Reklama

Babskim okiem - Wielkanoc

JESTEŚMY Z VENUS - FELIETON

Znów będą święta i znów będzie fajnie. Miło i rodzinnie. I wszyscy odpoczną. Zakupy zostawię sobie na Wielki Tydzień, bo przecież towaru w sklepach nie zabraknie. Nie ma co szaleć wcześniej, zresztą święta to tylko przecież dwa dni. A co do sprzątania - to czysto powinno być przez cały rok, a nie tylko w święta - więc też nie ma co szaleć. Żadnego sprzątania poza niezbędne minimum. 

Przed świętami trzeba sobie wszystko rozplanować. Najpierw zakupy: mięso, jakieś cztery rodzaje, obowiązkowo biała kiełbasa, jajka. Trzydzieści powinno wystarczyć, ale może lepiej czterdzieści. Poza tym cała reszta. Mąż krzyczy, że bigos trzeba ugotować. Bo jakże to święta bez bigosu. I koniecznie sernik i sałatka. W tym momencie naszła mnie refleksja, że przecież miałam nie szaleć, ale jakaś krótka była ta refleksja. 

No to do marketów. Jajka, mięsko, szyneczka. A może jeszcze śledziki, a może krewetki? No, a może jeszcze coś egzotycznego? Towar z półek kusi różnorodnością. Wokół wózki sklepowe pełne wszelkiego dobra, pchane przez rozgorączkowanych klientów. Wokół słychać rozemocjonowane głosy, że to w promocji, to trzeba wziąć, a tamto w aplikacji, to też bierzemy. "Bierzemy tylko to, co jest w aplikacji" - usłyszałam. Rzuciłam okiem do tego wózka, zapakowany był mnóstwem towarów od Sasa do Lasa. Ludzie, majątek macie w wózku, ale obiadu z tego nie ugotujecie, bo nic do siebie nie pasuje. Zresztą znam tych ludzi. Co tydzień wyjeżdżają z marketu wyładowanym dużym wózkiem, Jeśli coś jest w promocji, to potrafią kupić trzydzieści sztuk. Jest ich dwoje. Oprzytomniałam, bo halt! Kto to wszystko zje? Zaczęłam wkładać do wózka produkty, które na pewno wykorzystam. Jest nas czworo, dwie osoby przyjadą na kawę. Nic nie będą jedli, bo w domu mają swoje. Jakieś ciasto ewentualnie. My zjemy tyle co normalnie. Z doświadczenia wiem, że na śniadaniu pójdzie biała kiełbasa, mała miseczka sałatki i to w zasadzie wszystko. Pokrojone plasterki wędliny i serów wrócą do lodówki prawie w komplecie. Ileż w końcu można zjeść? Przecież to tylko dwa dni, no, w porywach trzy, licząc Wielką Sobotę. Ludzie z szaleństwem w oczach biegają po sklepach i kupują, bo jest. A ja zamierzam przygotować dobre, ale tylko tyle, ile zjemy. 

A swoją drogą - ciekawe. Świat się zmienia, zajączek wielkanocny wyparł baranka. Święta przeniosły się z kościoła do marketu. Gdzie idziesz świecie nasz? Święta powinny być związane z modlitwą, zadumą, rozpamiętywaniem. W końcu Polska jest przecież katolicka. A tymczasem najważniejsze, żeby wydać jak najwięcej kasy. Brakuje mi bardzo tych świąt sprzed lat, kiedy czekało się cały rok, żeby w Wielką Sobotę pójść do kościoła z koszyczkiem, zobaczyć grób strażników i czekać na Wielką Noc. Gdzieś chyba rozmyła nam się filozofia Wielkiej Nocy...

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do