Upały, które trwają od kilku tygodni, mają także zgubny wpływ na lasy.
- W ostatnich dniach poziom wilgotności ściółki o godz. 13 wynosił około 6-7 proc. To już katastrofalne zagrożenie dla lasu. Taki poziom oznacza, że ściółka jest bardziej sucha niż papier. Podaje się, że wilgotność papieru to 10-12 proc., więc można sobie wyobrazić, jak bardzo sucho jest teraz w lesie - mówi Marcin Lipiecki, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Oborniki Śląskie.
Zakazy wstępu do lasu wprowadziły także okoliczne nadleśnictwa: Żmigród, Wołów, Miękinia, Milicz, Henryków. - To nie jest lokalna sprawa, a regionalna. Ci, którzy do tej pory jeszcze nie wprowadzili zakazu, zaraz to uczynią, bo sytuacja się zmieni, ale na niekorzyść - zauważa leśnik.
Czytaj na kolejnej stronie.
[caption id="attachment_70399" align="aligncenter" width="640"] Wczesną wiosną przeprowadzone zostały ćwiczenia, w których brały udział służby leśne i strażacy, i leśnik ma nadzieję, że w razie potrzeby, przeprowadzone symulacje będą procentowały.[/caption]
Zakaz dla bezpieczeństwa
- Jeśli chodzi o początek lipca, to jednak temperatury były niższe i pojawiały się opady, a od 20 lipca jest bardzo gorąco i praktycznie nie ma żadnych opadów. Zgodnie z literą prawa nadleśniczy ma prawo wprowadzić zakaz wstępu do lasu na administrowanym terenie - mówi leśnik.
Leśnik tłumaczy, że zakaz został wprowadzony z dwóch względów.
Przede wszystkim dla bezpieczeństwa osób przebywających na terenach leśnych, bo w razie wystąpienia pożarów ludzie mogliby być zagrożeni. - Pożary wierzchołkowe potrafią się rozprzestrzeniać z prędkością 100 km/h.
Nikt nie jest w stanie przed nimi uciec, zwłaszcza kiedy pożar jest niekontrolowany.
A w takich warunkach pożarów możemy się w każdej chwili spodziewać.
Po drugie, zakaz wprowadzono, aby chronić obszary leśne, bo wiadomo, że im większa penetracja ludzi, tym większe ryzyko, że jednak dojdzie do zaprószenia ognia - mówi Marcin Lipiecki i dodaje, że jednak nie wszyscy jednakowo podchodzą do zagrożenia.
Leśnicy raczej nie chcą stosować takich restrykcji. Chodzi raczej o uświadomienie społeczeństwu skali ryzyka, ale osoba która złamie zakaz musi się liczyć, że dostanie karę w wysokości do 500 złotych. Nie wolno także wjeżdżać do lasu autami. - Większość współczesnych samochodów ma katalizatory, które nagrzewają się. Układ wydechowy ma bardzo wysokie temperatury i faktycznie może dojść do zapłonu, jeśli auto wjechałoby na suchą ściółkę - mówi zastępca nadleśniczego i dodaje, że nawet popularne miejsce odwiedzane przez zmotoryzowanych mieszkańców jakim jest obornickie Wzgórze Grzybek, narażone jest na pożar.
- Mamy teraz klęskę suszy. Zarówno poziom wód gruntowych, jak i poziom wód w rzekach jest bardzo niski, a prognozy pogody na najbliższe dwa tygodnie wskazują, że temperatura ciągle będzie przekraczać 30 st. Celsjusza.
Jeśli chodzi o przewidywania dotyczące opadów, to tu również nie ma nic pozytywnego. Oczywiście jeśli warunki poprawią się, to zakaz zostanie odwołany - zapowiada leśnik.
Ważna jest szybka reakcja
- Sukcesem jest szybkie wykrycie pożaru. Ludzie mają teraz komórki i liczymy na to, że zadzwonią na straż pożarną, na policję czy na 112, na uniwersalny numer, gdy tylko zauważą zagrożenie - mówi Marcin Lipiecki. - W tym roku było już kilka lokalnych pożarów, które zostały zgaszone dzięki sprawnej akcji.
- Mamy dwie wieże obserwacyjne: w Godzięcinie i Golędzinowie, na których przez cały dzień, bo od godz. 9 do 20 prowadzimy obserwacje.Mamy służby wyposażone w auta gaśnicze.
Aplikacja nowagazeta.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie