
Jest niedziela. Niezwykła jak każdy dzień świąteczny. Ogromnie nie lubię, kiedy słyszę w kościele określenie "niedziela zwykła". Ta mijająca "ma szczęście" należeć do Wielkiego Postu, więc "zwykłość" jej nie dotyczy. A poza tym, kończy się właśnie dziesiąty dzień kwietnia, data, która od ubiegłego roku jest dla wszystkich Polaków niezmiernie i boleśnie ważna.
Siedzę tedy nad komputerową "kartką papieru" i usiłuję na nią przelać refleksję, która krąży wokół mnie od pewnego czasu - myśl o potrzebie radości i konieczności smutku w życiu człowieka.
Radość - owa "iskra bogów" jak określił ja wielki Goethe - to stan niezmiernie konieczny, bez którego świat utraciłby swe barwy, dźwięki, powaby. Są najprzeróżniejsze jej odmiany: radość pierwszych, bardzo jeszcze niedoskonałych ruchów i głosów maleńkiego, na świat przyszłego dziecięcia, radość pierwszych kwiatów wiosny, pierwszej bocianiej pary, która powróciła do swego gniazda (takiej, jaką zaobserwowaliśmy w ubiegłą niedzielę w Domanowicach).
Jest radość płynąca z wykonywania muzyki, ale także jej słuchania. Tu muszę chociaż w paru zdaniach odnieść się do koncertu, w jakim dzisiejszego popołudnia uczestniczyłem. Trzeba wyrazić gorące uznanie dla naszych trzebnickich sióstr Kongregacji św. Karola Boromeusza, które gorliwie starają się by barokowe mury klasztoru napełnić dźwiękami pięknej muzyki. Jestem, jak chyba wszyscy słuchacze, których spora liczba zgromadziła się we wspaniałej Sali Marii, pod wielkim, radosnym wrażeniem świetnych interpretacji młodych artystów, uczniów profesor Ewy Czermak. Śpiewały pięknymi sopranami trzy panie: Joanna Moskowicz (czarujący uśmiech, znakomite interpretacje m.in. fragmentów "Pasji św. Jana" J. S. Bacha, czy arii z "Napoju miłosnego" G. Dionizettiego), Eliza Safian (świetna szczególnie w trudnej partii "Króla Rogera" K. Szymanowskiego) i Natalia Halicka (blondynka, jak "Nathalie" z piosenki J. Brela, świetnie operująca nie tylko głosem, ale także ruchami rąk - zachwyciła m.in. wykonaniem klasycznej pieśni "Ave Maria" Bacha - Gounoda i arii Rusałki A. Dworzaka.Akompaniowały, też pięknie, też młodziutkie: Justyna Skoczek i Aleksandra Orłukowicz. Pięknym końcowym akcentem niedzielnego koncertu był wspaniały występ młodego oczywiście, ale znanego z występów w całej Europie, skrzypka Adama Czermaka. Na kolejny koncert siostry zapraszają w niedzielę 22 maja.
Radość czerpać można także z uprawiania sportu, zarówno bardzo amatorskiego, jak nasze bieganie po Lesie Bukowym w comiesięcznych Leśnych Przedbiegach. jak i znacznie bardziej profesjonalnego Tak się świetnie składa, że gdy przed laty powstawała z inicjatywy dyrektora trzebnickiego ogólniaka Władysława Zięby sekcja siatkówki dziewcząt, wybrano dla niej łacińską nazwę, (bo wtedy w LO była jeszcze łacina) Gaudia, - co oznacza właśnie "radość". Z mniejszym, bądź większym zaangażowaniem śledziłem przez wszystkie lata losy tego teamu, który wbrew różnym trudnościom, szczególnie ekonomicznym, udowadniał, że w małym miasteczku też można grać dobrą piłkę. Pamiętam jak przed laty dyrektor Zięba z uporem i wytrwałością walczył o II ligę, by wreszcie ten cel osiągnąć. Potem bywało różnie, ale drugoligowa stabilizacja postępowała i wreszcie - jest mistrzostwo grupy wywalczone we wspaniałym stylu i ...poważna szanse na I ligę. To już jest olbrzymi sukces i wielki powód do radości dla całej trzebnickiej społeczności. Myślę, że drużyna Gaudii powinna zostać uhonorowana medalem (albo innym wyróżnieniem) za zasługi w promocji Trzebnicy. Gratulujemy z całego serca i czekamy na dobre wieści z Legionowa, gdzie w dniach najbliższego weekendu rozstrzygną się losy awansu do I ligi. Oprócz Legionovii i Gaudii udział w turnieju wezmą: Jedynka Aleksandrów Łódzki i Szóstka Biłgoraj.
I tak się jakoś stało, że rozpisałem się o radości, a na smutek dziś już nie starczy miejsca ( a miało być po połowie). Ale na zakończenie mam jeden smutny, a bardziej jeszcze piękny motyw. Przed paroma chwilami w telewizyjnym koncercie poświeconym pamięci ofiar smoleńskiej katastrofy usłyszałem utwór, który wstrząsnął mną głęboko. Oto Edyta Górniak (piosenkarka, za którą wcale nie przepadam) zaśpiewała przejmująco polską wersję pięknej piosenki Jacquesa Brela - "Ne Me Quitte Pas" ("Nie opuszczaj mnie"). Wspaniały jest przekład Wojtka Młynarskiego, ale znakomita była także interpretacja piosenkarki. Oto fragment tego songu:
"Ja deszczowym dniem
ci przyniosę z ziem,
gdzie nie pada deszcz,
pereł deszczu sznur.
Jeśli umrę, z chmur
spłynie do twych rąk
światła złoty krąg
i to będę ja...
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie