Reklama

Gabloty dla wybrańców dyrektora

26/03/2013 11:14
Szef NOWej skarży Adama Waza o działalność na szkodę TCKiS oraz nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych. W uzasadnieniu przytoczył sprawę - o której już pisaliśmy – nieudostępnienia AR NOWa s.c., za odpłatnością, miejsca na reklamę w gablotach na terenie miasta należących do TCKiS.

22 stycznia AR NOWa s.c. wysłała do dyrektora Waza pismo, z prośbą o zamieszczenie we wszystkich gablotach centrum, reklamy w formacie A3, na okres dwóch miesięcy. Pismo zostało napisane w identyczny sposób, jak pisma podmiotów gospodarczych, które z podobnym wnioskiem wystąpiły do dyrektora w październiku 2012 r. Wtedy dyrektor natychmiast wyraził zgodę i podał cenę 100 zł netto za wywieszenie plakatów we wszystkich gablotach przez 2 miesiące. Natomiast w odpowiedzi dla NOWej, zamiast podania konkretnej ceny za usługę, 29 stycznia, a więc po tygodniu przysłał pismo, w którym czytamy m.in., że"istnieje możliwość wywieszenia plakatów A3, gdy jest wolna powierzchnia" oraz "cena najmu zgodnie z naszym cennikiem". Jednak dyrektor nie załączył cennika, nie podał również, czy gabloty są zajęte, czy wolne. W tym czasie, co sprawdziliśmy, miejsce w gablotach oczywiście było. 5 lutego wysłaliśmy kolejne pismo, w którym prosiliśmy o przesłanie cennika. Poinformowaliśmy również, że plakat chcemy powiesić jak najszybciej, czyli w pierwszym wolnym terminie. 18 lutego, czyli po blisko dwóch tygodniach otrzymaliśmy kolejną kuriozalną odpowiedź. Zamiast cennika dyrektor przysłał załącznik do jakiegoś zarządzenia, w którym można było przeczytać - "reklama w gablotach należących do TCKiS – ceny do negocjacji". Co więcej: w piśmie tym dyrektor informuje, że wywieszenie będzie możliwe "po akceptacji przez nas treści plakatu". Wygląda więc na to, że dyrektor zamierza cenzurować treść naszego plakatu. (...) Takie działanie jest niedopuszczalne.

"Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy od dyrektora konkretnej ceny. Uważamy, że skoro od innych podmiotów dyrektor zażądał 100 zł na dwa miesiące za umieszczenie reklamy w formacie A3, a TCKiS jest jednostką publiczną, należy uznać, że wszystkie firmy powinny być traktowane tak samo. A więc cena dla naszej firmy powinna również wynieść 100 zł.  Tymczasem działania dyrektora Waza doprowadziły do tego, że mimo upływu 1,5 miesiąca od naszego pierwszego pisma nie możemy wywiesić plakatu, a TCKiS nie osiągnęło przychodu. Można więc wywnioskować, że dyrektor działał na szkodę tej instytucji" - pisał w skardze Daniel Długosz.

Dyrektor Waz, zamiast odnieść się do zarzutów, najpierw opowiedział historię podwyższania w 2011 r. przez siebie czynszu za wynajem sali sportowej dla szkoły tańca, twierdząc, że wtedy powstał konflikt między nim, a współwłaścicielem NOWej, którego efektem jest skarga.  Jednak na pytanie, jaki ma to związek z niereagowaniem na ofertę wydawnictwa odpowiedział, że obie sprawy łączy tylko nazwisko pana Długosza. Potem utrzymywał, że to nie on nie odpowiadał na ofertę, tylko autor wniosku nie chciał przedstawić do akceptacji – czyli de facto ocenzurowania – treści plakatu.

Członkowie komisji podzieleni


 –  Dyrektor nie zwrócił się do nas, żebyśmy dostarczyli plakat, tylko napisał, że "istnieje możliwość po akceptacji przez nas treści plakatu" - odpowiedział Długosz i zaraz spytał: - Jaki jest sens podawania treści plakatu, jeśli nie znamy ceny za konkretną powierzchnię, jeśli dyrektor nie przysłał nam cennika? Meritum sprawy nie jest treść plakatu, bo za nią odpowiada osoba, która jest jego właścicielem, istotą jest to, że od ponad dwóch miesięcy nie możemy otrzymać od dyrektora jasnej informacji o cenie za powieszenie plakatu A3 na okres dwóch miesięcy we wszystkich gablotach, jak to było w przypadku firmy, która zwróciła się z podobnym wnioskiem w październiku i od razu otrzymała cenę.

To pytanie jednak zostało bez odpowiedzi.

Radny Janusz Szydłowski zapytał, czy sprawa NOWej to incydentalny przypadek, czy może już wcześniej komuś odmówił umieszczenia reklam. - Nigdy nie było takiego przypadku i ten przypadek też nie był zamierzony I ja do dzisiaj podejrzewam, że nie było chęci powieszenia tego plakatu – odpowiedział dyrektor.

- A ja rozmawiałem z dyrektorem urzędu pracy i on mi powiedział, że miał podobną sytuację; że pan właśnie nie wyraził zgody na powieszenie jego plakatu. Nie myślę, żeby były tam jakieś teksty niemoralne, obsceniczne. Tu zaszło jakieś nieporozumienie. Myślę że pan powinien nas traktować tak, jak my pana traktujemy, a nie ukrywać przed nami informacje... – radny złapał dyrektora. – Nie powinno dojść do takiej sytuacji. To nie jest pana prywatna firma. Pana obowiązkiem jest przesłać jasne i czytelne informacje. Te informacje powinny trafić do każdego podmiotu; bez względu na to, czy to jest podmiot prywatny, czy publiczny...

– Odpowiadam panu rzetelnie: nie przypominam sobie – odpowiedział na to pytanie Waz i dodał: – Cennik, który obowiązuje w TCKiS został zaakceptowany przez moich prawników i w tej chwili pozostaje bez zmian.

Jednak dokument, który wcześniej przesłał NOWej, a w którym była podana informacja, że ceny za powierzchnię reklamową są "do negocjacji" nie zawierał, żadnej potwierdzonej akceptacji prawnika. Dyrektor na komisji także nie przedstawił egzemplarza z taką sygnaturą, a na prośbę radnego Wojciecha Wróbla obiecał taki dokument przygotować.

Radni z klubu Marka Długozimy w ogóle nie chcieli odnosić się do skargi i starali się usprawiedliwiać dyrektora, nawet wobec ewidentnych przykładów mogących świadczyć o niegospodarności. Gdy szef NOWej dowodził, że zawarte przez dyrektora Waza "pod stołem" umowy z innymi podmiotami, od których wynegocjował 50 lub 100 zł za miesięczne wynajęcie powierzchni reklamowych, to kwota bardzo mała, radna Barbara Trelińska powiedziała: – Lepszy rydz niż nic!

– To dlaczego dyrektor nie chciał zarobić kolejnych 100 zł? – dopytywał radną Daniel Długosz. W odpowiedzi od radnej z komisji rewizyjnej, która powinna kontrolować pracę m.in. dyrektora CKiS usłyszał: – To pytanie nie do mnie... - i w chwilę później jasno przedstawiła jak rozumie funkcję kontrolną: – Ja uważam tak: jeśli dla mnie byłoby coś niezrozumiałe, to bym się pofatygowała do obojętnie jakiej placówki z wyjaśnieniem, dlaczego tak a nie tak, i dopiero potem pisałabym skargę – skwitowała radna Barbara Trelińska

Na nic się zdały podejmowane przez Długosza próby wytłumaczenia, że lepiej tego typu negocjacje prowadzić pisemnie – zwłaszcza przez szefów jednostek podległych samorządowi – bo później można wszystko sprawdzić i wiadomo, że nic nie jest załatwiane pod stołem, "żeby później nie było wątpliwości i bezpodstawnych oskarżeń".

Przysłuchując się dyskusji trudno było nie odnieść wrażenia, że mający większość radni koalicyjni zamiast analizować fakty, starali się sprawę sprowadzić – zgodnie z sugestiami dyrektora – do konfliktu personalnego.

– Czy to był jakiś problem, skoro dyrektor Waz zwrócił się do was z pismem, żebyście dostarczyli ten plakat, który miałby być umieszczony? - pytała radna Wiesława Kucięba, a po chwili pytanie powtórzyła radna Krystyna Haładaj.

Właściciel NOWej zgodził się, że można by negocjować, ale po pierwsze, pod warunkiem, że otrzyma jakąś cenę wyjściową, od której można zacząć rozmowy i po drugie, że negocjacje będą prowadzone przejrzyście, czyli na piśmie, a nie w zaciszu gabinetu dyrektora, "pod stołem".

Na nic się zdało wielokrotne powtarzanie, przez właściciela AR NOWa, że skarga nie dotyczy chęci zarabiania przez ośrodek kultury na powierzchni reklamowej, a nierównego traktowania podmiotów przez dyrektora placówki utrzymywanej z publicznych pieniędzy oraz narażania tej placówki na straty przez uporczywe odmawianie zaproponowania ceny na oferowane usługi.

Stanowisko radnych z ugrupowania Marka Długozimy z komisji, która ma działania burmistrza i podległych mu kierowników jednostek kontrolować przedstawiła radna Wiesława Kucięba: – Można mieć wątpliwości, czy ceny przyjęte przez pana dyrektora są właściwe, czy niewłaściwe, ale to, wydaje mi się, podlega innej ocenie. Natomiast generalnie w całej tej sprawie wydaje mi się, że zabrakło dobrej woli ze strony pana Długosza, Bo gdyby mnie rzeczywiście zależało na tym, żeby plakat umieścić w gablocie, zwyczajnie w świecie "po ludzku", nie patrząc na to, czy sam dokument wystarczy, skoro dyrektor żądałby ode mnie tego plakatu poszłabym i nie widziałabym w tym niczego złego. A sprawa wtedy byłaby rozwiązana w tym sensie, że byłaby jasna sytuacja czy rzeczywiście dyrektor chciał utrudniać, czy zobaczyć, co jest na tym plakacie. Ja zwracam uwagę, że mimo wszystko są to gabloty TCKiS i wydaje mi się, że dyrektor, nie ze względu na wymóg prawa, powinien pilnować, żeby niewłaściwe treści w tych gablotach się nie znalazły.

- Problem w tym, że ja nie chcę nic załatwiać "pod stołem". Chciałbym otrzymać jednoznaczną cenę na piśmie i tyle, a wtedy, gdy stwierdzę, że mi ona odpowiada to dostarczę plakat - odpowiedział radnej skarżący. Zapytał też, czy dysponując cennikiem, w którym ceny są do negocjacji nie mogło dojść np. do takiej sytuacji, że do dyrektora przyszedłby przedsiębiorca, a dyrektor podałby mu cenę np. 1000 zł za powieszenie plakatu, a wtedy ten odparłby, no co ty, dam ci 500 zł do kieszeni, a ty napisz, że cena wynosi 100 zł. - Czy ktoś może zapewnić, że takie sytuacje nie mogą mieć miejsca?- pytał retorycznie Daniel Długosz. Tłumaczył, że tylko jasne podanie cen w cenniku pozwoli uniknąć tych niedwuznacznych sytuacji.

Mimo to, komisja głosami radnych z klubu Marka Długozimy, zarekomendowała radzie żeby skargę redaktora Długosza na dyrektora Waza uznać za bezzasadną. Za głosowali: Andrzej Łoposzko, Wiesława Kucięba, Krystyna Haładaj, Jan Zielonka, Barbara Trelińska i Tadeusz Cepiel. Od głosu wstrzymali się: Janusz Szydłowski, Paweł Wolski i Wojciech Wróbel. Jak nam powiedział radny Wróbel, ostateczną decyzję podejmie, po zapoznaniu się z dokumentami, jakie zobowiązał się dostarczyć na najbliższą sesję Rady Miejskiej AdamWaz – parafowanym przez prawników cennikiem reklam oraz umową i fakturą na wynajem plakatu dla restauracji Kasztelańska.

 

Komentarz


Można jeszcze próbować zrozumieć dyrektora Adama Waza, że zamiast jasnego i przejrzystego cennika, woli mieć możliwość indywidualnego proponowania ceny i negocjacji. Czuje się wtedy może bardziej ważny. Ale już kompletnie nie rozumiemy postępowania radnych, którzy powinni stać na straży przestrzegania prawa i transparentności działań, i którzy powinni wszelkie patologie z naszego życia eliminować. Tymczasem radnym: Łoposzce, Zielonce, Cepielowi,Trelińskiej, Haładaj i Kuciębie w ogóle nie przeszkadza, że ceny ustalane są "na gębę", a nie na piśmie. Fakt, wtedy nie ma żadnego śladu, więc i komisja rewizyjna, w skład której wchodzą, nie będzie miała czego kontrolować. No cóż, widać każdy ocenia postępowanie dyrektora swoją miarą.

Redakcja

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Omega Gabloty - niezalogowany 2013-05-16 13:10:51

    Ciekawa sprawa. Dziękujemy redakcji za artykuł. Zgadzam się z waszymi tezami i opiniami.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do