Arkadiusz K. jest oskarżony o kradzież w styczniu i lutym ub.r. 82,8 kubików drewna sosnowego z obrębu Gruszeczka w leśnictwie Ujeździec Mały pod nieobecność swojego przełożonego, który w tym czasie przebywał na urlopie wypoczynkowym. Zostało ono sprzedane za 9 tys. zł właścicielowi tartaku w Praczach (gm. Milicz) Włodzimierzowi G., który przyznał się do winy już na pierwszej rozprawie w sierpniu ub.r. i został skazany na karę 5 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i grzywnę 1 tys. złotych.
Sam Arkadiusz K. nie przyznaje się do winy. Według jego wersji transportem do Pracz wysłał on w ramach "nieoficjalnej reklamacji" tylko ok. 24 kubików drewna (27 wielkowymiarowych sosen), będących rekompensatą za wysłane wcześniej rzekomo zahubione (czyli zgniłe) drewno. Sosny z hubą, K. miał zakwalifikować jako drewno opałowe, jednak nie zdążył tego zrobić, ponieważ zatrzymała go policja. Za zorganizowanie przestępczego procederu grozi mu kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
Świadek oskarżenia "od początku łgał"
Podczas ostatniej rozprawy, która odbyła się 13 lutego, w procesie zeznawali kolejni świadkowie, w tym strażnicy leśni i policjanci biorący udział w akcji zatrzymania właściciela tartaku w Praczach. Niestety, na rozprawę nie stawił się jedyny, jak na razie, świadek obrony Bronisław M. Zostanie on przesłuchany prawdopodobnie na najbliższej rozprawie 15 kwietnia.
Nie oznaczało to jednak, że rozprawa nie miała dramatycznego przebiegu. Tym razem byliśmy świadkami niezwykle ostrej wymiany zdań między świadkiem Andrzejem K. i oskarżonym. Andrzej K. jest specjalistą ds. użytkowania lasu w Nadleśnictwie Żmigród i odpowiada za kontrolę sprzedaży drewna oraz wszelkiego rodzaju reklamacje. Jego zeznania miały zatem dla sądu kluczowe znaczenie. Nic więc dziwnego, że na wyraźne żądanie obrony od świadka została odebrana przysięga.
Świadek w pierwszej kolejności opisał zasady przyjmowania, rozpatrywania i ewentualnego uwzględniania reklamacji w Lasach Państwowych. Procedura reklamacyjna wygląda mniej więcej tak: po otrzymaniu od nabywcy drewna reklamacji na piśmie, do wskazanego tartaku przyjeżdża albo specjalista ds. użytkowania lasu, taki jak Andrzej K., albo, w jego zastępstwie, inżynier nadzoru lub zastępca nadleśniczego. Osoby te sprawdzają na miejscu, czy zareklamowane drewno rzeczywiście nie spełnia określonych norm i reklamację uwzględniają lub nie. Jak zeznał Andrzej K., z leśnictwa Ujeździec Mały, w którym leży obręb Gruszeczka, na przestrzeni kilkunastu miesięcy poprzedzających kradzież zgłoszono zaledwie 2 reklamacje, obejmujące tylko 6 sztuk drzew. – Żadnych "nieformalnych reklamacji" w Nadleśnictwie Żmigród się nie stosuje. U nas nie ma czegoś takiego – kategorycznie stwierdził świadek oskarżenia. Za zgodą sądu oskarżony mógł teraz zadać świadkowi kilka pytań. W pierwszej kolejności chciał się dowiedzieć, czy świadek pamięta, jak nakazał mu dokonywać na polecenie nadleśniczego Przemysława Wrońskiego "nieoficjalnych reklamacji". – Nigdy nic takiego nie miało miejsca – odpowiedział Andrzej K. Następnie oskarżony dopytywał się świadka, czy pamięta, jak rozpatrywana była styczniowa reklamacja w tartaku w Rawiczu: – Reklamacja nie została tam uznana, mimo iż drewno miało hubę. Wspólnie z właścicielem tartaku dogadaliśmy się, że nie będzie oficjalnej reklamacji, tylko w zamian doślę mu dwie sztuki drzewa. Czy świadek to pamięta? Andrzej K. odpowiedział, że nigdy nic takiego się nie zdarzyło, choć rzeczywiście rawicka reklamacja nie została uznana ze względu na dobrą jakość drewna. Ponadto zaprzeczył słowom oskarżonego, jakoby leśnicy, którzy nie rozpoznają w drewnie huby wewnętrznej (zgnilizny), byli na polecenie nadleśniczego Przemysława Wrońskiego karani. Ostatnie pytanie oskarżonego dotyczyło tego, czy świadek pamięta, jak przez telefon pozwalał mu wydawać nabywcom nieskontrolowane świeże drzewa. – Nie przypominam sobie, abym przez telefon takie zgody wydawał – odpowiedział Andrzej K.
Na tym przesłuchanie świadka Andrzeja K. się zakończyło. Arkadiusz K. skorzystał z przysługującego mu prawa i złożył do protokołu oświadczenie: – Świadek od początku łgał pod przysięgą. Na następnych rozprawach będę się starał udowodnić jego kłamstwa. Przekazywał mi on ustne polecenia nadleśniczego Wrońskiego, o stosowaniu nieoficjalnych reklamacji. Kazał mi tak załatwiać sprawy, by tych reklamacji nie było.
Zahubienia nie było
Drugim ważnym świadkiem oskarżenia zeznającym w tym dniu był Paweł Z., pełniący funkcję pracownika nadzoru gospodarki drewna w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Na prośbę nadleśniczego Nadleśnictwa Żmigród sprawdzał on w lutym 2012 r. jakość drewna pozyskiwanego na zrębie w okolicach Gruszeczki. Według jego ówczesnego raportu, drewno z Gruszeczki nie było "pozanormatywnie zahubione". Zeznania Pawła Z. były lakoniczne, w związku z czym sędzia prowadząca sprawę pozwoliła na zadawanie świadkowi pytań przez strony. Arkadiusz K. dopytywał więc, czy jest możliwe stwierdzenie zgnilizny wewnętrznej bez przecinania drzewa na pół. – Zgnilizny wewnętrznej nie można dostrzec zanim się drewna nie przetnie. To prawda, że na ogół zakłada się, że na żyźniejszych glebach drzewa są bardziej podatne na występowanie zgnilizny, ale drzewostan w Gruszeczce z pewnością nie był opanowany przez hubę – rzeczowo odpowiadał świadek. Kategorycznie natomiast zaprzeczył słowom oskarżonego, który sugerował, że praktyka "nieoficjalnych reklamacji" była czymś powszechnym na przestrzeni ostatnich kilkunastu lub kilkudziesięciu lat: – Nie ukrywam, że nadal zdarzają się takie zjawiska. Ale są to jednostkowe przypadki i za każdym razem jest to działanie absolutnie bezprawne.
Na tym rozprawa z 13 lutego się zakończyła. Podczas następnej - 15 kwietnia, czeka nas wysłuchanie zeznań świadka obrony Bronisława M. oraz zapoznanie się z opiniami kilku biegłych powołanych przez sąd.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie