Reklama

Skatowali przypadkowego mężczyznę. Zrujnowali mu życie i zdrowie...

01/07/2015 08:24
To był jego pierwszy festyn w Raszowicach - 14 sierpnia 2011 roku. Z soboty na niedzielę trwała impreza, były tańce, było wiele osób. Festyn był bardzo udany dla pana Feliksa, spotkał na nim kolegów ze szkolnych lat, porozmawiał. Wcześniej nigdy nie miał na to czasu, dużo pracował. Około godz. 21 na festyn przyszły dzieci brata pana Feliksa. Jakąś godzinę później żona pana Feliksa była bardzo zmęczona, to był już koniec żniw. Wzięła ze sobą najmłodszych członków rodziny i pojechała do domu. Mężczyzna pozostał na imprezie z resztą rodziny, bo choć był bardzo zmęczony, wreszcie mógł porozmawiać z kolegami z wioski.

Dramatyczny powrót do domu: bili i kopali


– Koło godziny trzeciej, jak był koniec festynu, szliśmy już do domu. Były ze mną córka brata i bratowa. Zatrzymały się na chwilę przy stawie. Było jeszcze ciemno, zauważyłem, że kawałek dalej stał samochód, a przy nim kilku chłopaków, mogło być ich nawet sześciu, a przynajmniej czterech. Więcej nie pamiętam, bo straciłem przytomność; musieli mnie uderzyć zza drzewa – przypomina sobie pan Feliks Marticke.

- Kiedy skończyła się impreza byłam całkiem trzeźwa. Wracając do domu grupka młodych ludzi zaczęła coś do nas wykrzykiwać, jakieś nieokreślone dźwięki. Za chwilę krzyki ucichły. Po chwili zobaczyłam jak wujek stoi przy samochodzie. Jeden z grupki młodzieży podskoczył i kopnął wujka w twarz. Potem odbił się na drugiej nodze i jeszcze raz kopnął. Wtedy krzyknęłam do mojego brata, że biją Feliksa. Dobiegłam do nich i pytałam dlaczego go biją. Dobiegając widziałam sylwetkę wujka, jak nieruchomo osuwa się, ręce miał bezwładne. Kiedy już leżał przy samochodzie, to drugi z napastników kopał go po ciele, po tułowiu, po żebrach. Wujek miał całą twarz we krwi. 

Więcej na następnej stronie...



Zaraz dobiegł brat i zaczęli się szarpać. Napastnicy byli bardzo agresywni. Biło się dwóch. Po chwili  przybiegła bratowa. Brat próbował dowiedzieć się, jak się nazywają, ale oni wszyscy nie odzywali się. 

Miałam żal, że pozostali nie powstrzymali tych dwóch. Wszystko trwało kilka minut. Napastnicy odjechali, a my próbowaliśmy ocucić wujka, ale nie reagował. Zatrzymałam pierwszy jadący samochód. Młoda dziewczyna pomogła nam zawiadomić policję i pogotowie, potem zatrzymał się mężczyzna, który też nam pomagał. Nie wiem, czy gdyby nas tam nie było, napastnicy nie skatowaliby go bardziej – tak te dramatyczne wydarzenia zapamiętała bratanica pobitego (na podstawie zeznań zawartych w aktach sprawy - przyp. red.).

W WYDANIU PAPIEROWYM NOWEej GAZETY LUB W E-GAZECIE PRZECZYTASZ CO DO POWIEDZENIA W TEJ SPRAWIE MA POLICJA


Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do