Reklama

Boisko niezgody

07/08/2012 10:44
Rozmówca nazwał również boisko miniorlikiem, a jak wiadomo, boiska budowane przy współfinansowaniu Ministerstwa Sportu i Turystyki z programu "Moje boisko Orlik" musi być udostępniane wszystkim chętnym.

 To boisko przyszkolne


Jadwiga Drobik, dyrektorka szkoły w Masłowie mówi, że udzielając informacji o zamknięciu boiska przy szkole ktoś pomylił pojęcia: - Wyjaśnienie nieporozumienia należałoby zacząć od tego, że boisko, które jest przy naszej szkole to nie orlik, a zwykłe przyszkolne boisko wielofunkcyjne. Gdyby był to orlik, to faktycznie, zgodnie z regulaminem i przepisami musielibyśmy wyznaczyć osobę, która czuwałaby nad boiskiem i organizowała na nim zajęcia, tak zwanego animatora. W związku z tym, że boisko, o którym mowa, to zwykłe boisko przyszkolne, to szkoła odpowiada za ewentualne zniszczenia, pokrywa również koszty naprawy, a także odpowiada za bezpieczeństwo osób tam przebywających - tłumaczy dyrektorka.

 Jestem za udostępnianiem


Dyrektorka szkoły podkreśla, że jej zdaniem po zajęciach lekcyjnych, jak i w czasie wakacji zarówno boisko wielofunkcyjne,  jaki to trawiaste do siatki i plac zabaw powinny tętnić życiem, pojawia się tylko jeden problem związany z ogólnym udostępnianiem dóbr szkoły - odpowiedzialność za ewentualne zniszczenia. - To prawda, że we wsi nie ma drugiego tak nowego i dobrze wyposażonego obiektu, ale trzeba pamiętać, że udostępnienie boiska bez nadzoru, wyznaczenia osoby, która przejmie odpowiedzialność może doprowadzić do sytuacji, kiedy po kilku dniach obiekt zostanie zdewastowany - tłumaczy Jadwiga Drobik.

 Chcą grać, ale bez odpowiedzialności


Dyrektorka podkreśla, że już w zeszłym roku powiadomiła rodziców dzieci, o terminie i temacie zebrania, na którym chciała zaproponować wypożyczenie kluczy od boiska rodzicom, którzy pilnowaliby porządku, kiedy z kompleksu korzystałyby dzieci. - Początkowo zrobiliśmy tak, że boisko znajdujące się na terenie szkoły stało otwarte. Niestety, jak się okazało, osoby, które z niego korzystały nie potrafiły go uszanować. Kilkakrotnie, kiedy przyjechałam po południu do szkoły, widziałam ten sam obrazek: nasze szkolne dzieci siedziały na trawie, na ławeczkach, albo w ogóle były przegonione, a na boisku grali dorośli mężczyźni, który niszczyli różne elementy, poprzerywane pręty w ogrodzeniu oraz porwana siatka w bramkach. Trzeba nadmienić, że nasze boisko nie jest "pancerne", to konstrukcja przewidziana dla małych dzieci. Proszę zwrócić uwagę, że jest małe; tak małe, aby przebiegnięcie boiska nie sprawiało problemów 10-latkowi. Poza tym, do gry w piłkę nożną ustawione są małe bramki, tak, żeby dzieciaki mogły bronić strzałów. Zresztą sama konstrukcja otaczająca tartanową płytę boiska przewidziana jest na kopnięcia piłki przez dzieci, a nie dla dorosłych mężczyzn, którzy popołudniami grywali na boisku w nogę. Właśnie po to, żeby boisko nie zostało zniszczone zaprosiłam rodziców na zebranie. Niestety, nikt z dorosłych nie przyszedł. Na spotkanie z rodzicami przyszły za to dzieci, które bardzo chciały z boiska korzystać - opowiada dyrektorka. Jak dodaje, kluczyk od przyszkolnego boiska wzięła sołtyska Masłowa - Jolanta Kot.

- Na początku faktycznie było fajnie, na boisku grały dzieciaki, a czasem także kobiety organizowały się w drużyny i rozgrywały mecze siatkówki. Jednak już po pewnym czasie sołtyska oddała mi klucze, ponieważ stwierdziła, że nie jest w stanie upilnować tego, co dzieje się na terenie szkoły. Grać przychodzili panowie z klubu Maslowia. Mimo iż mają własne boisko oddalone od naszego o około 300 metrów, zainstalowano im łapacze do piłek, to wolą korzystać z naszego. Być może dlatego, że nie trzeba biegać za piłką i nie trzeba kosić trawy? - pyta dyrektorka.

- W zeszłym roku chciałam zrobić dobrze - mówi sołtyska Masłowa. - Wzięłam klucze od boiska, zobowiązałam się do pilnowania porządku, ale też nie mogłam całego popołudnia spędzić na pilnowaniu, kto i jak się zachowuje. Otwierałam boisko, dzieci przychodziły, zaczynały grę, ale już po chwili okazywało się, że na terenie szkoły są starsi chłopcy, którzy przeganiają uczniów. Wokół boiska i na samej płycie zaczynał robić się śmietnik. Kupowałam worki na śmieci, wraz z młodszymi dzieciakami rozwieszaliśmy je na terenie szkoły, razem zbieraliśmy śmieci. Niestety, worki były zrywane, śmieci dalej walały się po ziemi, a na boisku grali tylko starsi chłopcy i mężczyźni. Kilka razy usłyszałam wyzwiska pod swoim adresem. W takiej sytuacji oddałam pani dyrektor klucze. Po prostu nie byłam w stanie upilnować porządku.

