Reklama

Adrenalina na dwóch kółkach

23/05/2011 18:55
- Kiedy jedziesz samochodem masz wrażenie jakbyś była zamknięta w pudełku, przez który obserwujesz świat. A jadąc na motorze czujesz jakbyś frunęła - porównuje jazdę tymi środkami lokomocji Kasia, jedna z organizatorek rajdu.

W sobotę z ośrodka rekreacyjnego w Pęgowie wystartował II motocyklowy  Rajd Kocich Gór. Organizatorem imprezy jest wrocławskie stowarzyszenie Wratislavia Bikers, zrzeszające ludzi, których największą pasją i miłością są motocykle.

Na imprezę przybyło około dwustu zawodników z różnych stron Polski. Przyjeżdżali samotnie lub w grupach kilkuosobowych. O imprezie dowiadywali się z reklam, różnych storn internetowych czy forów poświęconych motocyklom. Informacja o rajdzie znalazła się w internetowym kalendarzu imprez motorowych.

Do Pęgowa przybyły zwarte ekipy m.in. z Warszawy  Kalisza. Każdy na swojej maszynie, wszyscy ubrani charakterystycznie: harleyowcy w skórzane kurtki i spodnie, ci na ścigaczach w specjalnie wzmacnianych kurtkach i spodniach. Ryk silnika motorów słychać było z odległości kilkudziesięciu metrów, w powietrze co chwilę wzbijała się chmura dymu unoszona spod kół motorów.

Sobotnia burza nie przestraszyła uczestników imprezy, chociaż Wiktoria Kołtuniec, tegoroczna zwyciężczyni, przez chwilę zastanawiała się, czy warto w taką pogodę wsiadać na motor.

Po przyjeździe dostawali numery startowe oraz najważniejsze - roadbooki, czyli mapy z wyznaczonym przebiegiem trasy. Jednak, żeby urozmaicić startującym cały dzień jazdy, w wyznaczonych punktach kontrolnych czekały na nich zadania: - Różne, np. trzeba było odpowiedzieć na kilka pytań, w innym przypadku należało wykonać zadanie sprawnościowe - opowiada Kasia ze stowarzyszenia Wratislavia Bikers.

Za każde wykonanie zadania uczestnicy rajdu dostawali punkty, których suma przekładała się na wyniki generalnej klasyfikacji. Czasem ważniejsze od czasu przybycia okazywały się zdobyte podczas przejażdżki punkty za zadania. Wratislavia Bikers, motocykliści z Wrocławia często podróżują po drogach powiatu trzebnickiego, bo jak mówią ich rodzinne miasto nie jest przystosowane do jazdy na motorze. Podczas jazdy nie tylko dostają zastrzyku adrenaliny, ale także poznają otaczającą ich przyrodę: - Jazda na motorze to jak choroba lokomocyjna, tyle że odwrotnie. Czujesz ten przyjemny pęd powietrza, adrenalinę i masz niebywałą możliwość obserwacji - dodaje Kasia.

Jak przyznają organizatorzy zasadą rajdu nie jest jazda na szybkość, a na dokładne zaliczenie wszystkich punktów na trasie. Na większości przystanków na motocyklistów czekali organizatorzy-sędziowie, którzy sprawdzali przebieg wykonywanych zadań, a następnie przyznawali punkty. Sam udział traktują jak dobrą zabawę. W trasie poruszali się drogami lokalnymi, najmniej uczęszczanymi by nie kolidowało to jazdy z samochodami. - Układanie trasy trwało pół roku. Trzeba było wyszukać i zaznaczyć ciekawe miejsca. Mało kto wie, że jednym z punktów kontrolnych jest nieliczne w Polsce stanowisko służące jako obserwatorium - opowiada Łukasz, organizator rajdu. Oprócz własnych obserwacji organizatorzy podpierali się także mapami, dzięki którym układali trasy.

Załogi startowały co kilka minut, na teren ośrodka wracali po upływie kilku godzin. Zmęczeni mogli posilić się jedzeniem z grilla i poopowiadać o przygodach z trasy. Na tym jednak nie koniec atrakcji, bo w ośrodku czekały na nich zadania sprawnościowe np. rzut kaloszem na odległość czy skakanie na linie holowniczej. Za każde zadanie uczestnicy dostawali nagrody od sponsorów imprezy, przeważnie gadżety związane ze sportem motorowym: kurtki, rękawiczki, czapki, pasy nerkowe.

Kilkanaście minut po godzinie 19, kiedy na teren ośrodka zjechał ostatni uczestnik rajdu, można było przystąpić do wręczania nagród. Dziesięciu najlepszych motocyklistów otrzymało nagrody rzeczowe. W tym roku zwyciężczynią rajdu okazała się startująca z numerem 158 Wiktoria Kołtuniec: - Cieszę się, zwłaszcza, że 10 marca zrobiłam prawo jazdy. To jest mój pierwszy udział w imprezie. Wszystko było świetnie zorganizowane, roadbooki dobrze rozpisane. Myślę, że z zajęć sprawnościowych najlepiej poszło mi rzucanie piłką do kosza w kasku - opowiadała zadowolona zwyciężczyni.

Może się tak zdarzyć, że druga edycja Rajdu Kocich Gór była ostatnią organizowaną w Pęgowie: - Kiedy wyszedłem z propozycją zorganizowania tej imprezy i poprosiłem o patronat burmistrza Obornik Śl., który np. ufundowałby puchary, spotkałem się ze zdecydowaną odmowną. Praktycznie wszystko zorganizowaliśmy sami, ze strony urzędu nie było żadnej pomocy - mówi Łukasz.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do