Nie sposób odejść od rodzinnej tradycji i wybrać sobie np. spokojne życie i pracę za "biurkiem": - Zanim związałem się ze sceną, pracowałem jakiś czas w hurtowni materiałów budowlanych, jednak zrezygnowałem z tej pracy, bo nie dawałem rady. Walczyłem ze sobą, jednak stale wierzyłem, że jestem stworzony do czegoś innego, ciągnęło mnie na scenę - opowiada Tomasz Kowalski, wokalista trzebnickiego FBB, zwycięzca IV edycji programu "Must Be The Music".
Tomek dostaje pierwsze brawa
Sylwetki Mariana Kowalskiego, ojca Tomka nie trzeba przypominać. Uzdolniony muzyk-samouk, twórca legendarnego Muzeum Ludowego, od najmłodszych lat starał się przekazać swoim synom miłość do muzyki i tradycji ludowej. Pan Mariann przed laty założył kapelę Marciny, w której występuje jego rodzina. Tomek i jego młodszy brat Miłosz, już gdy byli małymi brzdącami, mieli styczność z muzyką - ciągłe próby w domu, wyjazdy, koncerty. Ojciec, chociaż sam nie ma profesjonalnego wykształcenia muzycznego, to uczył ich grać na pianinie i perkusji.
Kiedy pan Marian osiadł po wojnie w Marcinowie, wtedy na ziemiach odzyskanych panuje niesamowita mieszanka kultur, zjeżdżają ludzie z różnych stron. Taka wówczas tworzy się jego muzyka: czerpie trochę z tradycji kieleckiej, z Tatr, nawet wykorzystuje ukraiński folk. Sam wiele komponuje, z czasem do zespołu dołącza Tomek, który wraz z kapelą występuje do dziś : - Przyznam, że na początku byliśmy z bratem trochę oporni, wiadomo, jak to młode chłopaki. Nasi koledzy grali w nogę na boisku, a my śpiewamy w stroju ludowym. Tak było jednak do czasu. Potem koledzy zaczęli nas bardziej szanować, bo zaczęliśmy koncertować po kraju. Gdybyśmy nie chcieli śpiewać, to postawilibyśmy na swoim. Występujemy razem do tej pory. Nie pamiętam swojego pierwszego występu na scenie, było przecież tego mnóstwo. Pamiętam za to, jak posadzili mnie przed bębnami. Byłem mały, uderzałem rytmicznie w ten bęben, do tego kapelusik, który był większy od mojej głowy. Dostałem wtedy brawa od publiczności - wspomina Tomek.
Muzeum
Pierwszą izbę muzealną Marian Kowalski otwiera w 1989 r., Tomek ma wtedy 9 lat. Jak sam przyznaje, już wtedy imponowała mu pasja i zaangażowanie ojca. Pan Marian zaczyna zbierać stare przedmioty "z duszą", by ocalić je od zapomnienia. Swoją pasję szybko zaczynają z nim dzielić pozostali domownicy. Ta współpraca trwa do dziś. Na początku była niepewność - czy ten pomysł wypali. Jednak już od kilkunastu lat wycieczki odwiedzają Muzeum u Kowalskich. Dziś muzeum ludowe ma 10 izb tematycznych, ostatnią otwarto kilka miesięcy temu (eksponaty militarne i salę strażacką), przez ten czas udało im się znaleźć prawie 4 tys. eksponatów. - Ojciec wyszukiwał pamiątki, nieraz dzwonili, że mają coś ciekawego, wtedy jeździliśmy po nie przyczepką. Jak zaczęły przychodzić do nas wycieczki, to bardzo często dzieci przynosiły jakiś prezent dla "wuja Mariana". Nieraz było i tak, że wracamy z koncertu, a tu pod bramą paczka z eksponatem i podpiętą karteczką. Praktycznie za większość z podarowanych rzeczy, ich właściciele nie żądali od nas pieniędzy. Początki naszej działalności nie był łatwe, ojciec robił praktycznie wszystko sam, bez wsparcia ze strony sponsorów - opowiada Tomek. Teraz pomaga ojcu w prowadzeniu muzeum i oprowadza wycieczki po izbach. Stale się jednak uczy, część wiedzy przekazał mu ojciec, potem dużo czytał. Rozpoczął nawet studia na etnologii, jednak przerwał na drugim roku z powodu braku funduszy.
