Przedstawiciele firmy Interm nie chcieli rozmawiać z mediami przez bardzo długi czas, bo jak twierdzą, nie chcieli zaogniać konfliktu z gminą. Teraz jednak, kiedy już wiadomo, że główny wykonawca nie porozumie się z burmistrzem Trzebnicy, przerywają milczenie.
Jak mówi Jerzy Mazurkiewicz, Interm to firma rodzinna, działająca od ponad 22 lat, którą zakładał wraz ze swoim ojcem. Obecnie jest właścicielem 1/3 udziałów, zasiada również w radzie nadzorczej. - Jestem bardziej zaangażowany w inną spółkę. Działalność Intermu toczyła się trochę poza mną. Sprawy firmy nadzorował były prezes, pan Stanisławczyk. Jakoś dawaliśmy sobie radę, dopóki, niestety, wygraliśmy ten przetarg jako generalny wykonawca. To właśnie dawało do myślenia, że jako główny wykonawca mieliśmy zaledwie około 20 procent prac własnych, tyle co firma zajmująca się elektryką. Tymczasem firma naszego podwykonawcy miała wykonać ponad 50 procent prac. Już sam fakt, że wygraliśmy przetarg zaniepokoił mnie. Kilka lat temu, spółka, którą zarządzam wygrała przetarg dla Uniwersytetu Medycznego w Lublinie i mając w pamięci, jak przebiegały tamte rozliczenia, nie byłem optymistycznie nastawiony do współpracy z jednostkami samorządowymi. Być może są tacy, dla których takie zlecenia są źródłem dochodu, ale nie dla mnie. Inwestycja w Trzebnicy toczyła się swoim tokiem. O szczegółach nic nie wiedziałem, do momentu, kiedy poinformowano mnie, że mamy problemy. Nasz podwykonawca zażądał, abyśmy dali mu gwarancję zapłaty. Ponieważ nie mogliśmy takiej gwarancji dostać, nasz podwykonawca wypowiedział nam umowę. Przeprowadziliśmy inwentaryzację wykonanych przez podwykonawcę prac, a chwilę później miasto wypowiedziało nam umowę. Naszym zdaniem bezprawnie. W dodatku gmina zażądała kar umownych w wysokości 1,8 mln zł. Nie ukrywam, że dla Intermu jest to problem, bo zapewne gmina zablokuje wypłatę należności za wykonane prace, które według moich szacunków wynoszą około 2,7 mln zł plus ok. 1 mln zł za roboty dodatkowe – podaje Jerzy Mazurkiewicz, który zapowiada, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie.
Chcieliśmy się porozumieć
Jerzy Mazurkiewicz zapewnia, że Intermowi bardzo zależało na tym, żeby dokończyć prace i rozliczyć zadanie. Co więcej, mówi, że zapewniał Marka Długozimę o tym, iż uda się zakończyć budowę szkoły podstawowej, przed początkiem nowego roku szkolnego: - Z moich wieloletnich doświadczeń wynika, że lepiej jest się porozumieć, niż toczyć wieloletnie batalie w sądach. Dlatego też spotkaliśmy się, wspólnie z innymi podwykonawcami, z burmistrzem Trzebnicy, żeby załatwić sprawę polubownie. Ostatnią rzeczą jaka byłaby nam potrzebna to zaostrzanie konfliktu. Dlatego właśnie do tej pory nie wypowiadaliśmy się w mediach. Po spotkaniach z burmistrzem myślałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Po ostatnim spotkaniu, kiedy przedstawiliśmy nasze warunki ugody, wydawało się, że już za kilka dni wrócimy na budowę. W tekście ugody, którą przygotowaliśmy, było napisane, że gmina odstępuje od kary umownej, a nasza firma zobowiązuje się do dokończenia budowy szkoły podstawowej do 31 lipca i 30 września szkoły muzycznej, czyli dokładnie tak, jak uzgodniliśmy na spotkaniu. Jednak gmina przygotowała swój projekt ugody. Otrzymaliśmy telefon od Zbigniewa Zarzecznego, że albo podpisujemy ugodę w takim kształcie w jakim została ona przygotowana przez prawnika gminy Andrzeja Górala, albo nasze rozmowy stają się bezprzedmiotowe. Nie podpisaliśmy jej. Jeszcze wielokrotnie próbowałem skontaktować się telefonicznie z burmistrzem, ale w urzędzie go nie zastawałem, a on sam nie był łaskaw do mnie oddzwonić – mówi Mazurkiewicz.
Niechlujna dokumentacja, problemy od początku
Jak mówi największy udziałowiec Intermu, o wszelkich nieprawidłowościach związanych z tą budową został poinformowany dopiero w kwietniu, a o problemach dowiadywał się z dokumentacji, od byłego prezesa, a także od pracowników: - W momencie, kiedy rozpoczęliśmy budowę, okazało się, że dokumentacja techniczna, która była wykonana na potrzeby przetargu, zdaje się opisywać zupełnie inne budynki. Dla przykładu, w budynku szkoły podstawowej, różnica poziomów pomiędzy dwoma skrajnymi końcami sięga 70 cm (!), czyli na każdym metrze jest 1,5 cm różnicy w poziomie. W takiej sytuacji nawet nie wiadomo, jak zamontować drzwi. Przecież nawet montując okna, na elewacji powstaną "schody", bo między pierwszym a ostatnim oknem będzie 70 cm różnicy. Taka różnica poziomów wzięła się z tego, że budynek powstał na gruncie, który osiadał. Taki stan rzeczy świadczy o tym, że projektanci nie pofatygowali się, żeby porządnie zinwentaryzować budynek; podobnie było z palowaniem. W projekcie było tylko kilka pali, a w rzeczywistości potrzebnych ich było około 70. Co w takiej sytuacji zrobiło miasto? Ogłosiło przetarg na budowę, na której my już byliśmy i wpuściło firmę, która sparaliżowała nam pracę na około miesiąc. Dodatkowo wpis architekta do dziennika budowy ograniczył możliwość wykonywania części prac na ponad trzy miesiące. Podobne błędy wykonano przy oznaczaniu ścian nośnych i działowych na szkole muzycznej. Dysponujemy bardzo obszerną dokumentacją, pismami, jakie skierowaliśmy do urzędu, a na które nie dostaliśmy odpowiedzi. Co więcej nie było na nie żadnej reakcji. A czas płynął. Burmistrzowi to nie przeszkadzało, bo on musi "odtrąbić sukces" – uważa Jerzy Mazurkiewicz.
Gdzie leży problem?
Wokół powstania szkoły muzycznej i adaptacji budynku na potrzeby Szkoły Podstawowej nr 2 od samego początku było wiele kontrowersji. Niektórzy zauważyli, że łatwiej i taniej byłoby wybudować parterowy budynek, bez wind, energooszczędny, z salą gimnastyczną, zamiast remontować stare, drogie budynki. Obecnie trudno oszacować, ile w ogóle będzie kosztować remont obu szkół. Miasto zapewnia, że ma przeznaczone 6 mln zł na dokończenie inwestycji, ogłasza kolejne przetargi, ale wciąż nie wiadomo jaki będzie całkowity koszt prac, bo pewnie wiele roszczeń zapłaconych zostanie dopiero po wyrokach sądowych. Problem w tym, że za to wszystko zapłacą mieszkańcy.
Jerzy Mazurkiewicz uważa, że odpowiedzialność za kłopoty przy tej inwestycji ponoszą urzędnicy: - Moim zdaniem to Zbigniew Zarzeczny jest największym problemem trzebnickich inwestycji. Słyszałem również o innych sprawach, które obecnie toczą się w sądach, a w których stroną jest gmina Trzebnica. Brak profesjonalizmu jest wpisany w zadania publiczne. Urzędnicy nie odpowiadają, za to co źle zrobią. Nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Tak jak w przypadku szkół przy ul. 3 Maja, nawet jeśli firma, która wykonywała dokumentację zrobiła to źle, to przecież ktoś ją w urzędzie odebrał, jest tam czyjś podpis. Jak można ogłaszać przetarg na "lewych" dokumentach? I to wszystko za publiczne pieniądze. Nas wszystkich.
Problemy w Trzebnicy mogą pogrążyć wrocławski Interm, który zatrudnia obecnie 20 osób, ale także wielu podwykonawców. - W obecnej sytuacji podwykonawcy mogą dochodzić swoich roszczeń od nas, ale też od urzędu. Rozmawiałem z przedstawicielami firm i poinformowałem ich, że jeśli będą chcieli ściągnąć z nas należności, to Interm będzie musiał ogłosić upadłość. Skierowaliśmy sprawę do sądu, mamy "mocną" dokumentację, zobaczymy jak sprawa się potoczy dalej. Nawet jak wygramy, to i tak dopłacimy, bo obsługa prawna kosztuje. "Po uszach" dostaną podwykonawcy, wszystko długo potrwa, a można się było dogadać i co najważniejsze, szkoła podstawowa byłaby gotowa przed rozpoczęciem roku szkolnego – mówi z żalem Mazurkiewicz.
Gmina nie wie, ile jest winna
Przypomnijmy, że ponad dwa tygodnie temu zadaliśmy kilka pytań trzebnickim urzędnikom. Jak poinformował nas Daniel Buczak, sekretarz Trzebnicy, urzędnicy... nie ustalili kwoty roszczenia firmy Interm sp. z o.o. wobec gminy. Natomiast firma Interm jest winna gminie kwotę 1 mln 828 tys. 687,74 zł, tytułem odstąpienia od umowy z winy wykonawcy. Buczak zapewnia, że zakończono inwentaryzację budynku przyszłej Szkoły Podstawowej nr 2 i na tej podstawie ogłoszono przetarg na wykonanie prac na tej szkole. "Wyjątek stanowi dach budynku Szkoły Muzycznej, gdzie również ogłoszono przetarg, pomimo braku inwentaryzacji, bowiem dotychczasowy wykonawca inwestycji na przedmiotowym elemencie nie wykonał żadnych prac" - napisał sekretarz i dodał: "Po zakończeniu w dniu 29.05.2013 r inwentaryzacji prac na całym kompleksie (tj. budynku Szkoły Podstawowej nr 2 i Szkoły Muzycznej), nastąpi ustalenie wartości wykonanych prac oraz prac wymagających czynności naprawczych, co będzie stanowiło podstawę rozliczenia finansowego inwestycji. Powyższe uzależnione będzie od osiągnięcia porozumienia przez strony umowy, dlatego trudno określić w jakim czasie to nastąpi". Sekretarz zaznacza, że zgodnie z kodeksem cywilnym, "gmina Trzebnica jako inwestor ponosi solidarną odpowiedzialność za zapłatę na rzecz podwykonawców należnego wynagrodzenia wynikającego z zawartej przez podwykonawców (zgłoszonych przy realizacji tej inwestycji) z generalnym wykonawcą tj. firmą INTERM sp. z o.o. umowy. Ponieważ firma INTERM nie uregulowała niektórych zobowiązań z podwykonawcami, Gmina Trzebnica prowadzi z nimi rozmowy celem zapłaty należnego im wynagrodzenia". Czy są to poważne deklaracje, czy może tylko próba uspokojenia podwykonawców? Jak gmina chce płacić, skoro jak sam przyznał sekretarz, urzędnicy nie ustalili jeszcze kwoty jaką gmina powinna zapłacić za wykonane roboty. A co będzie, jeżeli suma zaległych i wypłaconych transz, oraz kwot z nowych przetargów grubo przekroczy zaplanowana w budżecie kwotę na remont szkół? Te pytania pozostają bez odpowiedzi, a burmistrz unika rozmów z naszą gazetą.
Tymczasem, od kilku tygodni budowy strzeże nowa firma ochroniarska. Jak podał Daniel Buczak, miasto płaci za godzinę pilnowania obiektu stałą stawkę - 6,89 zł netto (do usługi należy doliczy 23 proc. VAT-u). Wynika więc, że za samą ochronę gmina dziennie płaci ponad 200 zł. W związku z tym, iż podwykonawcy skarżyli się, że na budowie są przetrzymywane ich narzędzia i materiały, których oni nie mogą zabrać, zadaliśmy trzebnickim urzędnikom kolejne pytanie: dlaczego tak się dzieje?
"Po zakończeniu inwentaryzacji budowlanej, ustaleniu właścicieli rzeczy możliwe będzie również rzeczowe rozliczenie inwestycji i zwrot rzeczy ich właścicielom. Według obecnej wiedzy na budowie pracowało wielu podwykonawców (w tym podwykonawcy podwykonawców) z czego tylko część była zgłoszona, dlatego rzetelne ustalenia dotyczące tej kwestii są żmudne i czasochłonne" - odpowiedział Buczak. Czy wykonawca i podwykonawcy będą żądać odszkodowania za przetrzymane narzędzia?
Kolejne błędy
Miasto w dalszym ciągu ogłasza przetargi na dokończenie prac. Otwarto już oferty w czterech przetargach, niedługo na stronach powinny zacząć pojawiać się rozstrzygnięcia. Przez kilka dni na trzebnickim BIP-e "wisiał" przetarg bez... przetargu. Urzędnicy podłączyli specyfikację, jednak zabrakło samego ogłoszenia o przetargu (daty składania oferty, miejsca, daty otwarcia ofert itd.) Po naszej interwencji, kiedy poinformowaliśmy o nieprawidłowościach, na BIP-ie, najpierw umieszczono brakujące ogłoszenie, ale później pojawiło się unieważnienie przetargu, a później nowa oferta przetargowa. Taki błąd, to kolejne kilka dni opóźnienia, a rozpoczęcie roku szkolnego już za około 2,5 miesiąca.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie