– Przecież to będzie miało swoje konsekwencje: nie będzie stołów wielkanocnych, nie będziemy częstowali nigdy nikogo, bo nikt nie ma książeczek. Nie wiem, czy dzisiaj burmistrz miał prawo częstować nas chlebem – powiedział nam sołtys Kuraszkowa. – Dzisiaj w Pasażu Grunwaldzkim we Wrocławiu odbywa się finał regionalnego konkursu "Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów". Konkurs ma promować bogactwo i różnorodność smaków Dolnego Śląska. Nie wiem, czy 10 proc. uczestniczących ludzi spełnia te warunki, i czy w ogóle wiedzą o takich przepisach.
To wstyd, to jest normalny wstyd.
– Stowarzyszenia nie prowadzą normalnego handlu czy klasycznej gastronomii. Na ogół wygląda to tak, że wystawiamy na stoiskach potrawy, którymi częstujemy. Osobno ustawiona jest puszka, do której ludzie wrzucają "co łaska". Oczywiście trzeba wiedzieć, że nikt na te potrawy regionalne nie dostaje pieniędzy. W praktyce przygotowują je panie z własnych produktów. Trzeba im później wydane pieniądze zwrócić. Poza tym stowarzyszenia potrzebują środki na własne projekty. Prezentacja potraw regionalnych jest jednym ze sposobów zdobywania funduszów - wyjaśnił nam sołtys Kuraszkowa.
– Najbardziej oburzające jest to, że oficjalna informacja przyszła do nas 48 godzin przed dniem imprezy dożynkowej. Dostaliśmy ją na maila. I to nie z urzędu. Informację podpisaną przez pana Olszewskiego z wydziału promocji przesłano z poczty w biurze pełnomocnika burmistrza ds. rozwiązywania problemów uzależnień. A znajduje się ono w zupełnie innym punkcie miasta. Wcześniej oczywiście dochodziły do nas słuchy, ale było to nieoficjalne, więc nie braliśmy tego do końca poważnie. Bo wiadomo, że póki nie ma na piśmie... - dodał działacz jednego ze stowarzyszeń, który poprosił o zachowanie anonimowości. – Oczywiście, pytaliśmy, o co tu chodzi, bo przecież dotychczas byliśmy namawiani i zachęcani do przygotowywania takich stołów regionalnych. Zresztą na plakacie reklamującym dożynki jest zapisana impreza towarzysząca pod nazwą stoły regionalne. Teraz dowiedzieliśmy się, że chodzi o stoły regionalne ale z... rękodziełem niekonsumpcyjnym.
Dotarliśmy również do treści maila wysłanego w czwartek 22 sierpnia o godz. 7.53: "Informacja do stowarzyszeń i organizacji pozarządowych. Informujemy, iż stowarzyszenia mogą podczas dożynek gminnych 2013 prezentować swoje rękodzieło z wyłączeniem produktów spożywczych. Aby wystawiać wyroby spożywcze, należy najpierw uzyskać pisemną zgodę od Mariusza Kowalczyka z restauracji Gospoda, z którą podpisaliśmy umowę wyłączności na obsługę kateringową. Ponadto stowarzyszenia oraz inne zainteresowane instytucje lub osoby muszą posiadać zgodę sanepidu do dystrybucji lub sprzedaży wyrobów spożywczych." Podpisał Artur Olszewski, inspektor ds. oświaty i promocji w Urzędzie Miejskim w Obornikach Śląskich.
- W latach poprzednich nie tylko nie otrzymywaliśmy takich pism, ale przeciwnie – stowarzyszenia były zachęcane i namawiane do organizowania takich kulinarnych stołów. Na jarmarkach organizowanych z okazji Wielkanocy czy Świąt Bożego Narodzenia to właśnie tradycyjne potrawy miały być najważniejsze. Z rękodzieła wystawiało się tylko ozdoby choinkowe lub dekoracje stołów - twierdzą zgodnie animatorzy działalności kulturalnej na wsiach.
Pierwsze sygnały o zakazie organizowania kiermaszów potraw regionalnych dotarły do stowarzyszeń od restauratora, który zawarł z gminą umowę na katering na terenie imprezy dożynkowej. - Tydzień wcześniej podczas turnieju rycerskiego w Prusicach doszły do sprzeczki na temat stoisk z potrawami regionalnymi. Wtedy pan Mariusz zapowiedział, że w Urazie ma wyłączność i nie zgodzi się na taką konkurencję. Z urzędu nie dostaliśmy wtedy oficjalnego potwierdzenia zakazu, a z informacji, jakie dochodziły z wydziału promocji wynikało, że nie będzie można oferować tego, co miał w menu pan Mariusz – powiedział nam inny działacz wiejskiego stowarzyszenia.
Natomiast Maciej Borowski, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Pęgowa stwierdził:- Mamy grupę pań, które stworzyły własną sekcję pod nazwą "Babski kocioł". Zajmują się głównie pieczeniem różnego rodzaju chleba oraz ciast. Sporządzają też inne potrawy. Starały się wcześniej potwierdzić lub zaprzeczyć pogłoskom, że nie będzie można wystawiać produktów żywnościowych. Jeszcze przed jarmarkiem w Prusicach w wydziale promocji poinformowano je, że będzie zakaz organizowania stołów, ale oficjalnego potwierdzenia nie uzyskały.
Artur Olszewski potwierdził, nam jeszcze w ub. poniedziałek (20 sierpnia), że obsługę kateringową podczas dożynek będzie prowadziła jedna firma. Stwierdził jednak, że taka praktyka była stosowana już wcześniej: – Taka sama umowa był podpisana rok i dwa lata temu. Mało tego umowa na wyłączność obsługi garmażeryjnej była podpisywana także w poprzedniej kadencji, gdy wiceburmistrzem był pan Borowski. Wtedy nie było problemu – powiedział nam inspektor ds promocji. Artur Olszewski dodał, że za zapewnienie wyłączności restaurator zapłaci "placowe" oraz... przygotowuje obiad dla oficjalnych gości dożynek.
Zupełnie inaczej przedstawił sprawę Mariusz Kowalczyk, szef Gospody: – Dwa tygodnie temu było w gminie spotkanie. Zapytano mnie wtedy, jak się zapatruję i czy wyrażę zgodę na inne stoiska gastronomiczne. Odpowiedziałem, że dla mnie to jest śmieszne pytanie. Wygrałem wyłączność na gastronomię. Płacę niemałe pieniądze, tak też było za Macieja Borowskiego, i nagle stawiacie jakieś dziwne dla mnie pytanie. Nie rozumiem, dlaczego stowarzyszenia uparły się, by prowadzić gastronomię i handel. Ja rozumiem, gdy ktoś poczęstuje miodem, ale stowarzyszenia chcą na tym zarabiać, czyli stają się konkurencją. Więc albo jest wyłączność, albo konkurencja– powiedział podczas dożynek.
Efekt jest taki, że w Urazie oficjalnie nie pojawiły się wiejskie stowarzyszenia z regionalnymi kulinariami, ani z rękodziełem. Oficjalnie, bo działacze Stowarzyszenia Rozwoju Pęgowa w ramach protestu urządzili własny stół, wprawdzie nieco ukryty, bo na pace samochodu ciężarowego, ale za to oznakowany flagami i transparentem: częstowali m.in. wędlinami, chlebem ze smalcem, ciastem i owocami.- Goście przychodzili, ale nie mieliśmy nikogo z gminy, ani pana Mariusza, którego nie zapytaliśmy o zgodę. "Niestety" mamy uprawnienia sanitarne, bo osoba która częstuje, na co dzień pracuje w branży spożywczej. Ma książeczkę zdrowia i aktualne badania – poinformował nas prezes Borowski.
Zauważyliśmy także dwa inne podmioty łamiące urzędowy zakaz. Swoje miody wystawił jeden z obornickich pszczelarzy: - Pytałem o zgodę sołtysa Urazu i szefa miejscowej straży pożarnej. Nie sądzę, żebym był gastronomiczną konkurencją, bo nikt słoika miodu na zabawie dożynkowej nie zje – powiedział nam pszczelarz.
Za to wielu konsumentów miało stoisko z pieczywem, także słodkim. Ludzie chleb kupowali pewnie na wynos, ale słodkie bułki, ciastka i herbatniki konsumowali na miejscu.– Nas zaprosił tu burmistrz. Pieczemy mu zestawy chlebów dla gości, także chleb którym dzielił tu mieszkańców. Na tym chcieliśmy poprzestać. Ale zadzwoniła pani sołtys i prosiła żeby zorganizować stoisko. Z panem Kowalczykiem zupełnie nie mamy do czynienia. Nie zawierałem z nim żadnych układów. On jest odbiorcą naszego pieczywa, które kupuje na potrzeby restauracji i nic więcej – powiedział nam prezes GS Marian Sobiło.
To nie to stowarzyszenie
Wczoraj zapytaliśmy inspektora ds. promocji, czy nie popełniono jakiegoś błędu, skoro żadna z wiosek nie wystawiła "stołu regionalnego" , co zapowiadano na plakacie.
– To nieprawda. W Urazie zaprezentowało się stowarzyszenie z Rościsławic. Na swoim stoisku prezentowali metaloplastykę. Mieli także narzędzia i urządzili pokaz swojej pracy - odpowiedział Artur Olszewski.
Ponieważ nie zauważyliśmy w sobotę nikogo ze Stowarzyszenia "Leśna Oaza" w Rościsławicach, skontaktowaliśmy się z jego prezes: - Nic nie wiem o tym, żeby ktoś od nas przygotowywał jakąś wystawę lub prezentację na dożynki. Być może była to indywidualna inicjatywa jakiegoś mieszkańca, ale nie robił tego pod szyldem Leśnej Oazy - odpowiedziała nam prezes Martyna Maślej.
Kilkadziesiąt minut później zadzwonił telefon z Urzędu Miejskiego: - To było inne stowarzyszenie, zajmujące się metaloplastyką - powiedział nam Artur Olszewski. Niestety, nie umiał podać dokładnych namiarów na działaczy tej organizacji. W internecie też nie udało nam się znaleźć takiego towarzystwa, przynajmniej zarejestrowanego w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie