Obie salki restauracyjne zapełniły się szybko. Już pół godziny przed koncertem trudno było znaleźć miejsce siedzące, a dziesięć minut przed wejściem wykonawców, w zasadzie nie można było poruszać się swobodnie, bo każdy centymetr kwadratowy, z którego widać scenę, był okupowany i próbując przejść, trzeba było uważać na stojących oraz siedzących, zarówno na krzesełkach, jak i na podłodze. Sala na kilka stolików pomieściła blisko dwieście osób.
Okazuje się, że dobra muzyka nie ma żadnych limitów, również wiekowych. Przyszli kilkunastolatkowie z gimnazjów, ich rodzice, a także dziadkowie. Najstarszy meloman już dawno przekroczył siedemdziesiąt lat. Przyszło wiele osób, które znają Magdę jeszcze z ławy szkolnej, a przynajmniej kogoś z jej rodziny lub kolegów.
Artystka szybko nawiązała kontakt z publicznością, która każdy wykonany utwór nagradzała gorącymi brawami, a w trakcie gry i śpiewu, wyklaskiwała rytm wykonywanych standardów.
Cały artykuł można przeczytać w aktualnym wydaniu papierowym gazety.
[hidepost=0]Gwieździe towarzyszył zespół: Aleksandra Siemieniuk - gitara akustyczna i elektryczna oraz Bartek Kazek – perkusja. Przed koncertem gwiazda udzieliła mikro-wywiadu NOWej gazecie. – Jest to rzeczywiście koncert zorganizowany "po znajomości", a w dodatku za taką cenę, żebym tylko mogła pokryć gaże mojego zespołu. To jest ważne, bo absolutnie nie unikam występów Obornikach Śląskich - odpowiedziała na pytanie dotyczące genezy występu. – W moim rodzinnym mieście rzeczywiście nie występowałam już od bardzo dawna, ale jest to spowodowane pracą i ciągłymi wyjazdami. Bardzo się staram i cieszę się każdym występem. W ciągu ostatnich dwunastu lat będę tu już czwarty raz, czyli, średnio koncertuję tu raz na trzy lata. Zapytaliśmy też bluesmankę o plany koncertowe i nagraniowe: – Najbliższe trasy to Polska, Anglia i Austria. Mam więc zaplanowaną pracę na kilka miesięcy. Na płyty mam trzy pomysły, ale muszę zbierać na to pieniądze. Poprzednio wydawałam płyty własnym sumptem i z zaprzyjaźnioną wytwórnią. Przyjaźń i umowa nie zostały zerwane, ale wydanie płyty w taki sposób jak ja chcę to zrobić, jest zwyczajnie kosztowne. Magda znajduje też czas na pracę edukacyjną: - Z tego też nie zamierzam rezygnować. W najbliższym czasie będzie Blues nad Bobrem, więc bardzo wszystkich chętnych zapraszam od 5 do 15 sierpnia do Bolesławca, na warsztaty i koncert plenerowe. Nie ma żadnych ograniczeń ani wiekowych, ani "umiejętnościowych" – powiedziała gwiazda. W Bajce spotkaliśmy mamę artystki, która w przerwach opowiedziała nam nieco o słynnej oborniczance. Informacji tych na pewno nie znajdziemy w oficjalnych życiorysach Magdy Piskorczyk. Bluesowego bakcyla złapała już od kołyski, bo rodzice byli umuzykalnieni: mama śpiewała w chórze, a tato grał na gitarze. – Ona zasypiała przy bluesie, bo myśmy słuchali tej muzyki: Nalepy, Kubasińskiej, zespołu Breakout.... – powiedziała p. Jadwiga. – W podstawówce zaczęła się uczyć grać na gitarze. Nie było nas stać na żadne lekcje, ani wokalu, ani gitary. Kupowałam jej broszurki i uczyła się sama.. Zaczynała występować w zespole z Tadziem Boguckim. Ale chciała zostać inżynierem. Skończyła prestiżowe wówczas technikum elektroniczne we Wrocławiu i elektronikę na Politechnice Wrocławskiej. Po raz pierwszy stanęła przed dylematem, gdy jeszcze jako studentka zakwalifikowała się do ogólnopolskiego konkursu w Białymstoku. Wtedy zapytała: "Mamo, co ja mam robić?" Odpowiedziałam jej, że skoro uczy się bardzo dobrze, gra i występy jej nie przeszkadzają, niech gra, bo samo nic nie przyjdzie. Albo będziecie grać "do kotleta", albo będziecie się uczyć od najlepszych i dacie się ocenić przez fachowców. Pojechała z zespołem i wygrali festiwal. Później kolejne. W końcu dostali zaproszenie do Memphis (USA). Tam zauważył ją Billy Gibson. Zaśpiewali razem i nagrali płytę. (Magda zrewanżowała mu się w 2010 roku, zapraszając artystę na wspólną trasę koncertową w Polsce, Niemczech i Czechach – przyp. A.B.). Wtedy już mieszkała i pracowała w firmie elektronicznej w Warszawie. Jednak z tej pracy musiała zrezygnować, bo nie dało się jej pogodzić z występami na estradach wielu krajów. Pani Jadwiga bardzo się cieszy z sukcesów córki, mimo że płaci za to rzadkimi z nią kontaktami. Bo nawet gdy przyjedzie do Obornik Śl., to musi także znaleźć czas dla swoich słuchaczy. Dla rodziny zostaje go niewiele. Przypomnijmy jeszcze, że Magda została siedmiokrotnie wybrana przez czytelników kwartalnika "Twój blues" wokalistką roku. Ostatni raz w r. 2013.[/hidepost]
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie