Reklama

Trener Autorytet

23/07/2013 12:29
NOWa: - Jak długo trwa Pana kariera trenerska?

Ludwik Łyczakowski: - Już 22 lata za mną w Żmigrodzie. Mam zamiar trenować zawodników klubu Sokół jeszcze przez trzy lata, tak, żeby mieć za sobą 25 lat pracy. W tej chwili w klubie trenuję siedemnastu gimnazjalistów i to są dzieci, które faktycznie chcą coś osiągnąć. Reszta dzieci nie chce ćwiczyć lub nie mają predyspozycji. Oprócz nich w szkole jest może z pięć osób, w których widzę potencjał, ale nie chcą trenować.

NOWa: - Nie jest Pan rodowitym żmigrodzianinem. Dlaczego akurat to miejsce wybrał Pan do pracy?

LŁ: - Na co dzień mieszkam w Rawiczu. A przyszedłem tutaj, bo pochodzę ze wschodu i te strony są mi po prostu bliższe. Mam wrażenie, że z ludźmi tutaj łatwiej jest mi się dogadać. Przepracowałem dziesięć lat w żmigrodzkiej podstawówce, potem w tym gimnazjum.

NOWa: - Jak Pan ocenia kondycję dzisiejszego sportu?

LŁ: - Ten sport, który mamy obecnie, jest w bardzo złym stanie. Przede wszystkim z dwóch powodów – pierwszy to komercja w sporcie. Wszędzie się patrzy na pieniądze, każdy chce coś zrobić, ale nie za darmo. Kiedyś samo reprezentowanie kraju na igrzyskach olimpijskich to był zaszczyt dla sportowca, dzisiaj w głównej mierze liczą się tylko pieniądze, kto ile za co dostanie. Drugą rzeczą jest to, że dzieci nie chcą dzisiaj ćwiczyć ani trenować. Za moich czasów, gdy w szkole była reprezentacja piłki ręcznej, to w drużynie grało kilka osób plus rezerwowi, a czekało jeszcze siedemdziesiąt chętnych osób do trenowania. Wszystko zaczyna się w domu, z czego te dzieci mają czerpać wzorce, jak ani matka, ani ojciec nie ćwiczą? To zresztą widać, proszę popatrzeć – kiedyś rzadko się zdarzało, żeby dzieci w szkołach miały nadwagę, dzisiaj jedna trzecia dzieci w tej szkole jest otyłych.

NOWa: - Wśród byłych uczniów jest Pan znany ze swojej surowości.

LŁ: - Kiedyś byłem bardziej wymagający. Dzisiaj już odpuściłem. Kilka lat temu miałem poważne problemy ze zdrowiem. Dobrze mi zrobiły te dni spędzone w szpitalu i w domu na leczeniu, przemyślałem sobie wszystko. Doszedłem do wniosku, że najważniejsza w życiu jest rodzina. Jestem pełen szacunku dla mojej żony, za to, że praktycznie beze mnie wychowała trójkę naszych dzieci. Mnie ciągle nie było w domu, bo wiecznie byłem na zawodach albo treningach, całe życie temu poświęciłem. Czy warto było? Nie wiem. Płacono mi za pracę w szkole, ale spędziłem mnóstwo czasu po godzinach na treningi i nie tylko. Byłem i trenerem i nauczycielem i psychologiem, te dzieciaki często do mnie przychodziły ze swoimi problemami i trzeba było im pomóc. Nikt nie przeliczał tego czasu na godziny pracy. Ja za tym pieniądzem nigdy nie goniłem, może to kwestia tego, że cenię sobie w życiu proste, chrześcijańskie wartości. Dla mnie liczą się potrzebne i podstawowe do życia rzeczy, oprócz tego zdrowie i rodzina. Wielu moich kolegów trenerów wyjechało za granicę i poukładało sobie życie w dobrobycie, a ja zdecydowałem się tutaj zostać. Jeśli chodzi o pozyskiwanie funduszy, to za komuny było o wiele łatwiej o pieniądze na sport, wyjazdy, zawody. Człowiek pojeździł po świecie dzięki sportowi. Dzisiaj potrzeba wiele zachodu żeby uzyskać na coś dofinansowanie.

NOWa: - Dlaczego nie jest już Pan nauczycielem?

LŁ: - Zbrzydło mi. Młodzież już nie ta. Pomijając fakt, że gimnazjum to koszmarny twór oświatowy, to młodzi są strasznie rozwydrzeni, nie mają szacunku do niczego. Ale to wszystko wynika z wychowania. Rodzic jest pierwszą osobą, która wpaja dziecku dyscyplinę, potem trudno się dziwić, że taki młodzieniec przychodzi do szkoły i nie ma szacunku do nauczyciela.

NOWa: - Dobry trener to taki, który potrafi wprowadzić dyscyplinę wśród swoich zawodników. Dzisiaj już takich brakuje.

LŁ: - Wie Pani, wychowałem się w domu, w którym było nas siedmioro i rodzice, więc dyscyplina była na początku dziennym. Gdyby jej zabrakło, to bałagan przy tylu osobach byłby nie do opisania. Potem działałem w wojsku, gdzie też obowiązywały pewne zasady. Dyscyplina jest bardzo potrzebna dla zachowania porządku, równowagi, szacunku. W dzisiejszych czasach większość rodziców nie interesuje się swoimi dziećmi. Masz dzień, masz noc, rób, co chcesz. Co do trenerów i nauczycieli, większość z nich pozwala sobie dzieciom wchodzić na głowę, podopieczni mówią do trenera czy nauczyciela po imieniu. Dla mnie jest to rzecz niedopuszczalna. Trener jest osobą wyznaczającą granice.

NOWa: - Ma Pan komu dziękować za pomoc w osiągniętych wynikach?

LŁ: - Nie mam za bardzo komu dziękować, bo swoje wyniki uzyskałem ciężką pracą. Jestem natomiast wdzięczny gminie, szkole w której pracowałem i władzom miasta, że mi w niczym nie przeszkadzali, zawsze miałem swobodę działania. Bardzo dziękuję Paniom pracującym w referacie oświaty w gminie za to, że zawsze były przychylne mojej osobie i mojej pracy.

- Dziękuję za rozmowę.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do