
14 czerwca oświata obchodzi uroczyście Dzień Edukacji Narodowej. Dla nauczycieli Szkoły Podstawowej w Czeszowie będzie w tym roku mniej radosny niż zwykle. Będzie to dzień bez Igora Świerkowskiego, nauczyciela, trenera, kolegi i przyjaciela. Igor odszedł w czerwcu, kilka dni przed końcem roku szkolnego. Przyjaciele i koledzy wspominają go dzisiaj.
Przed 30 laty Igor Świerkowski rozpoczął pracę w Szkole Podstawowej w Czeszowie. Był młodym, energicznym, pełnym zapału człowiekiem, który świetnie nawiązywał kontakty z młodzieżą, Przekonał ją do siebie entuzjazmem, szczerością, wiarą w dzieci. Potrafił zobaczyć mistrza w dziecku, a potem zarazić je swoim zapałem, aby trenowało i bez kompleksów jechało na zawody. Dbał, aby każdy jego mistrz miał możliwość wykazania się, zdobycia medalu, pobicia rekordu. O każdym swoim mistrzu pamiętał, ze szczegółami opowiadał o okolicznościach jego sukcesu, snuł marzenia o jego przyszłości, czasem ubolewał, kiedy po ukończeniu naszej szkoły porzucał myślenie o sporcie. Bo przecież sport to życie: praca, pokonywanie własnych ograniczeń, walka, by stać się lepszym od siebie.
Więcej przeczytajcie w jutrzejszym wydaniu naszej gazety
[paywall]
Sport stał się treścią życia Igora. Był trenerem, nauczycielem, który dbał o sprzęt – kto pamięta, jak prywatnymi autami znajomych przywoził do szkoły drabinki czy kozła?, o bazę – jak wykłócał się o wymiary naszej sali gimnastycznej?, o dyplomy i statuetki dla uczniów – jak odkurzał swoje trofea, aby przekazać następcom? To nie brzmi dzisiaj jak coś niezwykłego. Sala, sprzęt, dyplomy są teraz standardem, ale 20-30 lat temu to było niezwykłe i wyjątkowe. Był też zagorzałym kibicem i można rzec – historykiem sportu. Z równym zapałem rozprawiał o meczu reprezentacji Polski sprzed lat i o meczu swoich uczniów sprzed tygodnia.
Inną treścią życia Igora była historia. Imponował swoją wiedzą i kolekcją. O wydarzeniach, ludziach, przedmiotach, które go szczególnie interesowały, opowiadał ze znawstwem i pasją. Te tematy dotyczyły wielkich spraw Historii, ważnych dla wszystkich oraz małych spraw prostego człowieka, często naszych bliskich. Tu nie było hierarchii ważności. Wszystko było równie ważne. O tym decydowały emocje, zaangażowanie, osobiste zainteresowanie.
Właśnie emocje decydowały o podejmowaniu wyzwań przez Igora. Była to praca społeczna w organizacjach sportowych i w związkach zawodowych. Był udział w Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Czeszowie jako licytujący. Wtedy zdarzało się, że emocje były tak wielkie, że Igor tracił głos. A tracić głos zdarzało mu się często. Był najgłośniejszym trenerem na każdych zawodach, który dopingował swoich zawodników.
Sport, historia, praca społeczna to były proste drogi naszego Igora – Odysa zmierzającego do swej Itaki. W czasie swojej wędrówki życiowej doświadczał też – jak każdy z nas – cierpienia, błędów i manowców. Borykał się i walczył z nimi. Z pewnością nie było mu łatwo. Ze świadomością swoich słabości "naprzód szedł wciąż śmiało"... I wrócił do swojej Itaki.
Zostanie kamień z napisem, wdzięczna pamięć i bogata kolekcja, a w tym wszystkim pasja Igora. Oby każdy z nas miał pasję, doświadczał pasji, żył z pasją!
Drogi Igorze, dziś nie umiemy myśleć i mówić o Tobie w czasie przeszłym.Sala gimnastyczna i obiekty sportowe jeszcze brzmią echem Twojego donośnego głosu.Będzie nam tego głosu i Ciebie brakowało…
Elżbieta Kędra – Dyrektor Szkoły Podstawowej w Czeszowie
Nie wierzę, że już nie wpadniesz do pokoju nauczycielskiego i nie powiesz: „Alaalaalaalaalaala” – na jednym wydechu… Nie wierzę, że nie usłyszę z Twoich ust, że: „kiedyś to były roczniki…i pamiętasz Ala, jak Dominik/Krystian/Krzysiek/Emil skoczył/rzucił/pobiegł….”-i podasz dokładny rok rekordu i wynik z dokładnością do centymetrów. I znowu się zdziwisz, że nie pamiętam, bo jeszcze z Tobą nie pracowałam…. Nie wierzę, że przy zakończeniu roku na moim biurku nie będzie leżała karteczka z Twoim pismem o indywidualnych rekordach i osiągnięciach mojej klasy, abym dokładnie wpisała je na świadectwie…
Nie wierzę, że nie pomożesz mi przy licytacji WOŚP, że nie ofiarujesz jakiejś swojej cennej rzeczy, aby wspomogła ten cel. Że nie przypomnisz mi poprzedniego rekordu zebranej kwoty… Nie wierzę, że w czwartek nie przyniesiesz gazety ”Nowej” i z dumą pokażesz jakiś artykuł o naszej szkole - zawsze byłeś dumny ze swojego miejsca pracy i cieszyłeś się naszymi sukcesami… Nie wierzę, że nie pojedziesz na kolejne zawody i nie będziesz zagrzewał uczniów do walki, cieszył się z sukcesów lub pocieszał po minimalnej przegranej i ze spokojem powiesz: „Następnym razem...”, albo denerwował się na „niesprawiedliwy” wynik… Nie wierzę, że już nigdy na zakończeniu roku wręczając nagrody sportowe znowu nie będziesz potrzebował mikrofonu, bo Twój doniosły głos dochodził na koniec sali „bez wzmocnienia”…
Nie wierzę, że nie poinformujesz mnie o kolejnym cennym nabytku do swojej ogromnej kolekcji: kolejny hełm, bagnet, patka, order….i opowiesz kto, kiedy i za co ustanowił takie oznaczenie, lub jaka formacja nosiła takie umundurowanie. Że jako jedyny nie zwrócisz uwagi, że w prezentacji wykorzystałam hełm nie tej formacji co trzeba, „a w ogóle to one obowiązywały 30 lat wcześniej…”, „ale ..spoko Ala…”
Nie wierzę, że znowu się nie zdziwisz, jakie to technologie mamy w szkole i jakie „cuda” dzieciaki wyprawiają – „bo ja to wiesz… Ala, nic z tego nie kumam”. A ja znowu Cię uspokoję, że to nic nie szkodzi i że wcale nie musisz, bo masz inne pasje i zainteresowania i w tym jesteś najlepszy…
I nie wierzę, że nie będzie już wśród moich kolegów człowieka, który nigdy złego słowa nie powiedział na drugiego, w którym nie było zawiści, złości, zazdrości w stosunku do innych, tylko zrozumienie, szacunek, chęć niesienia bezwarunkowej pomocy innym. Można było na Ciebie liczyć…
Nie wierzę, po prostu nie wierzę
Ala Kulik
Kiedy rozpoczynałem z Tobą pracę w szkole, pomyślałem: „całkiem się od siebie różnimy, będzie ciężko”. Myliłem się – byłeś najlepszym moim kolegą jakiego w życiu miałem, każdemu takiego życzę.
Kiedy prowadziłem lekcję, czekałem, aż otworzysz drzwi wparujesz na salę i powiesz ,,Siemana z rana !!! sprawa pierwsza… sprawa druga …!!! ’’ i cały dzień nabierał tempa. Kiedy siedzieliśmy w kantorku, w ciągu 10 minut przerwy umiałeś spuścić powietrze z balona, który nadmuchały okoliczności.
Kiedy jechaliśmy na zawody, mówiłem ,,Iguś, będzie ciężko coś wygrać’’. Ty mówiłeś ,,Spoko. Będzie pudło’’… i zawsze było pudło.
Kiedy kończyliśmy lekcje, jechaliśmy po SKS do domu, Ty krzyczałeś: ,,Krzychu zamknąłeś okna, zgasiłeś światło ???” Igor, dzisiaj to Ty zgasiłeś światło, ale będę pamiętał już zawsze…
Kiedy w szkole na przerwie pełniłem dyżur, patrzyłem na Czeszów i cały czas się nad tym zastanawiałem: „Panie Boże, po co Ty mnie tu rzuciłeś? Tak daleko od domu?” Teraz już wiem, bo Czeszów to „cudowne miejsce” wspaniałych ludzi - takich jak Ty. 14 lat wspólnej pracy ,,ręka w rękę, jeden za drugiego, dalibyśmy się pokroić.
Do widzenia kolego …
Krzysztof Siwik
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie