Szkołę odwiedzamy na zaproszenie dyrekcji. Spotykamy się z jej dyrektorką Katarzyną Lech oraz przedstawicielami kadry pedagogicznej, która jest przygotowana na nowe wdrożenia. - Pomysł był taki, żeby szkoła zaczęła wchodzić w nauczanie dwujęzyczne – tłumaczy Robert Kolebuk, nauczyciel języka niemieckiego. Jednocześnie jest osobą odpowiedzialną za prowadzenie pierwszego rocznika w szkole w innowacyjnym nauczaniu języków obcych. - Szkoła powoli wprowadza zmiany małymi krokami. Najpierw chcieliśmy utworzyć w ramach eksperymentu jedną klasę i zobaczyć jak to będzie funkcjonowało. Zaprezentowaliśmy nasz pomysł na utworzenie takiej klasy rodzicom przy naborze do szkoły. Przedstawiliśmy także, czym się różni metoda innowacyjna od tradycyjnej. Jeśli chodzi o skalę umiejętności językowej, przewidziano, że uczeń po przeciętnym gimnazjum jest na poziomie A2. Moje założenie jest takie, aby ta klasa, z którą obecnie pracuję, była na poziomie B1. Jest to poziom podstawowy obowiązujący na maturze z języka obcego. Instytut Goethego razem z Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Heidelbergu utworzył platformę dla nauczycieli języka niemieckiego z całego świata. Nauczyciel po założeniu konta może skorzystać z tego pomysłu i prowadzić kurs. Młodzież (żeby nie urazić gimnazjalistów określeniem "dzieci") na początku edukacji gimnazjalnej zapoznała się z wymogami tej innowacyjnej metody nauczania i podpisali deklaracje, z której wynikały te eksperymentalne obowiązki. Jedynym kryterium było posiadanie możliwości technicznych, aby uczeń mógł wykonywać zadania przez internet w domu.
Gimnazjaliści korzystający z innowacyjnego programu obecnie znajdują się w II klasie, więc są na półmetku swojej edukacji w tej szkole. Żeby się dowiedzieć, jak wygląda innowacyjna nauka, cofamy się w czasie i wracamy na 45 minut do szkolnej ławy na lekcję niemieckiego.
Podręcznik oraz zadania są wyświetlane na tablicy interaktywnej. Pan Robert odpytuje uczniów wybiórczo z przerobionego na ostatnich lekcjach materiału, więc młodzież musi być zawsze przygotowana. Lekcja przypomina tę analogową. Pomimo innowacji i ułatwienia systemu nauczania, uczniowie nadal są ustnie odpytywani z gramatyki przy standardowej tablicy i rozliczani przez nauczyciela ze swojej niewiedzy. Rozmawiamy z dwoma uczennicami, które pytamy o wrażenia. - W porównaniu ze standardowymi sposobami nauki, łatwiej nam jest się uczyć języka w ten sposób. Spędzamy mniej więcej dwie godziny w domu na platformie, robimy zadane ćwiczenia. Podoba nam się ten sposób- mówią Sylwia i Ela. Młodzież ma trzy godziny języka niemieckiego, które wchodzą w zakres podstawowego nauczania. Oprócz tego uczniów obowiązuje nauka przez internet i to stanowi główny element innowacji. Jak tłumaczy nasz rozmówca, to nie wszystko.
Pan Robert uczy w języku niemieckim także informatyki. Podwaja to zdolność do nauki języka. Wszystkie projekty na informatyce są robione w tym języku. Nauczanie przedmiotów podstawowych jest wsparciem modułu językowego. - Mamy także godzinę wychowawczą, gdzie też wprowadzamy elementy konwersacyjne po niemiecku. To zwiększa praktyczny kontakt z językiem . To stwarza możliwość posługiwania się językiem z poziomu odtwórczego do twórczego, samodzielnie używa się języka. W metodzie innowacyjnej wszystkie zadania, z których są rozliczani uczniowie są wykonywane online. Mają oprócz tego swoje zeszyty, w których mogą prowadzić notatki. No i do tego dochodzi informatyka po niemiecku. Widać zatem, że z tradycyjnego systemu trzech godzin system innowacyjny urasta do... siedmiu praktycznych godzin nauki języka obcego.
- Zwykle robię dużo kartkówek, ale w tej klasie nie muszę. Uczeń dostaje z każdego rozdziału ocenę. Jeden rozdział przerabiamy około tygodnia, więc nie trudno policzyć, że uczniowie mają mnóstwo ocen. Postęp ucznia jest monitorowany na lekcjach. Na platformie widzę, jak młodzież wykonuje zadane ćwiczenia. Sugerujemy, że uczeń w domu może korzystać z samopomocy i pytamy czy nie przeszkadza to autorowi projektu. - Wręcz przeciwnie - zachęcam aby korzystali przy wykonywaniu ćwiczeń z książki w domu, bo w ten sposób też się uczą. Testy nie służą do tego, aby zdekonspirować ucznia, że ten czegoś nie umie. Testy wspomagają to, co uczniowie zrobili na lekcji. Każdy test może być zrobiony dwa razy. Jeśli za pierwszym razem mu nie pójdzie, może podejść drugi raz. System podlicza procenty za wszystkie zadania i widać, co i na ile potrafi. Od nauczyciela wymaga to więcej czasu i zaangażowania, ale jest to uwzględnione w opłacanym etacie. Ale, jak mówi germanista, wiadomo, że dużo więcej czasu się na to poświęca. Testy są przygotowywane przez nauczyciela w domu, a następnie wrzucane do systemu. Nie ma gotowych wzorów. - Analogowe testy też robię, bo egzamin gimnazjalny to będzie forma papierowa. To co jest ważne – w systemie tradycyjnym nie ma możliwości, żeby nauczyciel zdążył przerobić materiał i sprawdzić zadania domowe u każdego z uczniów. Na platformie wszystko widzę. No i uczniowie też mają ze mną kontakt. Platforma to miejsce gdzie się kontaktujemy nie tylko w prawach technicznych, ale także innych. Uczniowie mają do dyspozycji korzystanie z wiadomości prywatnych, z których bardzo chętnie korzystają.
Czy te wszystkie dodatkowe godziny realnie wpływają na efektywność w nauce języka? Jak mówi Robert Kolebuk, z całą pewnością. Do tej klasy uczęszczają dzieci, które przyszły z podstawówki z zerową znajomością języka, ale także i takie, które miały te lekcje w szkole. Poziom, który ich dzielił, szybko się wyrównał. Młodzież idzie razem szybkim, konsekwentnym tempem.
- Ta innowacja to jest dwujęzyczność w pigułce. Co prawda w tej chwili jest ograniczona do jednej klasy, ale takie było zamierzenie. Poziom rzeczy, które mają znać, jest opanowany na wysokim poziomie. Według germanisty i dyrektorki szkoły, sprawdzian innowacyjności wyszedł. - Ja jestem bardzo zadowolony z dzieci, z ich podejścia do tego. Podkreślę, że w klasie nie ma samych prymusów. Ale każdy prezentuje dobry poziom językowy. Dla mnie to jest potwierdzenie, że ta metoda działa u wszystkich dzieci.
Jak podkreśla pani dyrektor, jest bardzo zadowolona, że dostali pozytywną opinię z kuratorium, które dobrze oceniło pomysł wprowadzenia nowej metody nauczania języka.
Uczeń musi być świadomy swoich postępów w nauce. Temu ma służyć porfolio, które sam sobie tworzy poprzez narzędzie dostępne na platformie. Uczeń zaznacza umiejętności, które już opanował oraz te, których jeszcze musi się nauczyć. Jak twierdzą nauczyciele języków obcych, jest to bardzo dobre narzędzie do monitoringu własnych umiejętności. - Dla mnie jako nauczyciela ważne jest to, co muszę z uczniami zrobić, widzę, co nadrobić na lekcji, gdzie uczniowie mogą mieć problemy. Ja też siebie kontroluję w ten sposób bo widzę, co muszę z uczniami przerobić. To narzędzie jest jak lustro – uczeń widzi, gdzie jest na swojej drodze. Uczeń nie musi się bać, że zaznaczy, że czegoś nie umie, a on za to oberwie, bo nie są z tego ocenowo rozliczani. - To, co jest innowacją, musi się stać standardem. Inaczej będzie to porażką tej idei. Chcemy, żeby co roku była u nas co najmniej jedna klasa, która wchodząc do szkoły wie, że wyjdzie stąd z umiejętnością języka na poziomie B1. Wszystkie notatki i informacje, ćwiczenia są na platformie. Nie ma więc obawy, że ktoś zgubi zeszyt albo pies zje. Ta forma nauczania za pomocą platformy (blended learning) i lekcje w szkole bardzo dobrze się zazębiają. Uczniowie wychodzą z lekcji i kurs na nich czeka w domu po zalogowaniu się.
W żmigrodzkim gimnazjum ten program w chwili obecnej jest prowadzony tylko w języku niemieckim.
O nauczaniu języka angielskiego w sposób niestandardowy rozmawiamy z nauczycielkami języka angielskiego. Nie prowadzą zajęć w sposób innowacyjny, ale dla swoich uczniów mają innego rodzaju propozycję. Jak tłumaczą, najlepsi uczniowie mają szanse na indywidualny tok nauczania języka angielskiego, co znacznie podwyższa umiejętności i możliwości ucznia. Nauczyciel proponuje takie rozwiązanie uczniom, którzy mają najlepsze wyniki. Jest to opcja dla wybranych. Uczeń wtedy może podjąć taką decyzję. Rodzic wtedy też jest świadomy, że dziecko ma taką szansę. Jak się okazało, przynosi ona spektakularne efekty w wynikach osiąganych przez tych uczniów. Uczeń ma przynajmniej raz w tygodniu spotkanie z nauczycielem. - Jedna z moich uczennic Oliwia Rogala, znalazła się w ścisłej czołówce konkursu Zdolny Ślązak. Jest to jedyna uczennica w tym konkursie z naszego powiatu. Mogę powiedzieć o niej, że spokojnie mogłaby podejść do rozszerzonej matury z języka angielskiego – mówi Marta Hołowicka, nauczycielka języka angielskiego. Nauczyciel tworzy autorski program nauczania specjalnie dla ucznia. Jak twierdzą nauczycielki, praca z poszczególnymi uczniami się opłaca. Wybrani uczniowie kończą gimnazjum na poziomie o wiele wyższym niż normalnie. Pytamy, czy nauczycielki będą chciały zmierzyć się z nowoczesnym systemem nauczania. - Każdy ma swoją wizję nauczania przedmiotu. Ja nie mam wizji nauczania przez internet, bardziej zależy mi na kontakcie z żywym językiem. Młodzież jest różna, uwzględniamy też ich potrzeby - tłumaczy Rita Ćerniauskite, także anglistka. Dyrektorka Katarzyna Lech daje swojej kadrze dowolność realizowania pomysłów. Jak tłumaczy, zamysł jest taki, aby oferta dla ucznia była zróżnicowana.
Aby system dwujęzyczny się rozwijał, szkoła planuje wprowadzić lekcje matematyki z elementami języka angielskiego. Nauczycielką przygotowaną do prowadzenia zajęć w ten sposób jest matematyczka Joanna Osio. Trzeba godzić naukę języka z nauczaniem innych przedmiotów. - Mam doświadczenie, ponieważ tłumaczyłam program służący do nauki Geogebry (połączenie geometrii i algebry) – mówi pani Joanna.
Jak mówi dyrektor, szkoła ma przygotowaną kadrę nauczycieli, którzy potrafią nauczać przedmiotów w innych językach. - Mamy udokumentowaną innowację na wysokim poziomie z języka niemieckiego i teraz planujemy podobne działania w języku angielskim. Chcielibyśmy uczyć elementów Geogebry po angielsku. Najlepiej jest zaczynać od małych rzeczy, potem wprowadzać powoli coraz więcej elementów . Dzięki tym innowacjom możemy wpływać na rozwój naszych nauczycieli, bo oni też muszą się doskonalić.
Jak błyskotliwie zauważył Robert Kolebuk, nawet polscy politycy zrozumieli, że nauka jednego języka nie wystarcza. Trzeba znać także drugi i nie ma innej drogi.
Katarzyna Lech: - Można uczyć się pięć lat języka, a nie umieć się komunikować. Dlatego innowacje w celu nauki języka są nieuniknione. Nie ma szkoły, która osiąga wyniki bez nauczycieli, którzy sami nie chcą się rozwijać. Oprócz tego cały czas patrzymy, co możemy zrobić jeszcze i dalej, jak wykorzystać kadrę. Każda szkoła, która chce dobrze uczyć języków, nie ucieknie od wprowadzania dwujęzyczności. Podsumowując, Europa zawitała także w znajomych nam placówkach nauczania. Z opóźnieniem, ale jak to mówią – lepiej późno, niż wcale. Innowacje nie oznaczają, że uczniowie w sposób magiczny bez wysiłku przyswoją wiedzę. Na lekcji u Roberta Kolebuka widać było uczniów, którzy mają dobrze opanowany materiał ale także i tacy, którzy jeszcze mają pewne problemy. Dużym ułatwieniem dla nauczyciela jest to, że nie musi on tłumaczyć każdemu uczniowi, na której stronie trzeba otworzyć podręcznik, bo wszystko jest wyświetlane na tablicy. Nie musi też wierzyć w historie o tym, że uczeń nie przyniósł zadania bo "zgubił" albo "pies mu zjadł". Bo wszystko, czego potrzebuje do wystawienia oceny, jest na platformie. Mimo wszystko, nawet przy najbardziej atrakcyjnych systemach i ułatwieniach trzeba pamiętać, że do wszystkiego dochodzi przede wszystkim praca własna. Chętnych rodziców i uczniów szkół podstawowych, którzy chcieli by się zapoznać ze szczegółami, szkoła zaprasza już 9 marca na dzień otwarty.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie