Reklama

Dla oka (pałac), dla ucha (organy), dla podniebienia (piróg)...

23/09/2012 08:31
Wyjazd z Koszyc nastąpił wczesnym rankiem. Po drodze do Tarnowa obiecałem sobie, że muszę koniecznie odnotować jeszcze jedną pozytywną "osobliwość" tych stron. Otóż przystanki autobusowe w gminie Tarnów mają, jak chyba nigdzie indziej w Polsce, charakter poetycki. Na ich tylnych ścianach wycięto bowiem (w metalu) cytaty z wierszy, m. in. Wisławy Szymborskiej, Jana Brzechwy, czy Jana Kochanowskiego. To bardzo sympatyczne, takie przybliżanie "słów skrzydlatych" zwykłym podróżnym.

Trasę Tarnów - Sędziszów Małopolski (ok. 1 godziny) pokonaliśmy pociągiem. Po krótkim postoju i obejrzeniu zabytków Sędziszowa pojechaliśmy (już na rowerach i to z bagażami) do powiatowej Kolbuszowej. Tu poświęciliśmy nieco czasu na spacer po skansenie obrazującym kulturę dwóch grup etnicznych: Rzeszowiaków i Lasowiaków. To była miła wycieczka: ciekawe konstrukcje drewnianych budynków, szczególnie piętrzące się warstwowo strzechy domów. Miły urozmaiceniem były napotykane co krok domowe zwierzęta: kózki, gąski etc. Drugim niezapomnianym miejscem w Kolbuszowej był uroczy lokalik gastronomiczny "Galicja", gdzie zjedliśmy smaczny posiłek w towarzystwie, patrzącego na nas z portretu, samego cesarza Franciszka Józefa.

Potem przez niewielki Sokołów (oczywiście Małopolski) dotarliśmy, już pod wieczór do naszej trzeciej już (i ostatniej) bazy noclegowej w Leżajsku. Mieszkaliśmy na ulicy Tomasza Michałka. Postać to w historii miasta bardzo znacząca. Żył w końcu XVI wieku, pracował w istniejącym już wtedy browarze. W 1590 r. ukazała mu się Matka Boska, polecając wybudowanie kościoła. To wydarzenie upamiętnia wspaniała barokowa Bazylika Ojców Bernardynów z łaskami słynącym obrazem Maryi z Dzieciątkiem. Ozdobą tej niezwykłej świątyni, fundacji Łukasza Opalińskiego, są potężne i wielkiej urody organy, zbudowane przez polskich mistrzów w końcu XVII wieku. Instrument odznacza się niezwykle pięknym i bardzo bogatym brzmieniem. Niestety nie udało nam się posłuchać całego koncertu; wystarczyć musiał krótki recital organisty po wieczornej Mszy św. Leżajskie sanktuarium jest także znaczącym ośrodkiem pielgrzymkowym, o czym mogliśmy się przekonać rankiem 2 sierpnia, w dniu święta Matki Boskiej Anielskiej.

Ważnym miejscem tego miasta, związanym z innym kręgiem religijno - kulturowym, jest grób, a właściwie ohel cadyka Elimelecha (XVIII - w.) - ważnego przedstawiciela chasydyzmu. Jedna z jego myśli głosi: " Dobrze jest, kiedy człowiek sprawia, że Bóg w nim śpiewa."

Z Leżajska na cały dzień pojechaliśmy (po pagórkach) do Łańcuta, by obejrzeć jeden z najsłynniejszych i najpiękniejszych polskich pałaców. Zwiedzanie wspaniałych wnętrz dawnej siedziby Lubomirskich i Potockich dostarczyło nam wielu wrażeń, które jednak przekraczają ramy tej relacji. Wspomnę tylko, że w Łańcucie obejrzeliśmy także kościół farny, a w nim kryptę z grobowcami rodu Potockich.

Przedostatni dzień naszej tegorocznej włóczęgi był pogodny jak zwykle, a nawet trochę ponadto - temperatura wzniosła się do ok. 30 stopni. Mimo to postanowiliśmy przekroczyć jeszcze jedną granicę - obejrzeć nieznany dotąd fragmencik województwa lubelskiego. W Dąbrówce, pierwszej "zagranicznej" wiosce dostrzegliśmy w sklepie znaną winietę. Oczywiście kupiliśmy gazetę NOWą, ale...biłgorajską. Po 35 kilometrach dotarliśmy do Tarnogrodu - miasteczka niewielkiego, ale wielokulturowego. Obejrzeliśmy tam prawosławną cerkiew (Św. Trójcy), dwa kościoły katolickie (Przemienienia Pańskiego i drewniany św. Rocha), a także synagogę. Ten ostatni zabytek pełni dziś funkcję biblioteki oraz niewielkiego, ale interesującego muzeum. Jest w nim m. in. zachowany aron ha-kodesz (szafa ołtarzowa do przechowywania zwojów Tory). W Tarnogrodzie byliśmy także na Kopcu Kościuszki (drugim na tej wyprawie). Nabyliśmy też miejscowy specjał - piróg tarnogrodzki - bardzo smaczny, a sporządzony kaszy gryczanej i ziemniaków. Do Leżajska wracaliśmy wzdłuż rzeki Tanew.

Potem nadszedł, niestety, dzień powrotu. Rozpoczęliśmy go poranną "przejażdżką kolejową" do Przeworska. Tam mieliśmy dwie godziny przerwy, więc zdążyliśmy obejrzeć (na rowerach) ciekawe miejsca tego miasta: Rynek z remontowanym właśnie ratuszem, trzy kościoły (bożogrobców, bernardynów i Matki Boskiej Śnieżnej) oraz zajazd - skansen Pastewnik. Odkryliśmy także, że z Przeworska do Dynowa kursuje jeszcze kolejka wąskotorowa (może następnym razem).

Podróż do Wrocławia (której trochę się obawialiśmy) przebiegła... jak marzenie. Tym razem brawa dla Twoich Linii Kolejowych (TLK): bilety nosiły nazwę rewelacyjnych (nieco niższa cena) i warunki podróży (dla nas i naszych pojazdów) w pełni tej nazwie odpowiadały. Nie inaczej było także w "naszym" szynobusie. Do Trzebnicy wróciliśmy tuż przed północą.

O tym jak udana i pełna wrażeń była tegoroczna Wielka Wyprawa Rowerowa świadczy wymownie fakt, że relacja z niej zajęła aż sześć odcinków, mimo że bardzo starałem się streszczać. Reasumując - warto takie superwycieczki organizować, co niniejszym polecamy. Bo chociaż w dziedzinie turystyki rowerowej wiele w naszej ojczyźnie (także tej małej) jest do zrobienia, to Polska jest tak piękna, że warto ją wciąż na nowo odkrywać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do