The Rolling Stones (Toczące się Kamienie) - nazwa tego zespołu fascynowała mnie od pierwszego momentu zetknięcia się z jego utworami. Pierwsza pocztówkowa płyta jaką nabyłem nosiła dość przekorny tytuł "Its all over now", co oznacza "Wszystko już minęło" (angielskiego uczyłem się tylko z list przebojów). W tej piosence zwróciłem od razu na głos solisty, jakże inny od śpiewania Beatlesów oraz na wspaniałe uderzenia gitar (taka imitacja brzmienia dzwonów w końcówce utworu). I tak się zaczęło...
Niestety nie byłem na pierwszym warszawskim koncercie RS w 1967 r., ale potem coraz bardziej wchłaniałem kołyszący rytm muzyki Micka Jaggera i Keitha Richardsa. Próbowałem zebrać pełną kolekcję nagrań zespołu (początki na kasetach magnetofonowych i płytach radzieckiej "Melodii"). Lansowałem tę muzykę, na Klubach Grającego Krążka (było nawet 12 godz. muzyki Stonesów non stop), a nawet... na lekcjach wiedzy o społeczeństwie. Potem miałem szczęście pięciokrotnie uczestniczyć bezpośrednio w ich zjawiskowych i niepowtarzalnych koncertach.
A teraz od kilku dniu obserwuję na You Tubie z olbrzymią satysfakcją ich jubileuszowe koncerty w londyńskiej Arenie. Mimo zaawansowanego wieku są w znakomitej formie i prezentują z olbrzymią pozytywną energią swe rockowe i bluesowe arcydziełka. Swój pierwszy koncert rozpoczęli przekornie od jedynej w swym repertuarze piosenki napisanej kiedyś dla nich przez Lennona i McCartneya - "I wanna be your man". A potem dwie godziny cudownej, niepowtarzalnej muzyki,zakończonej "Satisfaction" i "Jumpin Jack Flash". Poza czterema Stonesami : Mick, Keith, Charlie Watts i Ronnie Wood oraz stale towarzyszący grupie basistą Darrylem Jonesem, keybordzistą Chuckiem Leavellem i saksofonistą Bobem Keysem wystąpili także kiedyś grający w RS: Mick Taylor i Bill Wyman oraz inni wielcy rockowi gitarzyści: Jeff Beck i Eric Clapton.
To były wielkie koncerty w Londynie, a od 8 grudnia Rolling Stonesi przenoszą się na estrady w USA. A w przyszłym roku... Marzę by zobaczyć ich raz jeszcze. Bo jak pisał już starożytny Publilius Syrus, a za nim Erazm z Rotterdamu "Musco lapis volutus haud obducitur", co się tłumaczy: "Toczące się kamienie nie porastają mchem" (po angielsku: "A rolling stone gathers no moss").
NOWa gazeta trzebnicka ukończyła wczoraj 3 grudnia dokładnie lat 19. To także zjawisko, które towarzyszy mi nieprzerwanie przez cały czas istnienia. Mam dokładnie zapisany w pamięci obrazek, jak w mroźny poranek grupka młodych ludzi próbowała zainteresować trzebniczan pierwszą niezależną gazetą lokalną. Wśród nich byli m. in. dzisiejszy poseł Marek Łapiński oraz obecni wydawcy: Paweł Czapla i Daniel Długosz. Nabyłem ten pierwszy numer, trochę bez przekonania, z myślą, że trudno pisać coś o takim małym miasteczku. I tak się zaczęła moja z NOWą przygoda. Przechodziła ona różne etapy: byłem wnikliwym recenzentem i "wytykaczem błędów", a od pewnego momentu współpracownikiem. Swe pierwsze felietony podpisywałem początkowymi literami wielkiego przeboju Stonesów. Potem zacząłem uczestniczyć w redagowaniu TAKa i poprawianiu błędów (teraz wiem jakie to trudne). I tak pozostało. Czasy nie są łatwe - zmieniają się funkcje gazety. Bardzo chciałbym by było w niej jak najwięcej wiadomości i informacji pozytywnych, by gazeta nie tylko zaspokajała potrzeby Czytelników (zwłaszcza w zakresie sensacji), ale także kształtowała kulturę społeczeństwa, by przyczyniała się do budowania porozumienia wszystkich mieszkańców naszego regionu, w myśl stale aktualnego przysłowia o tym, że tylko zgoda buduje...
I tego Czytelnikom, Wydawcom, Współpracownikom (i sobie także) życzę w dniu nieokrągłej co prawda, ale podziwu i uznania godnej rocznicy.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie