Winogrady – Winne Góry – listy do Przyjaciół 6.21

A to się porobiło! Wspominałem już w moich poprzednich listach o widoku z okna naszego poznańskiego mieszkania . Los sprawił, że podobnie jak w Trzebnicy, w bezpośrednim sąsiedztwie mamy szkołę. Jej patronem jest Jan Kochanowski, a placówka ma profil sportowy i szczyci się osiągnięciami w grach zespołowych. Gdy siedem już prawie lat temu wprowadzaliśmy się Pod Lipy, z okien naszych widać było boisko sportowe wraz z bieżnią i skocznią lekkoatletyczną. Obok mieściła się niewielka hala sportowa, oryginalna, bo nadmuchana. Ambicje szkoły sięgały wyżej, więc zdecydowano się wybudować nową salę (z naszych okien mogliśmy oglądać uroczystość wmurowania kamienia węgielnego). Prace ruszyły, ale po pewnym czasie okazało się, że zatrudniona firma nie jest w stanie podołać zadaniu i budowa stanęła na wiele miesięcy. Ponieważ starą halę rozebrano , a boisko (i bieżnię) zniszczono, wyglądało to żałośnie. Pytałem nawet mądrych ludzi, co będzie dalej. Zapewniali, że sytuacja jest „pod kontrolą”. Ucieszyliśmy się więc, gdy miasto przejęło dokończenie hali i po intensywnie prowadzonych pracach oddano ją wreszcie do użytku. Niestety, wkrótce okazało się, że na części dachu, po opadach, gromadzi się woda. Było jej coraz więcej, wreszcie któregoś dnia pojawiło się dwóch panów, którzy odblokowali odpływ i została jedynie mokra plama. Kilka dni później, w czasie potężnej ulewy , konstrukcja nie wytrzymała i część dachu zapadła się, tworząc znaczną wyrwę. Nie wiadomo, co będzie dalej z tą inwestycją, ale żal mi uczniów szkoły, którym odebrano możliwość aktywnego rozwoju fizycznego we własnej hali, przez popełnione zapewnie błędy wykonawcy, czy brak odpowiedniej kontroli. Wierzyć się nie chce, że to możliwe w stolicy Wielkopolski!