Reklama

Ludzie zaczynają się nas bać. Szybka diagnostyka to fikcja

Na temat pracy w pogotowiu ratunkowym w czasie pandemii rozmawiamy z Pawłem Zawadką - pielęgniarzem z wykształcenia, pracownikiem pogotowia ratunkowego. Nasz rozmówca przepracował 10 lat w trzebnickiej podstacji Pogotowia Ratunkowego. Od dwóch lat pracuje w Miliczu.

NOWa: Praca w Pogotowiu Ratunkowym - to zawód, czy powołanie?

Paweł Zawadka: Powołanie brzmi dla mnie zbyt górnolotnie. Na przełomie lat 1999 i 2000 wybierałem szkołę, na której skończenie wówczas było mnie stać. Taką drogę wówczas wybrałem. Zostałem pielęgniarzem. Myślę, że w tym zawodzie się sprawdzam. Lubię tę pracę.

NOWa: Czy to nie jest jednak tak, że trzeba mieć pewne predyspozycje: silną psychikę, a jednocześnie empatię? Spotyka Pan wiele cierpienia na co dzień.

PZ: Na pewno tak. Oprócz empatii, którą każdy w służbie zdrowia powinien posiadać, trzeba mieć też kolosalny dystans do tego, z czym się spotykamy. Wiele osób próbuje pracy w pogotowiu, ale nie każdy daje sobie radę. Bardzo często spotykamy się z sytuacjami ekstremalnymi, trzeba szybko myśleć, szybko działać, szybko podejmować decyzje. Od kilku lat działają tzw. podstawowe zespoły paramedyczne - bez lekarzy. Cała odpowiedzialność spoczywa na nas. Praca w takim zespole to na pewno jest to bardzo duże obciążenie psychiczne.

Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze naszej gazety.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do