Na długo przed koncertem można było wyczytać, że zapowiada się impreza, o której się będzie długo mówiło. I tak jest: cały czas widzowie wspominają ten pamiętny 4 grudnia w Bajce.
Zaczęło się jak na dobrym firmowym evencie. Grzecznie, lecz bez oglądania się na szefów. Raczej spokojnie, ale bez wytchnienia. Muzyka "No Pesos" - bo oni wystąpili jako pierwsi, to jak dobra, kryształowa wódka podana w zamrożonych kieliszkach. Powoli sączona rozlewała się po całym ciele przyjemnie zagrzewając do transowego pląsu przed sceną. Koncert nabierał tempa. Wokalista hipnotyzował publiczność szaleńczym śpiewem i teatralnym wręcz wykonaniem kolejnych utworów. Dobrze wszystkim znane utwory podkręcały atmosferę zabawy tak skutecznie, że finałowe 44 mrówki wszyscy poczuli na własnych plecach.
Czytaj na kolejnej stronie...
Potem, jak na każdej firmówce, przyszedł czas na tańce i obowiązkowy podryw panien z innych działów. Polsko-francuska kapela "BE.MY" idealnie się do tego etapu nadawała. Grali równo, rytmicznie, melodyjnie, z pazurem. Ich muzyka była jak kolorowe drinki serwowane przez wprawnego barmana. Niezbyt mocne, ale za to szybko wypijane w przerwach między tańcem. I tak zazwyczaj miło i spokojnie czas upływa do końca imprezy. Ale tylko grzecznym chłopcom i dziewczętom. Niegrzeczni urywają się z potańcówy i lądują w podejrzanej spelunie, gdzie przy barze obitym wyświechtaną od łokci i rozlanego piwa cynkową blachą można się napić tylko bimbru.
Czytaj na kolejnej stronie...
I tak właśnie zaśpiewał Arek Jakubik z zespołem Dr Misio. Niegrzecznym właśnie o to chodziło: surowa muzyka, chropowaty wokal doświadczonego życiem faceta, proste teksty, walące w łeb niczym obuch siekiery albo rzeczony bimber. I to nierozrabiany, pity z obtłuczonych szklanek na stopce z rżniętego kryształu i popijany wodą spod ogórków. Z obowiązkowym papierosem w dłoni. Tak, muzyka tej kapeli może przywodzić takie skojarzenia. Nietrudno jest zatem zrozumieć dlaczego wszyscy nagle stali się niegrzeczni i razem z wokalistą wykrzykiwali nieprzyzwoitości, palili mentolowe papierosy, nader chętnie pozbywali się odzieży i razem z nią resztek przyzwoitości. Chyba w gruncie rzeczy lubimy być niegrzeczni. Choćby na chwilę, ale lubimy. Doktor Misio swoim koncertem nam o tym znakomicie przypomniał.
Jaro
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie