Dodatkowo zastanawia się, czy nowy przewodniczący zachowa niezależność, skoro jego córka właśnie dostała pracę w gminie. Beata Kowalska, która we wrześniu została pozbawiona funkcji Przewodniczącej Rady Gminy Zawonia, opowiada nam, co mogło kryć się za jej odwołaniem...
NOWa: Czy, pomimo wcześniejszych sygnałów, spodziewała się Pani odwołania na tej właśnie sesji?
Beata Kowalska: - Odwołanie mnie z funkcji przewodniczącej Rady Gminy było planowane już od dłuższego czasu. Aczkolwiek data 17 września jest dla mnie symbolicznym nawiązaniem do niehonorowych zachowań. Docierały do mnie wcześniej sygnały o rozmowach, jakie prowadzi z radnymi na ten temat pani wójt. Wiedziałam także, że na moje miejsce szykuje się radny Marek Michałowski.
- Co, Pani zdaniem jest faktycznym powodem odwołania?
- To, że stało się to na tej sesji, w takim pośpiechu, bez zachowania standardowych procedur, tłumaczę dwoma zdarzeniami. Trzy dni wcześniej na prośbę jednego z mieszkańców, uczestniczyłam w kontroli Gminnej Oczyszczalni Ścieków w Suchej Wielkiej. Sławomir Dąbrowski, główny wnioskodawca mojego odwołania, nie krył swojego oburzenia z powodu mojej obecności w tym miejscu. Chociaż kontrola została przerwana, jej dotychczasowy przebieg wskazuje na różnego rodzaju nieprawidłowości.
Kilka dni temu otrzymałam także zawiadomienie o wszczęciu śledztwa przez prokuraturę wrocławską w związku z nieprawidłowościami podczas realizacji projektu "Pierwsze przedszkole", które próbowała zatuszować wójt Agnieszka Wersta. Moje działania są dla niektórych osób niewygodne, a pozbawienie mnie funkcji przewodniczącej Rady Gminy ma być w moim odczuciu swoistą karą za moją dociekliwość.
- Czy wybrany na przewodniczącego Marek Michałowski jest odpowiednim kandydatem na to stanowisko?
- Czy przewodniczący Marek Michałowski sprawdzi się w nowej roli, będzie można powiedzieć dopiero za jakiś czas. Dla mnie wyznacznikiem tego będzie z całą pewnością to, czy będzie wykonywał instrukcje wójta, czy też będzie podejmował niezależne decyzje. Biorąc pod uwagę fakt, że jego córka jest podwładną wójta (od kilku dni pracuje w Urzędzie Gminy), nie będzie to łatwe. To zależy tylko od niego i za to będzie oceniany.
Co gorsze, on sam podpisał się pod wnioskiem o swoje odwołanie i nie potrafił tego uzasadnić. Oczywiście każdy myślący człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo radni wnioskodawcy się ośmieszyli.
Czytaj na kolejnej stronie...
- Dlaczego został wybrany na przewodniczącego skoro wcześniej odwołano go ze stanowiska zastępcy?
- Najpierw stwierdzili, że Marka Michałowskiego należy odwołać, ponieważ nie działa zgodnie z oczekiwaniami Rady, żeby za chwilę wybrać go na przewodniczącego. To świadczy w moim przekonaniu o tym, że radni działali pod czyjeś dyktando.
- Kto, poza Panią byłby odpowiednim kandydatem na stanowisko przewodniczącego Rady?
- Myślę, że jest kilku radnych, którzy sprawdziliby się w tej roli, ale nie chcę nikogo wymieniać z imienia i nazwiska, bo mogłoby im to zaszkodzić.
- Co sądzi Pani o wyborze zastępcy przewodniczącego?
- Pan Henryk Lasota ma duże kłopoty z podjęciem jakiejkolwiek decyzji, co widać w głosowaniach. Nie chce się nikomu narażać. Najbardziej martwi mnie jego przekonanie, że to organ wykonawczy, jakim jest wójt, stoi ponad organem uchwałodawczym, czyli Radą Gminy. Jest to szkodliwe myślenie, wskazujące na całkowite niezrozumienie idei samorządności. Straciłam do niego zaufanie po tym, jak publicznie wyparł się słów, które wypowiedział do mnie podczas jednej z rozmów telefonicznych. Brakuje mu niestety cywilnej odwagi.
- Czy wójt Zawoni miała, Pani zdaniem wpływ na odwołanie Pani ze stanowiska?
- Oczywiście, że tak. To właśnie dla wójt moje działania są niewygodne. Nie jestem, jak większość radnych, osobą którą można łatwo manipulować, a możliwość sterowania Radą jest w moim odczuciu dla wójt bardzo ważna. Najlepszym dowodem na brak samodzielności Rady jest fakt, że kiedy poprosiłam radnych o uzasadnienie wniosku o moje odwołanie, zapanowała cisza. To samo było kilka miesięcy temu, gdy plan odwołania mnie pojawił się po raz pierwszy i poprosiłam radnych, żeby powiedzieli otwarcie, jakie mają do mnie zastrzeżenia. Wtedy tak jak i tym razem, odezwał się tylko radny Dąbrowski, któremu przeszkadzało, że zamierzam złożyć skargę do WSA na bezczynność wójta. Niektórzy radni tkwią w przekonaniu, że obywatel nie ma prawa mieć innego zdania niż władza i korzystać z praw zagwarantowanych mu przez Konstytucję.
Wójt Agnieszka Wersta próbowała także wpływać na radnych, organizując przed sesją spotkania z radnymi, z pominięciem mojej osoby, na których podważane były między innymi moje kompetencje. Po takich spotkaniach radni mówili na sesji różne dziwne rzeczy, zarzucając mi, że nie przestrzegam jakichś terminów, które w rzeczywistości nie istniały, zgłaszali poprawki do protokołu, w których sami się gubili, kazano mi odczytywać na sesji długie pisma, które powinny być tylko dołączane do protokołu.
Od długiego czasu byłam uznawana za persona non grata. Jako przedstawiciel organu stanowiącego, nie byłam zapraszana na żadne uroczystości, jak np. Dożynki gminne, czy rozpoczęcie roku szkolnego.
Czytaj na kolejnej stronie...
- Jaki miałby być powód niechęci wójta do Pani jako przewodniczącej Rady?
- Powodów jest kilka. Dla mnie niezwykle ważna jest jawność i przejrzystość życia publicznego, nie zgadzam się na ograniczenie dostępu do informacji publicznej, łamanie standardów demokratycznych. Nie akceptuję ingerowania w niezależność Rady Gminy, łamania prawa i manipulowania mieszkańcami. Drażni mnie arogancja i buta u osób sprawujących władzę, ich przekonanie, że to mieszkańcy są dla nich, a nie odwrotnie. Rada Gminy, czego wiele osób jeszcze nie rozumie, pełni funkcję kontrolną m. in. wobec wójta i jednostek organizacyjnych gminy i musi być niezależna. W przeciwnym razie dochodzi do zjawisk niepożądanych, także korupcjogennych.
Moje dążenia do pełnej jawności spotykały się z całkowitym odrzuceniem ze strony pani wójt, ponieważ taka postawa ograniczała swobodę jej działania, utrudniała ukrywanie nieudolności i nieprawidłowości. Radnym nie wolno było zamieścić protokołów z posiedzeń komisji, wniosków, interpelacji, a projekty uchwał składane przez radnych były przez wójt odrzucane.
Wydaje się, że pani wójt trudno było się pogodzić ze zmianą polegającą na umożliwieniu mieszkańcom czynnego udziału w sesji. Jako przewodnicząca wprowadziłam zwyczaj udzielania mieszkańcom w czasie sesji głosu, co spotykało się także z krytyką ze strony wójta i niektórych radnych. Wprowadziłam także popołudniowe godziny sesji, wygodne dla mieszkańców.
- Czy wszyscy radni wypełniają właściwie swoje obowiązki?
- Nie ukrywam, że zaangażowanie części radnych jest na dosyć niskim poziomie. Wolę jednak dostrzegać tych, którzy są naprawdę bardzo aktywnymi radnymi, dla których działalność samorządowa jest czymś, co wypełnia im większość czasu, którzy podchodzą odpowiedzialnie i rzetelnie do swoich obowiązków.
- Jak, Pani zdaniem będzie teraz wyglądała działalność Rady?
- Dla mnie osobiście zmieni się tylko tyle, że ktoś inny będzie prowadził teraz sesje i podpisywał dokumenty. Ale ważny jest sam sposób prowadzenia sesji, umożliwienie wypowiedzi wszystkim radnym i zaangażowanym mieszkańcom. Wójt Agnieszka Wersta często próbuje zdominować dyskusję, zbacza z tematu, nie udziela odpowiedzi, próbuje przejmować prowadzenie obrad i paraliżować pracę Rady. Istotne jest, aby przewodniczący miał tyle odwagi, by potrafił się temu przeciwstawić.
Jako radna nadal będę pracować dla mieszkańców i reprezentować ich, a nie wójta, będę mówić głośno o zauważonych nieprawidłowościach. Poza tym wszyscy będziemy nadal pracować w tym samym gronie, może tylko dowiedzieliśmy się o sobie czegoś więcej...
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie