Reklama

Mimo większości nie obniżono diet

04/07/2013 09:48
Nie przeszedł wprawdzie zgłoszony oddolnie projekt obniżenia diet członkom rady, ale dlatego, że wiązało się to ze zmianą statutu spółdzielni, do czego potrzebna była zgoda 2/3 biorących udział w głosowaniu.

Było to trzecie walne zebranie trzebnickiej spółdzielni, w którym mogli brać udział wszyscy jej członkowie, a nie tylko przedstawiciele. Odbywało się w trzech częściach, osobno dla poszczególnych grup, co powodowało wiele nieporozumień. Niektórzy spółdzielcy dopiero podczas obrad zorientowali się, że ten sposób sprawowania demokracji ma wiele wad i że wszelkie wnioski formułowane podczas dyskusji, będą mogły być poddane głosowaniu dopiero na następnym walnym.

Zainteresowanie obradami było duże - na każde, cząstkowe, walne zgromadzenie przychodziło ponad 50 członków. Spółdzielcy więcej uwagi poświęcali sprawom własnych osiedli niż "wojnom na górze", jednak wielu z nich nie wytrzymało długiej dyskusji. I gdy dochodziło do ważnych głosowań, na sali było ok. trzydziestu spółdzielców.

Wśród najistotniejszych zadań, jakie postawiono na najbliższe miesiące przed zarządem jest rozwiązanie problemów z wysokimi kosztami ogrzewania w spółdzielni. Prezes Marian Błaś poinformował o zmodernizowaniu do końca września czterech kotłowni z olejowych na znacznie tańszy gaz: w Trzebnicy przy ul.ul.: Prusickiej 15, ks. Bochenka 69 i Kościelnej 41 oraz w Obornikach Śl. przy ul. Piłsudskiego 11. Takie rozwiązanie jest na razie niemożliwe w Prusicach i Skokowej; tam zaproponowano powrót do paliwa stałego.

Na zebraniu w Obornikach Śl. temperaturę dyskusji i napięcie podniósł wniosek grupy mieszkańców jednego z bloków osiedla przy ul. Skłodowskiej. Zażądali oni od mieszkańców sąsiedniego budynku zwrotu kosztów poniesionych przez straty ciepła przesyłanego między węzłami obu budynków. Nie pomogło wyjaśnienie zarządu, że w każdym węźle jest miernik ciepła i wszelkie straty dzieli się na wszystkich proporcjonalnie do wielkości zajmowanego lokalu. Sprawą, czy przesył ciepłej wody jest niekontrolowany i kto na tym korzysta, a kto traci, zajmie się zarząd spółdzielni.

W tym roku mniej było pretensji do zarządu, za to więcej do "eksperymentów" wprowadzanych przez Radę Nadzorczą.

Chodziło przede wszystkim o wybór wiceprezesa. O sprawie szeroko pisaliśmy w NOWej:

- Zostały zorganizowane dwa konkursy na to stanowisko. Było wielu chętnych. Jednak z powodu wysoko zawieszonej poprzeczki - konieczności posiadania wyższego wykształcenia budowlanego - jedyny kandydat spełniający warunki zażądał płacy nie do udźwignięcia przez spółdzielnię - informował szef rady nadzorczej Artur Kania.

Dodał, że rada znalazła wyjście z sytuacji: Przyjęto  na to stanowisko znajomego - Piotra Okuniewicza. Nie przystąpił on do konkursu, bo nie spełniał warunków formalnych. Jednak został najpierw powołany na członka zarządu, a potem "oddelegowany" jako pełniący obowiązki przez pół roku. A co z wykształceniem? To fakt, że przez ten czas nie można uzupełnić wykształcenia, ale można za to zmienić warunki przyjmowania do pracy. I właśnie na taki wariant zdecydowali się członkowie rady nadzorczej. Spółdzielcy otrzymali więc - i przegłosowali - projekt zmieniający zasady zatrudniania wiceprezesa. Teraz będzie on wybierany przez radę i nie musi mieć żadnego wykształcenia.

Na zebraniach przewodniczący Artur Kania "zapomniał" tylko dodać, że spółdzielcy nie popierający takiego rozwiązania zwrócili się o opinię do Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych. Opinia KZRSM jest jasna - wybór prezesa nastąpił niezgodnie z prawem. Niezadowoleni spółdzielcy sprawę oddali również do sądu. Teraz Sąd rozstrzygnie czy wybór wiceprezesa odbył się zgodnie z prawem. A jeśli nie?

Nie pozwolono obniżyć diet


Członkom Rady Nadzorczej udało się utrzymać wysokość diet. Najżarliwiej, kasy dla siebie i kolegów z rady, bronił przewodniczący, nazywając demagogami(!) osoby, które miały co do tego wątpliwości. - My będziemy pracować do końca kadencji, nawet ze zmniejszonymi dietami. Ale co będzie z kandydatami do kolejnej rady - straszył Artur Kania.

Wprawdzie, przynajmniej na dwóch zebraniach większość spółdzielców opowiedziała się za ich zmniejszeniem, w sposób zaproponowany przez ponad 100 osób podpisanych pod projektem zmiany, jednak to  nie wystarczyło, bo wysokość diet radnych zapisana jest w statucie spółdzielni. Żeby zmienić statut, potrzeba poparcia przynajmniej 2/3 głosujących, a nie tylko większości. Niestety, głosowania nad tym punktem, przewidziano pod koniec zebrań, kiedy wiele osób już opuściło lokale.

Jak zniknęło 20 tys. litrów oleju opałowego?


Uczestnicy walnego zebrania dowiedzieli się też, że prokuratura umorzyła sprawę zniknięcia 20 tys. litrów oleju opałowego, którego brak wykryto podczas kontroli dokumentów. Prokuratura nie doszukała się znamion przestępstwa, ale - jak poinformował prezes Błaś - zarząd sprawę skierował do sądu cywilnego. Pozwany został pracownik - już niepracujący w spółdzielni, który nadzorował tankowanie zbiorników kotłowni. Błaś wyjaśnił, że to nie było jednorazowe zniknięcie cysterny z olejem. Ubytki rozpoczęły się jeszcze, gdy w spółdzielni działało jedenaście kotłowni olejowych. W każdej z nich brakowało co najmniej kilkaset litrów.

Ile spółdzielnia straciła kasy?


Spółdzielcy nie interesowali się za to tematem, który rozgrzewał do dyskusji wielu spółdzielców, w ubiegłym roku: sprawą niefortunnego ulokowania w 2008 roku na funduszach inwestycyjnych 2,2 mln zł. Przypomnijmy, że pieniądze głównie pochodziły z przekształceń własnościowych w spółdzielni. Za tą kwotę spółdzielnia mogłaby przeprowadzić np. wiele remontów. Tymczasem, w wyniku krachu na giełdzie spółdzielnia "straciła" ponad jedną czwartą zainwestowanych pieniędzy, czyli około 550 tys. zł. Prezes zarządu Marian Błaś powiedział, że obecnie wycofano z funduszy blisko 1 mln zł, którym następnie zasilono fundusze remontowe poszczególnych domów.

Spółdzielcy upoważnili też zarząd do zaciągnięcia dwóch pożyczek. Pierwsza umożliwi zadłużenie spółdzielni na 500 tys. zł, ale tylko na termomodernizację, w przypadku gdyby udało się uzyskać drugie tyle, w postaci dotacji. A 100 tys. zł na finansowanie bieżącej działalności spółdzielni będzie mógł zarząd pożyczyć w każdej chwili.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do