Reklama

Wieści z trzebnickiego grodu

10/07/2012 08:33
Wieści z trzebnickiego grodu

1 lipca 1898 r. - otwarto linię kolejki wąskotorowej na odcinku z Wrocławia Karłowic do Trzebnicy. Był to fragment Kolejki Wrocławsko - Trzebnicko - Prusickiej, Spółka Akcyjna w Berlinie. Do końca tego roku oddano do użytku całą linię, od początkowej stacji we Wrocławiu (obecnie plac Stanisława Staszica) do końcowej w Prusicach. Kolejka posiadała tor wąski, o rozstawie szyn 750 mm. Długość torów wynosiła 41,45 km. Na większej części ułożono je równolegle do szosy wrocławsko - rawickiej. Kolejka miała trakcję parową. Zastosowany rozstaw szyn pozwolił na połączenie nowej kolejki z linią: Prusice - Żmigród, Żmigród - Milicz i Milicz- Sulmierzyce.

Na terenie Trzebnicy kolejka zatrzymywała się na stacjach: Trzebnica - Zdrój i Trzebnica - Gaj. Mimo istnienia już normalnotorowej kolei państwowej z Psiego Pola do Trzebnicy, wąskotorówka od samego początku cieszyła się ogromnym powodzeniem. Na linii panował ożywiony ruch pasażerski. Korzystali z niej mieszańcy Trzebnicy oraz turyści, kuracjusze i pielgrzymi. Podróż kolejką reklamowano jako niezwykłą, godną polecenia, przygodę. Duży był również ruch towarowy. Średnio w ciągu roku przewożono ponad 38 tys. ton ładunków.

Kolejka tylko częściowo zaspakajała zapotrzebowanie na transport towarowy dla Trzebnicy i okolic. Pod koniec XIX w., codziennie między Wrocławiem a Trzebnicą kursowało ok. 700 furmanek, które rocznie przewoziły łącznie ok. 110 tys. ton towarów.

Tabor kolejki był znacznie liczniejszy niż linii Żmigród - Milicz i składał się z 9 parowozów, 24 wagonów osobowych, 3 wagonów pocztowo - bagażowych i 112 wagonów towarowych. Z Wrocławia do Trzebnicy kursowały 3-4 pociągi dziennie. Były też kursy wycieczkowe. Ceny biletów wynosiły 90 fenigów - klasa 2 i 60 fenigów - klasa 3 (klasy 1 nie było)

Zarząd kolejki wykazywał dużą troskę o bezpieczeństwo i jakość usług przewozowych. Mimo to zdarzały się też niebezpieczne, a nawet śmiertelne wypadki. Większość z nich miała miejsce na szosie obok torów kolejowych. Ich przyczyną były wykolejenia wagonów, płoszenie się koni na widok nadjeżdżającego pociągu oraz pijani furmani i nieuważni przechodnie.

W Trzebnicy niedaleko stacji Trzebnica - Zdrój, lokomotywa potrąciła miejscowego notariusza (1904). Wraz z rozwojem motoryzacji dochodziło również do kolizji z automobilami. Pierwszy taki wypadek odnotowano w Trzebnicy. W 1910 r., koło wiaduktu kolejowego, pociąg najechał na samochód osobowy mieszkańca Trzebnicy, Jantkego.

W związku z tym, że na tym odcinku odbywał się intensywny ruch automobilowy, ograniczono w tym miejscu prędkość kolejki do 15 km/h. Kilka lat później odnotowano śmiertelny wypadek motocyklisty z Księginic, który z wielką prędkością uderzył w nadjeżdżający pociąg.

Kolejka trzebnicka, mimo że jeździła wolno i złośliwie nazywano ją "Latającym Trzebniczaninem", a nawet "Pędzącym Trzebniczaninem", była główną arterią komunikacyjną miasta i łączyła je ze światem zewnętrznym. Trzebnicka wąskotorówka służyła mieszkańcom tego grodu prawie 70 lat. Po 1945 r. zwano ją "ciuchcią".

4 lipca 1926 r. - rada parafialna zatwierdziła projekt zbudowania koło Pustelni w Lesie Bukowym groty dla uczczenia objawień Matki Bożej w Lourdes. Pomysłodawcą i fundatorem przedsięwzięcia było małżeństwo z Trzebnicy, Teresa i Rudolf Goletschky. Budowę groty zlecono trzebnickiej firmie budowlanej Hubert Jantke. (Po śmierci Huberta w 1925 r., firmę przejął jego syn, Max Jantke.) Grotę wzniesiono ze zbitego żeleziaka z okolic Komarowa. Cynkowa figura Niepokalanej wysokości 1,45 m i figura Bernadety zostały odlane w Monachium. Natomiast krzyż żelazny na szczycie groty, balustradę i drzwiczki do ambony wykonał trzebnicki ślusarz Józef Jantke. Poświęcenie groty odbyło 22 maja 1927 roku, w uroczystość odpustową kościółka leśnego Czternastu Świętych Wspomożycieli.

15 lipca 1410 r. -Konrad VII Biały, syn księcia oleśnickiego, Konrada III, wziął udział w bitwie pod Grunwaldem. Młody książę walczył po stronie Krzyżaków. Jednak jego chorągiew została rozbita, a on trafił do polskiej niewoli. Król polski dobrze traktował jeńca i obiecał dać mu wolność za cenę okupu. Wówczas skarbiec książąt oleśnickich był pusty, wobec tego Konrad III, na rzecz wykupu syna z niewoli Władysława Jagiełły, zaciągnął pożyczkę w wysokości 410 grzywien groszy praskich. Dług książęcy mieli spłacić mieszczanie miast księstwa. Ponieważ Trzebnica leżała na terenie księstwa oleśnickiego, książę zażądał od jej mieszkańców 41 grzywien rocznie.

16 lipca1464 r. - przez Trzebnicę przeszły gwałtowne burze. Od uderzenia pioruna spłonęła wieża kościoła klasztornego i całkowicie został zniszczony nowy dach cynowy nad kaplicą św. Jadwigi, a także dwa chóry. Klasztor ocalał. Natomiast ulewne deszcze spustoszyły miasto i okolice. Ponowne uderzenie pioruna w świątynię opactwa - jak odnotowały kroniki - miało miejsce w 1808 r. Wtedy również ucierpiał dach gotyckiej kaplicy św. Jadwigi. Po tym zdarzeniu klasztor zainstalował piorunochrony. W tym czasie była to rzadko spotykana nowinka techniczna. (Pierwszy w Polsce piorunochron założono w 1783 r. na budynku ratusza w Rawiczu, który w latach 1753 - 1756 zaprojektował architekt Leopold Ostritz z Trzebnicy.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do