Moje miejsce
Oprócz muzyki ważną rolę w jego życiu odgrywa sport. Od 1998 r. regularnie ćwiczy sztuki walki, stale odkrywa nowe techniki, uczy się: - Ten sport trzyma mnie w ryzach. Mam coś w rodzaju autorytetu nad sobą, co mi się przyda, zwłaszcza teraz, gdy wchodzę w świat rozrywki. Nie brałem i nie wezmę nigdy narkotyków, rzadko kiedy sięgam po alkohol.
Kiedy pytam Tomka bez czego nie mógłby żyć, od razu odpowiada: - Bez mojej miejscowości. Tu mam swoją ekipę, ludzi, których szanuję. Tego miejsca nigdy się nie wyprę, Marcinowo to moja mała ojczyzna. Dookoła lasy i górki gdzie można się wyciszyć.
Teraz się dopiero zacznie
Od kilku lat razem z kolegami gra w zespole Fama Blues Band. I chociaż na swoim koncie mieli już zdobytych kilka nagród za wysokie miejsca w przeglądach muzycznych, to jednak dopiero wygrana w polsatowskim MBTM, jest szansą dla zaistnienia dla nich na rynku muzycznym.
- Trzeba się odważyć wyjść z "piwnicy" ze swoim materiałem, wystąpić przed publicznością i jurorami i nie bać się. Programy takie, jak MBTM pomagają w karierze. Teraz do końca grudnia mamy mnóstwo pracy. Niebawem wystąpimy na trzebnickim koncercie galowym, z okazji premiery projektu "Młodzi Śpiewni", w grudniu mamy zakontraktowany występ we Wrocławiu. Poza tym mamy próby, ja swoje treningi. Teraz musimy ruszyć z nagrywaniem naszej EP-ki, z trzema naszymi kawałkami i dwoma, które śpiewałem w programie ("Jednego serca" i "Modlitwa"). Chcemy ten materiał zarejestrować w obornickim studio nagrań, które ma Jacek Maciołek, fajny i kreatywny gość. Zobaczymy czy to nam wypali. Potem wchodzimy do studia i nagrywamy płytę. Planujemy premierę na koniec kwietnia. W związku z tym, że wystąpimy podczas "Sylwestrowej Mocy Przebojów" (programu nadawanego w sylwestrową noc na kanale Polsat - przyp. red), musimy nagrać dwa kawałki. Będziemy stylizowani na disco, lata 80-te...- zdradza Tomek.
Czy po wygranej jego życie bardzo się zmieniło? Z pewnością nabrało tempa. Cały czas udziela wywiadów, rozmawia z ludźmi, zastanawia się nad repertuarem zespołu, pisze teksty, pomaga w muzeum, do tego dochodzą próby i treningi. Niedawno został również wokalistą zespołu Houd, z którym również chce popracować nad doborem materiału.
- Cieszę się, że nasz zespół został dostrzeżony, ale przecież w samej Trzebnicy mamy jeszcze wiele innych, interesujących grup muzycznych, którym należy się wsparcie. Wymienię chociażby No Pesos, Come Back, Medawag, Hard Day. Mam nadzieję, że niebawem zostaną docenieni i zauważeni - kończy rozmowę wokalista.
fot. Krystian Kot
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Było by miło gdyby redakcja jednak nie zasłaniała swoim logiem sygnatury autora Zdjęcia , sugerując tym samym czytelnikom że fotografia jest autorstwa redakcji.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Oburzona! - niezalogowany
2012-11-17 09:50:14
Brawo Panie Kowalski. Ma Pan wspaniałego synka - Natana, ale stwierdza Pan bez wahania, że nie mógł by Pan żyć bez................................... swojej miejscowości!!! BRAWO!!!!!!!!!!!!!!! Świetny z Pana ojciec! Chyba się Panu troszkę priorytety pomieszały!
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Było by miło gdyby redakcja jednak nie zasłaniała swoim logiem sygnatury autora Zdjęcia , sugerując tym samym czytelnikom że fotografia jest autorstwa redakcji.
Brawo Panie Kowalski. Ma Pan wspaniałego synka - Natana, ale stwierdza Pan bez wahania, że nie mógł by Pan żyć bez................................... swojej miejscowości!!! BRAWO!!!!!!!!!!!!!!! Świetny z Pana ojciec! Chyba się Panu troszkę priorytety pomieszały!