Reklama

Nowe Targowisko po wielu latach oczekiwań

03/05/2014 05:36
Obornickie targowisko miało już kilka lokalizacji: między innymi na ul. Kasztanowej przy sadach (od ul. Orkana), na ul. Spółdzielczej tuż przy stacji PKP, a ostatnio na placu przy OSiR-ze. Wreszcie znalazło się miejsce, gdzie targowisko będzie na stałe. Przypomnijmy, że inwestycja kosztowała nieco ponad 2 mln zł, a połowę tej sumy stanowiło dofinansowanie.

Prace na targowisku zakończyły się już na początku marca, a pod koniec miesiąca odbyło się oficjalne otwarcie. I od tego czasu targ stał nieużywany... aż do ostatniego czwartku, który tradycyjnie jest dniem targowym w Obornikach Śl. Co dziwne, to właśnie na prośbę sprzedających dopiero po świętach handel trafił na nowy plac. Dodajmy, że "Mój Rynek" ma być dwufunkcyjny: po pierwsze będzie pełnił rolę targowiska, ale będzie także miejscem organizacji imprez okolicznościowych, jak festyny, biesiady, dożynki, a już za kilka tygodni odbędą się tu Dni Obornik Śl.

Ruch duży, tylko nie ma gdzie zaparkować


Podczas premierowych targów ruch był bardzo duży. Wydawało się, że zarówno kupujących jak i sprzedających było bardzo dużo. Już w okolicach ul. Zielonej i Dębowej drogi korkowały się, a samochody były zostawione na chodnikach. Parkujący starali się nie zastawiać wjazdów do okolicznych domów. Jak się okazało, parking, który przewidziano przy targowisku na 30 miejsc, jest za mały. Tym bardziej, że większość handlujących zostawiła właśnie tam swoje auta. Dodajmy, że wjazd od ul. Zielonej na targ jest zamknięty. Aleksandra Durkalec-Rzepka, dyrektor OSiR-u zapewniła, że problem z parkowaniem powinien już za tydzień być znacznie mniejszy.

- Przygotowaliśmy miejsca parkingowe na terenie OSiR-u, tam, gdzie wcześniej było targowisko. Myślę, że jak tylko informacja o tym rozejdzie się wśród kupujących, problemy z pakowaniem powinny się zakończyć - powiedziała dyrektor.

Handel na placu, a nie pod wiatami


Pierwsze co uderzało osoby wchodzące na targ to to, że zaledwie kilka stanowisk pod dachem było zajętych. Sprzedawano tam przede wszystkim sadzonki roślin, warzywa, owoce, przyprawy i artykuły gospodarstwa domowego. Zapytaliśmy jedną ze sprzedających "pod namiotem", dlaczego nie zdecydowała się na stanowisko pod wiatą: - Ja sprzedaję ubrania. Pod namiotem mogę sobie powiesić więcej rzeczy, a na ławie mogłabym wyłożyć tylko część. Poza tym ławy są długie i byłoby niewygodnie podawać klientowi towar.

Dyrektor OSiR-u twierdzi, że jest kilka przyczyn, dla których sprzedający wolą plac. Jej zdaniem, po pierwsze łatwiej jest im się rozłożyć na placu, nie muszą daleko nosić towarów, po drugie, niektórzy musieliby zająć kilka stołów, a po trzecie, po prostu są przyzwyczajeni do takiej formy handlu.

Stoisk tyle samo co wcześniej


Jak mówi Aleksandra Durkalec-Rzepka, ilość stoisk nie zmieniła się znacząco. Jej zdaniem kupcy niechętnie przechodzili na nowe miejsce, ponieważ obawiali się, że ich stali klienci nie znajdą ich. Jeden z kupujących zwrócił uwagę, że byłoby wygodniej, gdyby wszystkie stoiska odzieżowe i oferujące buty były obok siebie, a te na których sprzedawane są na przykład sadzonki również byłyby zlokalizowane blisko. Dyrektor mówi, że na takie rozwiązanie nie zgadzają się kupcy. A o wyborze miejsca na targu decydował ślepy los - żeby nikogo nie skrzywdzić urządzono losowanie poszczególnych miejsc.

Kieszonkowcu, kamera patrzy


Jeszcze przed pierwszym targiem zamontowano kamery, które zostały podłączone do miejskiego monitoringu. Ma to zapewnić porządek na targowisku. Z dala od tego miejsca powinni się trzymać kieszonkowcy - nagranie może dowieść, kto i kiedy dokonał kradzieży; monitoring ma chronić nie tylko ludzi, ale i sam obiekt. Kilka tygodni temu pisaliśmy o tym, że wandale pomalowali drzwi i ławki na targu. Nie udało się ich złapać do tej pory. Na dzień przed premierą targowiska miał miejsce nieprzyjemny incydent. W środę, około godz. 18, mężczyzna zachowywał się agresywnie, skakał po stołach, złamał kilka desek, pobił młodego chłopaka. Na miejsce zdarzenie wezwano policję.

- Będziemy starali się obciążyć tego mężczyznę kosztami naprawy ław. A na pewno nie będą to małe pieniądze - mówi dyrektor OSiR-u i dodaje, że już od 1 maja bezpieczeństwo na targowisku znacznie się podniesie. - Do pomieszczenia socjalnego przeniesie się baza firmy ochroniarskiej Societas. Do tej pory ochroniarze mieli swoją bazę w OOK, teraz jednak, kiedy planowany jest tam remont, musieli ją opuścić. Wiem, że planowali przeprowadzić się do Brzegu Dolnego. Zaproponowaliśmy, żeby przenieśli się do pomieszczenia socjalnego przy targowisku. To taka umowa barterowa: my udostępnimy im pomieszczenie, a oni będą mieli oko na targ. Myślę, że już sam widok ochroniarzy będzie działał odstraszająco na wandali - uważa Aleksandra Durkalec-Rzepka.

Warto dodać, że podczas pierwszego targu kombinezony z napisem ochrona przywdziali pracownicy OSiR-u. Być może dzięki temu na placu nie doszło do żadnych nieprzyjemnych incydentów.

Co o targowisku sądzą kupcy i mieszkańcy? Przeczytasz po zalogowaniu lub w wydaniu papierowym.

[hidepost=0]Kupujący o targu Ponieważ pierwszy dzień targowy cieszył się ogromnym zainteresowaniem kupujących, zapytaliśmy ich, co sądzą o nowym targowisku. Pani Marysia, oborniczanka: - Wreszcie jest to ładnie. Estetycznie i sucho. Jest ładnie wybrukowane, teren jest równy, nie ma piachu i kałuż. Teraz muszę na nowo nauczyć się gdzie kto stoi, żeby trafiać do swoich ulubionych sprzedających. Panie Marysia i Stefania z Szewc i Wrocławia: - Na obornicki targ przyjeżdżamy od lat, okazjonalnie, w razie potrzeby. Ja jestem z Wrocławia, mama z Szewc. Do Obornik specjalnie przyjeżdżamy na placyk, wsiadamy w pociąg, chwilka i jesteśmy na miejscu. Kupujemy różne rzeczy, ogrodnicze, do domu, ubrania. Teraz jest dużo lepiej niż na tym starym; targ jest pierwszy raz, wszystko jest pozmieniane, trzeba sobie obejść, popatrzeć, zapoznać się. Ale trzeba przyznać, że logicznie to wszystko jest rozwiązane. Pani Paulina spod obornik: - Myślałam, że to będzie trochą inaczej wyglądało, że będą jakieś oszklone budki. Na razie widzę, że jest tak trochę nie bardzo. Moim zdaniem jest za mało sprzedających, a plac jest naprawdę duży. Szkoda. Nie ma fajnych butów, same kapcie. Wiem, że kupujący przyjeżdżają tu z Wołowa, a oborniczanie jeżdżą do nich. Tak jak kiedyś jeździło się na zakupy na Świebodzki. Poza tym widzę, że jest problem z zostawieniem samochodu. Na pewno warunki są dobre, jest dobra lokalizacja, jest kostka, nie ma piachu i sprzedawane rzeczy się nie kurzą. Pan Tadeusz, oborniczanin: - Przyszedłem popatrzeć jak to wszystko jest zorganizowane i już widzę, że będą musieli pomyśleć o zmianie organizacji ruchu, tak jak było na tamtym targu, że niektóre ulice były w dniu targowym jednokierunkowe. Podoba mi się, że wreszcie na obornickie targowisko trafiła cywilizacja. Jest kostka, a nie klepisko. Są ławeczki, jak ktoś się zmęczy to może sobie odpocząć kulturalnie na ławeczce, a nie przysiadać na jakichś murkach. Dzisiaj przyszedłem tylko zobaczyć jak to wygląda, może kupię jakieś sadzonki pomidorów. Na targu trzeba bardzo uważać, bo niektóre rzeczy są droższe niż w sklepie. Moja żona kupuje na targu ubrania, bo są tańsze niż w sklepie, ale nie ma tu przymierzalni i jak coś się jej spodoba to musimy szybko jechać do domu, żeby przymierzyła i w razie czego mogła zwrócić. Tu w toaletach powinno być takie pomieszczenie z dużym lustrem do ziemi, żeby się kobiety mogły całe obejrzeć czy im coś pasuje, a nie ganiać chłopów w te i z powrotem. Handlujący o targu Ponieważ dla handlujących nowe miejsce to prawdziwa rewolucja, zapytaliśmy ich jak oceniają zmiany i czy nowy "Mój Rynek" podoba się im. Pani Mariola sprzedająca ubrania damskie i dziecięce: - Jest ładnie. Co prawda jeszcze dokładnie się nie rozglądałam, bo dopiero rozłożyłam stanowisko, ale bardzo mi się podoba. Toaleta jest bliżej, na starym targu trzeba było chodzić do budynku OSiR-u. Wybrałam miejsce pod namiotem, bo handluję ubraniami. Idzie lato. Będę miała w asortymencie koszule i powieszę je na konstrukcji namiotu. Nie mogłabym tego zrobić pod dachem. Tam są tylko stoły do wyłożenia towarów. Poza tym, moim zdaniem, jest tam jeszcze jeden bubel, bo nie ma przejścia pomiędzy stołami. Znajomy mówił, że musi chodzić w koło, żeby podawać klientom towar. Mimo wszystko zmiany oceniam pozytywnie. Jeśli chodzi o ceny, to w porównaniu z innymi miastami jest drożej. Płaciłam wcześniej 15 zł, a teraz dostaliśmy karteczki, że już mamy płacić po 20 zł od jednego miejsca. W innych miastach płacimy po 13 zł lub 15 zł. Sprzedająca, która nie chciała podawać swojego imienia żaliła się na przydzielanie miejsc: - Nie będę za dużo mówić, bo nie chcę się denerwować. Mnie to losowanie od samego początku się nie podobało i uważam, że nie było sprawiedliwe. Teraz już nikomu nie będę się skarżyć, bo tylko sobie narobię problemów. Handlujący, który pragnął zachować anonimowość: - Miejsce na pewno jest lepsze. Teraz będzie się tu sprzedawało w cywilizowanych warunkach. Ludzie raz i drugi przejdą i przyzwyczają się do nowych miejsc. Szkoda tylko, że tak dziwnie jest to wszystko rozwiązane pod wiatami. W ogóle nie są one dostosowane do sprzedaży. Może na biesiady będą dobre. Ja mam stoisko z ubraniami i nawet na 7-8 stołach bym się nie zmieścił. Jeśli chodzi o opłaty to są wyższe niż gdzie indziej. Ale mam nadzieję, że oborniczanie dopiszą i zarobimy i na benzynę i na koszty miejsca. [/hidepost]

 

 

 

 

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do