 Dewastują na potęgę


[tresc_platna zacheta="Przeczytaj, dlaczego dyrektor nie chce udostępniać boiska"]Jadwiga Drobik podkreśla, że przykro jej, iż po południu boisko stoi puste, ale po wielu aktach wandalizmu obawia się, że jeśli zostanie udostępnione bez nadzoru, to uczniowie, którzy we wrześniu przyjdą do szkoły, nie będą miały gdzie odbywać lekcji w-f. - To boisko jest dla szkoły dobrem. To tu dzieciaki mają lekcje, przecież my nie mamy sali gimnastycznej, na której uczniowie mogliby ćwiczyć - mówi dyrektorka i dodaje, że mimo iż boisko jest dość nowe, konserwator zatrudniony w szkole musiał już kilkakrotnie dokonywać napraw. - Wejście na boisko jest zamykane na klucz. Proszę sobie wyobrazić, że po południu albo wieczorem wandale potrafili rozebrać bramę wejściową; jak nie mogli otworzyć zamka, to zdjęli całą furtę z zawiasów i w taki sposób dostali się na płytę boiska. Kilkakrotnie już naprawialiśmy powyginane pręty ogrodzenia. Widać było, że niektóre były zniszczone od silnego kopnięcia piłką, a inne po oderwaniu. Przecież dzieci tego nie zniszczyły, bo nie maja na tyle siły. Gdyby weszli i grali w piłkę, to byłabym to w stanie przyjąć, ale po każdym takim incydencie na boisku zostają stosy śmieci i potłuczone szkło po butelkach od piwa czy wódki. Po złości, zapychają nam słonecznikiem zamki od drzwi, a przecież ich wymiana kosztuje i jeśli kupimy nowe zamki, to nie kupimy czegoś innego, co mogłoby przydać się dzieciom. Nie pamiętam już nawet ile razy mieliśmy wyrywaną skrzyneczkę telekomunikacyjną i niszczoną końcówkę wywietrznika z piwnicy. Zaraz po tym, jak przestaliśmy udostępniać boisko, to ze złości podrapano nam nowiutkie drzwi wejściowe. Ostatnio pojawiały się też różne nieprzyjemne napisy pod moim adresem - mówi dyrektorka i dodaje, że prawdziwym problemem są akty wandalizmu, ale także sterty śmieci, które pozostają po libacjach. Podczas naszej wizyty w szkole dyrektorka pokazała nam worki na śmieci, pełne butelek po "wiśniówkach" i piwie. - Przecież mamy kosze na śmieci, dodatkowo wywiesiliśmy worki, a tu nie, rozrzucają śmieci metr, dwa od kubła. W dodatku jeśli szybko nie pozbieramy śmieci, to za kilka dni z butelek pozostanie już tylko porozbijane szkło, a przecież na terenie szkoły są małe dzieci, które mogą zrobić sobie krzywdę - twierdzi Jadwiga Drobik. Podobnie jak z boiskiem było również ze świetlicą wiejską, do której klucze znajdują się obecnie w szkole. - Dzięki staraniom udało się uzyskać pieniądze na remont świetlicy. Teraz wygląda naprawdę dobrze, jest odmalowana, wyposażona, ma nowe sanitariaty. Wypożyczamy ją jedynie na imprezy rodzinne, wykorzystujemy na apele szkole i imprezy. Proszę sobie wyobrazić, że podczas jednego z festynów organizowanych na terenie szkoły, udostępniliśmy toalety. Po ataku wandali, który trwał 2-3 minuty, wszystkie krany zostały wyrwane, lokal zalany, a naprawy kosztowały ponad tysiąc zł - opowiada Jadwiga Drobik i dodaje, że problemu nie rozwiązuje nawet wzywanie straży miejskiej. - Kiedy dzwonimy po strażników, to zawsze przyjeżdżają, ale zanim wejdą na boisko, wandali już dawno nie ma. - Potwierdzam, że interweniowaliśmy w Masłowie, zresztą jak i w innych miejscowościach, w których są boiska. Zarówno w poprzednim roku, jak i podczas tych wakacji stale monitorujemy obiekty tego typu - podaje Zbigniew Zasieczny, komendant trzebnickiej straży miejskiej. Monitoring może pomoc Jak mówi dyrektorka szkoły, na terenie placówki planuje się zainstalowanie w najbliższym czasie monitoringu, który pomoże w złapaniu wandali. Niektórzy uważają jednak, że tylko zamykanie boiska uchroni je przed chuligańskimi wybrykami. Również Bronisław Koła, który jest przewodniczącym Rady Rodziców masołowskiej szkoły uważa, że boisko nie powinno być udostępniane ludziom z zewnątrz, kiedy szkoła jest już zamknięta: - Ja jako rodzic chciałbym, żeby boisko było zamykane. Bo jeśli ktoś nie potrafi uszanować tego, co dostaje za darmo i jeszcze to niszczy, nie powinien mieć możliwości korzystania z tego. Jeżeli nie ma żadnej odpłatności i odpowiedzialności, to każdy robi co chce. Osobiście nigdy nie podejmowałem się brania kluczy i uważam, że boisko powinno być zamknięte - dodaje Bronisław Koła. Zupełnie inne zdanie na ten temat ma jeden z miejscowych sportowców. Grzegorz Burgiel z klubu Masłowia twierdzi, że sportowcy z jego klubu nie korzystają z boiska przy szkole: - Ta mylna opinia powstała, kiedy któregoś razu dyrektorka przyjechała po południu do szkoły, a akurat na boisku był wyrośnięty gimnazjalista i faktycznie dość mocno kopnął piłkę. Ale zapewniam, że my na tym boisku nie gramy. Czasem graliśmy razem z kobietami w siatkę, ale tylko tyle. Uważam, że pani dyrektor przesadza z tymi zakazami. Co więcej, im bardziej będzie zakazywać, tym bardziej ze złości młodzi będą niszczyć. Najprościej jest wzywać tylko straż miejską. Jeśli chodzi o bałagan i śmieci, jakie są na terenie szkoły, to od sprzątania jest woźny i to chyba jest w zakresie jego obowiązków - uważa Grzegorz Burgiel i twierdzi, że jego zdaniem monitoring nic nie pomoże: - Kiedy tylko wrócę z urlopu postaram się porozmawiać z dyrektorką i przekonać ją, że powinna powierzyć mi klucze do boiska, a ja będę czuwał nad porządkiem - zapewnia piłkarz.[/tresc_platna]

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do