Poza uprzywilejowanym dworem są jeszcze we Francji ludzie, którzy potrzebują pomocy. Ta myśl ogrzała mą duszę i wypełniła mnie spokojem, który wypędził wszystkie wątpliwości. Nie, ja nie będę królową malowaną, obiektem adoracji, ale chcę być władczynią pożyteczną, pomagającą królowi czynić dobro dla swych poddanych.
Dwie mile przed Saverne, następnym etapem naszej podróży, nagle jakiś jeździec wyjechał z lasu i rzucił się w stronę mojego pojazdu, wywołując poruszenie straży. Zaniepokojony książę de Noailles, podjechał do drzwi mojej karety, ale ja uspokoiłam się. Od pierwszego spojrzenia poznałam sylwetkę ojca i jego sposób galopowania, tak niepodobny do innych. Jego nagłe pojawienie się zrazu mnie zaniepokoiło mnie, ale on śmiejąc się uścisnął mnie mocno swymi ramionami:
- Moje serce krwawiło, widząc Cię we łzach, Marychno. Nie mogłem powstrzymać pragnienia, by Cię jeszcze raz pocieszyć.
W tym miejscu i w tej chwili, nie było już królowej, ale dziecko, wzruszone spotkaniem z tym, który zawsze je ochraniał.
- Mogłeś przecież zginąć mój ojcze. A wtedy i ja umarłabym z bólu.
- Nic to moja córko, czym jest te osiem mil w cuglach, wobec wojen z brodatymi Kozakami, w czasie których przemierzyliśmy ćwierć Azji i walk z wojskami Augusta.
Król Stanisław odczuwał moje zmieszanie, ale przynosił mi swą obecnością ciepło swej miłości.
- Chciałbym naprawić coś o czym zapomniałem – dorzucił po chwili. - Chcę przypomnieć Ci zasadę, która powinna być dla Ciebie najważniejszą: unikaj , tak bardzo, jak tylko będziesz mogła, wchodzenia w sprawy władzy. Nie mieszaj się do nich nigdy, chyba że przyszłoby Ci bronić religii, miłosierdzia, albo sprawiedliwości.
Z wyłogu rękawa ojciec wyjął starannie złożony arkusz pergaminu.
- Spisałem tu wszystkie moje zalecenia. Strzeż ich pilnie i przypominaj sobie je często. Przestrzegam Cię szczególnie przed pułapkami, które czyhają na tym dworze, gdzie rządzą: kaprys i wyrachowanie. Nie wierz ani pochlebcom, ani zaufanym. Słuchaj jednakże dobrych rad i pamiętaj, że głos ludu jest głosem Boga.
Mój ojciec, wybrany kiedyś królem Polski, nie mówił tego bez potrzeby. Westchnęłam głośno, mówiąc:
- Dzisiaj, gdy sama widzę cierpienia ludu, nie mam odwagi cieszyć się szczęściem, które mnie czeka.
- Sądź o wszystkim bez namiętności Marychno i nagradzaj zasługi. Ale pamiętaj, że nadmiar dobroci też może być przyczyną zbrodni. Także nadmierna pobłażliwość prowadzi do rozrzutności, albo nadużyć i ściąga pogardę. Oto reguły, które, moja córko, musisz znać i kierować się nimi.
- Ponieważ mnie o to prosisz papo, obiecuję, że będę tych zasad przestrzegać.
W swym pałacu w Saverne kardynał Rohan przyjął nas z wielkim przepychem. Więzy przyjaźni i uczucia przeważyły nad etykietą; ludzie z mej świty usunęli się, aby zostawić mnie samą, tylko w towarzystwie ojca, który obsypywał mnie oznakami czułości, jakich od dawna byłam pozbawiona.
Następnego ranka jeszcze uczestniczył w orszaku i harcował konno przed drzwiczkami mej karety, jako jeden z moich rycerzy. Ale później już go nie widziałam. Usunął się chyłkiem, bez słowa, by nie widzieć mych łez, unosząc swój smutek za zasłonę nadciągającej mgły, która zapowiadała deszcz.
Podróż ciągnęła się wśród trudności, przeszkód i wstrząsów karety z powodu wyboistych dróg. Posuwaliśmy się powoli, a ja byłam udręczona i rozbita. Aby mnie godnie przyjąć wsie i osady witały mnie dźwiękami orkiestr i przybranymi zielenią łukami, a większe miasta otwierały mi swe bramy, przy huku armatnich strzałów. Przystrojone flagami, oferowały mi gościnę z dokładnie przygotowanym programem, wypełnionym mowami i bankietami. Pozdrawiałam ich gestami dłoni, uśmiechami i podziękowaniami, czując w sercu ogromną radość, że jestem tak gorąco podejmowana przez ludność Francji, która manifestowała taki entuzjazm dla mojej osoby. Wszędzie wynoszono mnie pod niebiosa, a ja pospiesznie pisałam do ojca:
"Podróżuję przez królestwo czarów i jestem pod ich magiczną władzą. Doznaję w każdej chwili przemian, jednej wspanialszej od drugiej. Tutaj mam cnoty anioła; tam moje spojrzenie czyni szczęśliwym; wczoraj byłam najcudowniejszą na świecie; dzisiaj jestem gwiazdą o dobrym wpływie. Każdy stara się jak może by mnie otoczyć chwałą i bez wątpienia jutro mogę znaleźć miejsce wśród nieśmiertelnych. Aby powstrzymać te czary, kładę rękę na głowie i natychmiast odnajduję to, że wy mnie kochacie i wiecie, że kocham was czule."
Przyjęcie w Metzu przewyższyło wszystkie inne. Przybyłam tam nocą i mój orszak, który mierzył milę, wjeżdżał do miasta przy światłach tysięcy pochodni, pozdrawiany przez salwy artylerii i dźwięk dzwonów ze wszystkich wież. Deszcz nagle przestał padać.
Gęste tłumy ludzi tamowały ruch na odświętnie przystrojonych ulicach; okrzyki powitania mieszały się z dźwiękami trąbek, piszczałek i bębnów; hałas niósł się aż do katedry. Mimo ogromnego zmęczenia musiałam wysłuchać uroczystego Te Deum, zanim mogłam odpocząć. Zorganizowano liczne uroczystości. Przez dwa długie dni wysłuchiwałam niekończących się mów w parlamencie: sędziów i ciał stanowiących, którzy starali się gorliwie, by przekazać mi właściwe słowa, gesty wdzięczności i uprzejme uśmiechy. Doświadczając tego przekonałam, że bycie królową wymaga surowych reguł, którym muszę się podporządkować. Metz powtórzył ceremonie Strasburga z biesiadami i sztucznymi ogniami, a ja byłam tym już znudzona, chociaż zdarzały się niezwykłe spektakle, jak ten który przedstawiła mi wspólnota żydowska. Przybyli nieoczekiwanie pod moje okna w błyszczącym orszaku 150 jeźdźców, odzianych w czarny aksamit i orientalne kaftany, ozdobione złotem i srebrem. Były tańce, koncert gry na skrzypcach i pozdrowienia rabina, który najpierw sławił we mnie siłę i wdzięk biblijnej Judyty, która pokonała asyryjskiego wodza Holofernesa, a potem natchnionym tonem, kończył takimi słowami:
- Jesteś Pani królową Saby udającą się do Salomona.
(dcn)
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie