszej pomocy: jak udrożnić drogi oddechowe, przeprowadzić restytucję krążeniowo-oddechową, a także jak rozmawiać z dyspozytorem pogotowia, żeby uzyskać gwarancję właściwego postępowania – powiedział nam nieformalny szef grupy Tomasz Korbas.

Stałym elementem obornickiego finału jest licytacja orkiestrowych gadżetów. Najciekawsze z nich to: koszulka kapitana Śląska Wrocław Sebastiana Mili, która "poszła" za 560 zł, piłka z autografami reprezentacji Polski w piłce ręcznej – za 400 zł oraz koszulka z ręcznie namalowanym przez grafika tatuażystę Piotra Korkucia godłem SPR "Bór". Artysta na wykonanie tej pracy poświęcił 54 godziny. Tradycją, a właściwie już pewnym obrzędem jest aukcja orkiestrowego tortu. Licytujący, którzy nie są w stanie przebić kolejnej ceny łączą się w tzw. spółdzielnie i walczą dalej. W niedzielne popołudnie pod koniec na parkiecie zostały dwie spółdzielnie: Balkon i Schody. Po ostrej licytacji, gdy cena tortu przekroczyła 2 tys. zł obydwie grupy połączyły swój majątek i do orkiestrowej puszki wrzucono 4 tys. 160 zł. Tort został uroczyście podzielony wśród uczestników licytaji i widzów.

Oprawę artystyczną zapewnił break dance zespołu Ekspresja oraz koncert zespołu Mizia and Mizia Blues Band.

Wykopali topór... strażacki

Już po raz dwunasty obornicka orkiestra ma filię w Pęgowie. – Tworzymy jeden sztab, ale ze względu na komunikację imprezy wielkoorkiestrowe organizujemy u nas w szkole – powiedziała nam Anna Bębenek, pedagog w Szkole Podstawowej. – Do organizacji orkiestry włączyli się nauczyciele, dzieci i młodzież obu szkół, a także rodzice. Sytuacja ekonomiczna nie jest najlepsza, więc nie chcemy pobijać rekordów w zbiórce pieniędzy. Chcemy, żeby ludzie przyszli, wsparli szlachetny cel, ale dali tylko tyle, na ile ich stać.

W auli uczniowie szkoły podstawowej odegrali jasełka, a razem z gimnazjalistami wspólnie kolędowali. Uczestnicy finału w Pęgowie mogli za "wrzutkę" do puszki napić się kawy czy herbaty, zjeść dobre ciasta, upieczone przez rodziców, wziąć udział w loterii. Można było zbadać sobie wzrok i... warstwę tłuszczu.

Po raz czwarty w orkiestrze uczestniczyli fryzjerzy ze Studia Urody "Dolce Vita": – Przez cały dzień na czesaliśmy i strzygliśmy za datki na rzecz orkiestry. Mieliśmy około stu klientów. To znacznie więcej niż w "normalny dzień" – powiedziała nam właścicielka salonu Joanna Gawlik. W salonie był też poczęstunek dla klientów: mięsiwo z grilla, bigos i ciasto. Po komisyjnym otwarciu orkiestrowej skarbonki okazało się, że jest w niej 4 tysiące 154 złote i 98 groszy.

Najbardziej szczodrym ofiarodawcą w salonie był 8,5-letni Karol Wacławski, który do puszki wrzucił pieniądze zarobione na tegorocznym kolędowaniu. Jak nam wyjaśnił, zgodnie z rodzinną tradycją, chodził po sąsiadach, sypiąc otrzymany od dziadka owies i życząc by się gospodarzom darzyło, za co otrzymywał drobne datki. – W sumie uzbierałem sto złotych – powiedział nam.

W Pęgowie – w szkole i salonie fryzjerskim również przeprowadzono licytacje. Najcenniejszymi fantami były na nich zabytkowe toporki strażackie: – Są to pięćdziesięcioletnie toporki, które dwadzieścia lat temu zostały wycofane z użycia OSP. Dwa egzemplarze znaleźliśmy podczas przeprowadzki do nowej remizy. Jeden podarowaliśmy na aukcję do szkoły, drugi do fryzjera – powiedział Aleksander Wacławski, członek zarządu i skarbnik OSP w Pęgowie.

Szkolny toporek został wylicytowany za 190 zł, a w studiu Dolce Vita utworzyła się spółdzielnia, która cenę drugiego topora podbiła do 620 zł. Spółdzielcy oddali narzędzie strażakom. – W przyszłym roku znowu zostanie wystawiony na licytacji WOŚP – zapewnił skarbnik.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do