Reklama

Babskim okiem - Rodzina 500+

JESTEŚMY Z VENUS - FELIETON

Kiedy w 2019 r. rząd wprowadził 500+ na każde dziecko, to nawet nie ucieszyłam się, bo nie uwierzyłam. Jestem co prawda matką trojga dzieci z zarobkami na poziomie pensji minimalnej, ale nigdy nie należały mi się świadczenia na dzieci, bo zawsze o kilka czy kilkanaście złotych przekraczałam próg dochodu.

No ale w końcu rząd DAŁ. Osoby posiadające dzieci były zadowolone, osoby bezdzietne wręcz przeciwnie twierdząc, że to zbyt duże obciążenie dla budżetu biednego państwa. Miałam już wtedy co prawda tylko jedno niepełnoletnie dziecko. No i 500+ to dziecko dostało. Świadczenie bardzo chętnie przygarnęłam, bo zajęcia dodatkowe (wśród nich korepetycje, bez których teraz żadne dziecko w szkole raczej nie funkcjonuje) generowały coraz większą dziurę w rodzinnym budżecie. Kwota tych zajęć co miesiąc nieznacznie przekraczała 500 zł, ale dokładanie kilkudziesięciu złotych było znacznie przyjemniejsze niż wyciąganie z portfela całej sumy. I nawet do głowy mi nie przyszło, żeby z tych pieniędzy uszczknąć coś dla siebie, np. na fryzjera, kosmetyczkę, czy rzeczowe drobiazgi. 

Jakiś czas po wypłacie pierwszej pięćsetki podsłuchałam w busie rozmowę dwóch kobiet. Jedna mówiła, że kupiła dzieciakom buty, ubranka i trochę zabawek. Wyglądało na to, że dziewczyna cieszy się jak głupia, że miała z czego. Na to druga, że oni za pierwsze świadczenie kupili nowy telewizor kolorowy, bo ten ich miał już kilka lat. Dodała, że wystarczyło i na kino domowe, bo te 5 500 zł to jest jednak coś (szybko przeliczyłam w pamięci ile tych dzieci ma). A za następne to chyba kupią jakiś samochód. Ta pierwsza nieśmiało zauważyła, że miało być wydane na dzieci. No i usłyszała, że głupia jest, ale w końcu przy trójce dzieci to nie ma czym rządzić. Poradziła, żeby dziewczyna zrobiła sobie więcej, bo za te 3 tysiące to też będzie mogła się obkupić. 

Kilka miesięcy później rozmawiałam z koleżanką, mamą dwójki dzieci, która mówiła, że mąż przez 3 miesiące zbierał pieniądze ze świadczenia i kupił sobie laptopa. Sobie, a nie dzieciom  A przecież miało być na dzieci. I tu nachalnie pcha mi się do głowy pytanie, czy świadczenie ma sens. Wprawdzie nie istnieje lista produktów, na które można wydać pieniądze ze świadczenia, które obecnie wynosi już 800 zł. I pewnie znakomita większość rodziców z radością inwestuje tę kasę w potrzeby dziecka. Jednak jestem pewna, że część pieniędzy wydawana jest na produkty, które z potrzebami dziecięcymi nic wspólnego nie mają. 

Przyznam, że od lat sama zastanawiam się, czy wydawanie 500+ na telewizory i samochody jest właściwe, ale w końcu prawidłowo rozwijające się dziecko też powinno korzystać z telewizora czy komputera. Pytanie czy i w jaki sposób pozwala się dzieciom z tego sprzętu korzystać. Samochód też bywa potrzebny, aby dziecko dowieźć, choćby do szkoły, przedszkola czy na zajęcia pozalekcyjne. Pozostaje więc chyba wierzyć, że cele, na które rodzice przeznaczają te pieniądze, też służą dzieciom. 

Ewa Babska

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do