Zaczynamy dość ostro, bo od wjazdu (ul. Obornicką) na Farną Górę (257 m n.p. m.), jedno z dwóch najwyższych wzniesień "naszych" Kocich Gór. Warto zatrzymać się na szczycie i popatrzeć na szeroką panoramę (po prawej stronie: Prusice, Żmigród, a nawet Rawicz, a po lewej Wrocław), Potem (już więcej z górki) mkniemy do Droszowa, po drodze podziwiając (po lewej) piękną panoramę Ślęży i innych sudeckich gór, a potem przez Wilczyn (Leśny) – 9 km, do Obornik (12 km). Tę trasę, chociaż w odwrotnym kierunku opisałem już przy wycieczce nr 3.
Z Obornik jedziemy (zielonym szlakiem rowerowym) przez przejazd kolejowy, ulicą Grunwaldzką, a potem na pierwszym skrzyżowaniu w lewo do ulicy Juliusza Słowackiego. Teraz prosto, przyjemną i mało ruchliwą drogą dojeżdżamy do Nowosielc (17 km). Tu trochę zjeżdżamy, spotykając po drodze (po prawej) dość dziwną i na razie (dla mnie) nieodgadnioną rzeźbę (wygląda jak symbol Trójcy św. – Oko Opatrzności, ale wierzchołek trójkąta jest na dole).
Stąd już blisko do Lubnowa (czasem zwanego Lubniowem). Wieś jest bardzo rozciągnięta wzdłuż rzeczki Lubniówki (liczne mostki, przez które prowadzi droga do gospodarstw). Najcenniejszym zabytkiem jest gotycki kościół św. Trójcy (XV w.), otoczony kamiennym murkiem; można tu znaleźć oryginalne kapliczki pokutne - latarnie cmentarne. We wsi są także pozostałości dawnego grodziska, pałacu i parku.
Z Lubnowa wyjeżdżamy ulicą Urazką i już wkrótce widzimy wieżę kościoła parafialnego. Po dwóch kilometrach dojeżdżamy do drogi głównej (z Pęgowa do Brzegu Dolnego), skręcamy nią w prawo i jesteśmy w Urazie (22 km). To miejscowość o pięknej i bogatej historii. Już w XIII w. istniał tu gród kasztelański, a na początku wieku XIV powstał zamek nad Odrą na oryginalnym trójkątnym planie (podobny znaleźliśmy w czeskim Bruntalu). Zamek uległ ogromnym zniszczeniom pod koniec ostatniej wojny światowej i w latach następnych. Obecnie ma właściciela, który żmudną pracą próbuje ocalić tę ważną ruinę. Cennym zabytkiem Urazu jest barokowy kościół św. Michała Archanioła, pamiętający wiek XIII., ale w obecnym kształcie zbudowany w II połowie XVIII w. W 1945 r. został spalony, a w czasie wielkiej powodzi w 1997 r. zalany. Ale dzięki zaangażowaniu księży i parafian kościół został odbudowany i dziś wygląda pięknie. Wewnątrz znajduje się cenne wyposażenie z wieków XVI - XVIII w., przywiezione w 1945 r. przez repatriantów z Nawarii (10 km od Lwowa).
Uraz przez prawie 500 lat był miastem. Prawa miejskie otrzymał w połowie XV, a o ich odebraniu w 1945 r. zdecydowały pożary i zniszczenia w końcowej fazie wojny (polskie władze zdecydowały o nadaniu praw miejskich pobliskim Obornikom Śląskim). Centrum miejscowości (dawny rynek) zostało także bardzo zniszczone, przez wspomnianą już powódź w 1997 roku. Szczególnie ucierpiała wtedy szkoła, wzniesiono więc nowoczesny budynek, przy drodze do Rościsławic. Od 1999 r. Szkoła Podstawowa w Urazie nosi imię Unii Europejskiej.
Od czasów średniowiecznych Uraz był ważną osadą, ze względu na swe położenie na prawym brzegu Odry. Do tych tradycji nawiązała grupa entuzjastów, która od 2007 r. prowadzi jedyną w powiecie trzebnickim marinę. Można tu pływać różnorodnym sprzętem po wielkiej rzece (jest ponad 100 stanowisk cumowniczych), można odbyć kursy żeglarskie, zrobić zdjęcia z piratami obu płci, można także przy dźwiękach świetnej rockandrollowej muzyki, którą serwuje dziewczyna o oryginalnym imieniu Honorata, posilić się rybką, wypić kawę, czy (szczególnie, gdy gorąco) ochłodzić się lodami. To miejsce niezwykłe, godne odwiedzenia i popularyzacji. Odbywają się tu także większe wodniackie imprezy i wspólne szant śpiewanie.
Odrzańska marina w Urazie była (na tę chwilę) punktem docelowym i pora wracać do domu. Zgodnie z zasadami turystycznych wypraw, proponuję podróż nieco inną drogą. Najpierw wracamy tak jak przyjechaliśmy, koło kościoła, ale potem kierujemy się prosto, główną drogą w stronę Pęgowa.
Po niecałych trzech kilometrach docieramy do skrzyżowania. Jeśli skręcimy w prawo możemy przedłużyć sobie wycieczkę i pięknie odbudowaną po wielkiej powodzi drogą dotrzeć wzdłuż Odry do Rakowa, Kotowic, Paniowa, a potem do Szewc, skąd można drogą główną przez Zajączków dotrzeć do Pęgowa, albo przez Strzeszów do Wiszni Małej i dalej drogą rowerową (opisywaną w części 7) do Trzebnicy. Jadąc prosto, po kilku kilometrach (i jednym podjeździe) osiągamy Pęgów (29 km). Gdy dojedziemy do skrzyżowania z drogą wrocławską trzeba przeprawić się na drugą stronę ulicy i skręcić w lewo, korzystając z drogi rowerowej, która zorganizowana została wspólnie z chodnikiem. To bardzo dobre rozwiązanie, szkoda, że tak rzadko stosowane. Nie musimy obawiać się tu samochodów i motocykli, ale traktujmy z szacunkiem pieszych, bo to także ich droga.
Pęgów to najpiękniejsza wieś Dolnego Śląska (zdobyła ten tytuł w 2012 r.), która reklamuje się jako miejscowość truskawkowa (coroczne truskawkowe święto, pomnik truskawki, a także truskawkowe emblematy na przystankach autobusowych). Wygląda to bardzo ...kusząco. Działa tu prężnie Stowarzyszenie Rozwoju Pęgowa (z truskawką w logo oczywiście), a obejrzeć warto jeszcze (niestety tylko z daleka) ponadstuletni neogotycki pałac z imponującą wieżą oraz (już z bliska) nowoczesny kościół i takiż zespół szkół. Kościół liczy sobie dopiero 30 lat, a ma za patrona św. Mikołaja. Ładnym uzupełnieniem terenu obok świątyni są poukrywane wśród drzew i krzewów rzeźby, wśród których można znaleźć także "młodszych braci" z otoczenia św. Franciszka. Pęgowska szkoła, zaraz po wojnie, staraniem jej wielkiego dyrektora – Piotra Antoszczyszyna przyjęła imię wieszcza - Adama Mickiewicza, którego pomniczek znajduje się tuż przy głównym budynku. Dziś jest to zespół szkół (podstawowa i gimnazjum) oraz sala gimnastyczna, mieszczące się w nowoczesnych, dobrze wyposażonych obiektach (chociaż zachowano także zabytkowy budyneczek "starej szkoły"). Obok mieści się też przedszkole.
Z Pęgowa wyjeżdżamy dość ruchliwą drogą (Wrocław – Oborniki Śl.) do Golędzinowa (33 km), a potem (trasą już opisaną w odcinku 3) przez Wilczyn Leśny (38 km – jadąc z tej strony możemy zauważyć tabliczkę z dawną, pełną nazwą wsi), Droszów (42 km ) i z Farnej Góry do Trzebnicy.
To bardzo ładna wycieczka, pouczająca i polecenia godna, szczególnie w dni weekendowe, gdy można poruszać się bez "towarzystwa" potężnych tirów. Aż prosi się tu dodać, że droga rowerowa miedzy Trzebnicą a Obornikami Śląskimi jest pilnie potrzebna.
Vive les vacances!
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie