Jak napisał nasz Czytelnik, do zdarzenia doszło 21 sierpnia, przy ulicy Siemianickiej. "Żółte renault twingo ma rozbity przód. Policja była tam bardzo długo, do wieczora" - napisał Michał.
Iwona Mazur, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Trzebnicy potwierdza, że w Obornikach Śląskich, na ul. Siemianickiej doszło do zderzenia pojazdów. - O godz. 15.15 dyżurny policji otrzymał zgłoszenie o kolizji. Jak wynika z notatki, doszło do niej na terenie zabudowanym, na zakręcie drogi, na suchej nawierzchni. Jedno z aut wyjeżdżało z posesji i najprawdopodobniej wjechało w inny samochód, w wyniku czego doszło do bocznego zderzenia. W kolizji uczestniczył ford na wrocławskich numerach i renault twingo zarejestrowane w naszym powiecie. Sprawca wypadku, który nie zachował należytej ostrożności został ukarany mandatem karnym - podaje policjantka. Skoro zatem była to tylko kolizja drogowa, to dlaczego policjanci pozostali, według relacji naszego Czytelnika "bardzo długo", na miejscu zderzenia? - To zgodne z procedurami. Jeśli któryś z uczestników zdarzenia drogowego uskarża się na ból lub jakieś dolegliwości, zostaje przewieziony do szpitala. W takiej sytuacji, policjanci, którzy przyjechali na wezwanie muszą pozostać na miejscu aż do czasu, kiedy otrzymają informację ze szpitala, czy obrażenia poszkodowanego będą wymagały przynajmniej 7-dniowej hospitalizacji. Jeśli by tak było, to policjanci oprócz spisania notatki, muszą wykonać jeszcze szereg innych czynności. Czasem zdarza się tak, że uszkodzenia ciała nie są widoczne gołym okiem, ponieważ są to obrażenia wewnętrzne; właśnie w takiej sytuacji policjanci czekają na miejscu, na wyniki ze szpitala - tłumaczy Iwona Mazur.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie