Reklama

Uratował spadające z balkonu dziecko

- Znalazłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie – powiedział pan Arkadiusz Markiewicz z Legnicy, kiedy uratował malutką – 11 miesięczną Joasię P. przed upadkiem z balkonu z wysokości pierwszego piętra. W czasie rozmowy wkrótce po zdarzeniu, panu Arkadiuszowi drżały jeszcze ręce i był w niewielkim szoku, ale spokojnie opowiedział sytuację, której stał się bohaterem.  

30 lat NOWej Gazety Trzebnickiej. PRZYPOMINAMY artykuł, który ukazał się w numerze 26/1999

We środę, 23 czerwca pan Arkadiusz wraz z żoną przyjechał do Trzebnicy, ponieważ zajmują się pracą na rzecz lubińskiej Fundacji „Dać nadzieję” i sprzedaży ulicznej. Sprzedają broszurę z krzyżówkami, której wydawcą jest fundacja.                

Kiedy przechodzili przez trzebnicki Rynek, żona zauważyła nóżki dziecka, które bardzo niebezpiecznie siedziało na balkonie na wysokości I piętra i próbowało się przysunąć między prętami balustrady. Dziecko było malutkie, w wieku około roczku i zupełnie nie zdawało sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie mu grozi.                

Poniżej, na tarasie restauracji Ratuszowa siedzieli ludzie, którzy również spostrzegli dziecko i mężczyzna stojąc na stole, starał się je chwycić, żeby zminimalizować upadek, który miał lada sekunda nastąpić. Dziecko już wysuwało się bowiem pod balustradą na zewnątrz balkonu.                

Po uwadze żony, pan Arkadiusz patrzył tylko na dziecko i błyskawicznie oceniając sytuację wbiegł na taras równocześnie widząc, jak znajduje się ono poza balustradą i trzyma ją rączką od zewnątrz. Nie miał czasu na ustawienie się i czekanie na upadek, bo kiedy dobiegł pod balkon, dziecko puściło pręt i spadło na dół… Na szczęście już tu stał i uchwycił je z całej siły, myśląc, żeby czasem nie upuścić go na ziemię.                

W czasie następnych czynności już z udziałem trzebnickiej Policji wezwanej przez obserwatorów, okazało się, że dziecko, to 11 – miesięczna dziewczynka Oleńka P., którą pozostawioną w domu samą. W czasie zamieszania, jakie spowodowało w tym rejonie całe zdarzenie, przyszła babcia dziecka, która mieszka nieopodal i zajęła się wnuczką.                

Pan Arkadiusz stał się bohaterem dnia. Przybyli policjanci pogratulowali mu refleksu i przywieźli do naszej gazety, żeby opowiedział swoje wrażenia.                

- Nie wiem, jak to się stało, widziałem tylko dziecko i jak automat biegłem w jego kierunku. W domu mam synka nieco starszego od tej dziewczynki, i  wiedziałem, co może się zdarzyć, kiedy nie zdążę… Myślę, że w takim wypadku człowiek kieruję się odruchem serca i o niczym innym nie myśli, tylko o tym drugim człowieku, który jest w niebezpieczeństwie – powiedział nasz bohater w czasie krótkiej rozmowy.                

- Staram się zawsze rozglądać, co dzieje się wokół mnie i wierzę w przeznaczenie. Tego dnia rano zastanawialiśmy się z żoną, czy jechać do Trzebnicy, czy do innego miasta -  dodał                

- Przyjechaliście tutaj dlatego, bo byliście tutaj potrzebni – powiedzieliśmy Panu Arkowi dziękując równocześnie za to, że odwiedził w tym dniu Trzebnicę.                

Jak dowiedzieliśmy się w Powiatowej Komendzie Policji w Trzebnicy, wyjaśniono przyczynę pozostawienia dziecka bez opieki i podjęto odpowiednio, przewidziane prawem czynności stosunku do osób winnych.           

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do