
Wielkimi krokami zbliża się termin wyborów samorządowych i pewnie dlatego urzędnicy z trzebnickiego magistratu postanowili jeszcze więcej publicznych pieniędzy wydać na reklamę poczynań i działań burmistrza. Kwota z zestawieniem np. dotacji dla stowarzyszeń jest astronomiczna!
Dużo droższe będzie w tym roku wydawanie gminnego biuletynu "Panorama trzebnicka". Oczywiście za wszystko zapłacą mieszkańcy Gminy Trzebnica.
7 grudnia ośrodek kultury, który formalnie jest wydawcą, bo redakcja mieści się w budynku urzędu gminy, ogłosił przetarg, ale tylko na druk gminnej gazetki. Co ciekawe urzędnicy zwiększyli nakład z 10 do 12 tys. egzemplarzy. Przy tej okazji warto wspomnieć, że wszystkich gospodarstw domowych w gminie jest około 5 tys.
Odpowiedź wydaje się oczywista. Mamy rok wyborczy. Urzędnikom nie przeszkadza, że wydadzą więcej pieniędzy, bo to w końcu nie ich, tylko publiczna kasa. Przetarg rozstrzygnięto 21 grudnia i jak się okazało, ofertę złożyła tylko jedna firma Polska Presse Sp. z o.o., która zaproponowała cenę: 186 tys. 714 zł. Co bardziej szokujące, kwota jest o ponad 30 tys. zł wyższa niż ta, jaką wydano w roku 2017. Wtedy za druk zapłacono ponad 153 tys. zł. A w 2016 było to nieco ponad 148 tys. zł.
Oczywiście to nie wszystkie koszty. Nie znamy dokładnych kosztów zatrudnionych przy redakcji biuletynu pracowników. Często bowiem urzędnicy zatrudniani są np. w gminie a dodatkowo dostają różne umowy z gminnego ośrodka kultury, np. za kolportaż czy zbieranie reklam. Nie znamy także kwoty jaką gmina płaci za skład graficzny gazety, czy wielu innych kosztów jak paliwo, prąd czy zakup i amortyzacja sprzętu.
Radny Robert Adach mówił wielokrotnie, że jego zdaniem koszty wydawania mogą oscylować w okolicach od 500 tys. zł. do nawet 1 miliona złotoch rocznie!
Jako ciekawostkę możemy podać, że w ostatnich dniach ogłoszone zostały wyniki otwartego konkursu ofert na realizację zadań pożytku publicznego przez organizacje pozarządowe na terenie Gminy Trzebnica w 2018 roku. Do podziału było "aż" 70 tys. złotych...
Oto niektóre kwoty jakie zostały przyznane:
30 tys. zł na prowadzenie Ośrodka Wsparcia Społecznego "Szósty stół św. Jadwigi" w Trzebnicy dla Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza.
Polski Związek Niewidomych Koło Trzebnica otrzyma dotację w wysokości 2 tys. zł na działania związane z integracją osób niepełnosprawnych.
Stowarzyszenie Uniwersytet Trzeciego Wieku "TĘCZA" otrzyma 6 tys. zł na akcję "Kultura – historia i współczesność".
Równy 1 tys. zł przyznany został Fundacji Wspierania Dziedzictwa Kulturowego "Żarna" z Kuźniczyska pomoże na wsparcie finansowe organizacji wydarzenia pod nazwą "Młyńska Feta".
Naszym zdaniem jedno z "lepszych zdjęć" opublikowanych w gazetce "Panorama"
Gminny biuletyn co do zasady powinien informować o ważnych dla mieszkańców sprawach. Powinien informować o podejmowanych przez radnych uchwałach i ich konsekwencjach dla mieszkańców, o wydatkach gminny czy o wysokości lokalnych podatków. Niestety, z reguły zamiast rzetelnych informacji mieszkańcy otrzymują pseudo-artykuły, które szkalują przeciwników włodarza lub są nachalną promocją władz.
Namacalnym przykładem tego, jak gminny biuletyn zamienił się w tubę propagandową burmistrza, pokazuje właśnie przykład Gminy Trzebnica. O "Panoramie trzebnickiej" , bo o niej mowa, krążą już nawet dowcipy. Niektórzy mieszkańcy śmiejąc się, zgadują, czy zdjęć burmistrza w kolejnym wydaniu będzie więcej czy mniej. A jeśli mniej, to czy ktoś "dostanie po premii". I faktycznie ciężko znaleźć drugi taki biuletyn, gdzie zdjęć włodarza jest więcej niż stron w gazecie. Nie wiemy, czy chodzi o zaspokojenie wielkiego "ego" włodarza, czy może jest to zwykłe lizusostwo redagujących urzędników, którzy takimi działaniami narażają włodarza po prostu na śmieszność.
Do tego dochodzi przyjmowanie reklam i ogłoszeń od firm, co jak stwierdziła Regionalna Izba Obrachunkowa jest niezgodne z prawem i budzi spore wątpliwości co do przejrzystości zasad, nie wspominając o rodzących się niezdrowych układach na linii biznes – władza. Bo wiadomo, "jak dam reklamę, to może burmistrz łaskawiej spojrzy na moją sprawę".
O tej patologii trafnie wypowiedział się ostatnio Janusz Szydłowski – kandydat PiS na nowego burmistrza, który pisał w jednym z bezpłatnych periodyków:
"Pomimo że w teorii są to gazetki bezpłatne, to w praktyce finansowane są one z naszych podatków. Niewiadome są zaś koszty, które musi ponieść każdy podatnik za jeden egzemplarz biuletynu. Na tym jednak nie kończą się koszty związane z wydawaniem takiej gazety. Gmina musi bowiem opłacić koszty zatrudnienia pracowników redagujących biuletyn, jak również opłaty za wydruk, kolportaż i inne. Jednostka samorządu terytorialnego, która wydaje cyklicznie publikacje powinna podać informacje dotyczące liczbę wydanych numerów gazety, ogólnego jej nakładu oraz koszty wydania we wszystkich latach jej publikacji. Odpowiedź na pytanie, czy gminy ujawniają takie informacje w swoich gazetach pozostawiam Państwu. Nie powinna dziwić jednak sytuacja, że pewne niezbyt wygodne fakty bywają przemilczane przez osoby redagujące gminne gazety, gdyż nie wypada im krytykować swoich przełożonych, którzy stoją na czele władzy samorządowej. Wszelka krytyka z ich strony by mogła wiązać się z natychmiastową utratą pracy. Dochodzi więc do sytuacji, w której brak jest obiektywizmu redaktorów, którzy notorycznie unikają pisania o porażkach i problemach związanych z funkcjonowaniem gminy, w tym niewywiązywanie się z należytych obowiązków przez jej organy wykonawcze."
Radny powiatu, zauważa jeszcze jedną bardzo ważną rzecz:
"Ostatnio coraz częściej dochodzi do sytuacji, w której gazetki samorządowe są używane do celów politycznych. Publikacje te są tendencyjne, nie poparte twardymi faktami i koncentrują się tylko i wyłącznie na krytyce oponentów politycznych oraz toczeniu wojny z nieprzychylną burmistrzowi prasą lokalną. Można dojść do wniosku, że gazety samorządowe stają się głównym instrumentem propagandy ludzi znajdujących się u władzy. Burmistrz wraz ze swoimi współpracownikami prowadzą permanentną kampanię wyborczą za publiczne pieniądze. Głównym wrogiem ludzi związanych z obozem burmistrza są redaktorzy niezależnych gazet lokalnych, którzy trzymają rękę na pulsie i bacznym okiem obserwują sytuację na lokalnej scenie politycznej. Nie boją się oni bowiem skrytykować rządzących, gdy zauważą jakąś nieprawidłowość, co wzbudza wściekłość tych drugich. Brak powiązań z burmistrzem lub wójtem pozwala nam stwierdzić, czy dana gazeta jest niezależna i obiektywna, a która nie. Piszę o tym, ponieważ uważam że potrzebna jest kontrola władz samorządowych ze strony ludzi, którzy tego wyboru dokonali. Taką instancją są między innymi niezależne od nikogo media lokalne lub zapomniane przez wielu spotkania władz z mieszkańcami, które jednoczyły wspólnotę i świadczyły o zachowaniu zdrowego stanu demokracji lokalnej."
I faktycznie obiecywanych kiedyś przez burmistrza Marka Długozimę cyklicznych spotkań czy debat z mieszkańcami nie ma. Na sesję nie przychodzą już nawet sołtysi, bo zresztą o terminach sesji rady gminy, jej przewodniczący Mateusz Stanisz, nie informuje na łamach gminnej gazetki ani na stronach internetowych urzędu. Od pewnego czasu, biuro rady, nie informuje również mediów. Efekt? Sesje prowadzane są jakby w ukryciu, bez dyskusji czy widzów. Zresztą, chyba i tak nie warto przychodzić, bo radni praktycznie nie zabierają głosu. Nie pytają, nie sprawdzają i właściwie nic nie kontrolują.
To niestety efekt nachalnej propagandy i publicznego oczerniania za pomocą gminnej gazetki, każdego, kto ma inne zdanie niż władza. Skojarzenia z PRL-em nikogo nie powinny tu dziwić.
"Panodrama" jak niektórzy określają gminy biuletyn, nie podaje żadnych informacji o zadłużeniu gminy. Nie informuje o tak niewygodnych tematach, jak nagłe zmiany kadrowe na dyrektorskich posadach. Nie wspomniała o zatrudnieniu syna radnego Jana Zielonki na funkcji p.o. prezesa Aquaparku. Nie znajdziemy tam informacji o kuriozalnej sprzedaży stadionu, hali sportowej i targowiska, firmie za niemal lichwiarskie oprocentowanie. Te i wiele innych drażliwych informacji jest niewygodnych dla władzy, a więc przemilczane. Za to, możemy poczytać i pooglądać gospodarskie wizyty burmistrza, który podobnie jak niegdyś sekretarze KC, odwiedza z całą świtą i "osobistym" fotografem inwestycje oraz przecina wstęgi. Brakuje tylko przysłowiowych goździków, chleba i soli.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Panorama nadaje się na rozpałkę do pieca. Tylko że zima się kończy.